Zalecenia fabryki
Zarówno letnie, jak i w zimowe ogumienie należy pompować zgodnie z zaleceniami producenta samochodu. Jeżeli jakaś marka aut wymaga zwiększenia ciśnienia w stosunku do letnich, to tak zróbmy.
- Pomimo tego, że w niskich temperaturach ciśnienie powietrza w oponach może nieznacznie spaść szacunki mówią, że spadek o 10 stopni Celsjusza oznacza zmniejszenie ciśnienia o około 0,1 bara, to nie zalecamy pompowania kół ponad wartości wskazane przez producenta samochodu - zaznacza Piotr Trzak, specjalista ds. marketingu i PR Partner Opony Polska (POP). - Można natomiast pompować do wartości bliższych górnej granicy normy i częściej sprawdzać ciśnienie.
Tadeusz Makulski z Piły (woj. wielkopolskie), doświadczony oponiarz, radzi kontrolować ciśnienie raz na miesiąc, nie rzadziej. To bardzo istotne z powodu bezpieczeństwa - przyczepność zimą jest szczególnie ważna.
- Niskie ciśnienie to jednak nie tylko kwestia zużycia paliwa, jeszcze istotniejsza jest słabsza przyczepność na drodze - dodaje P. Trzak. - Bieżnik niedopompowanej opony będzie gorzej „wgryzał się” w śnieg i mniej efektywnie poradzi sobie z odprowadzaniem wody i błota pośniegowego. To oczywiście oznacza słabsze właściwości jezdne i wydłużoną drogę hamowania.
Azot - za i przeciw
To może stosować azot, gaz kiedyś popularny, teraz nieco jakby zapomniany? Jak przypomina P. Trzak, azot jest mniej podatny na wahania temperatur i pozwala dłużej zachować właściwe ciśnienie w ogumieniu, co zimą nabiera dodatkowego znaczenia. Niektóre źródła wskazują również, że opony napompowane azotem wpływają na zmniejszenie zużycia paliwa. Azot będzie także poprawiać trwałość opon i felg. Z drugiej strony użycie azotu oznacza dla kierowcy wyższe koszty usługi i konieczność uzupełniania gazu w serwisie. Dopompowanie kół we własnym zakresie lub nawet sprawdzenie ciśnienia będą również utrudnione. Dlatego wielu kierowców może mieć wątpliwości, czy pompowanie kół azotem przyniesie im zauważalne korzyści.
T. Makulski poleca pompowanie azotem, zwłaszcza w zimnych miesiącach. Dzięki azotowi amplitudy temperatur w oponach są mniejsze. To ważne, bo w wielu regionach temperatura powietrza zimą, na dworze, podlega sporym wahaniom.
Wokół elektryków
Adam Dutkowski pracuje jako menadżer vanów w Mercedes-Benz Polska. Jest przede wszystkim praktykiem, przez trzy lata pokonał elektrykami 90 tys. km. Podkreśla, że ciśnienie w oponach takich pojazdów zimą to istotna sprawa. Przekładka opon następuje zazwyczaj w hali, w której temperatura przekracza 10 st. C, na zewnątrz może być zdecydowanie chłodniej, czyli ciśnienie nieco spadnie, na zimnym ogumieniu.
- W samochodzie spalinowym, z uwagi na niską sprawność silnika, efekt nie jest tak mocno widoczny jak w elektryku - argumentuje A. Dutkowski. - A w elektryku, gdzie sprawność silnika jest bardzo duża, wszystkie niekorzystne czynniki stają się od razu widoczne. W przypadku mocnego niedopompowania kół spadek zasięgu może być odczuwalny! Dodatkowo trochę „dokładają” opony zimowe, które mają większe opory toczenia. Teoretycznie, żeby uzyskać ten sam zasięg, trzeba by wyłączyć ogrzewanie, ale wtedy marzniemy i nic nie widzimy przez zaparowane szyby. Tymczasem wystarczy zwolnić, na przykład o 10 kilometrów na godzinę, dla uzyskania większego zasięgu.
Zdaniem Piotra Trzaka z POP w autach elektrycznych, których zasięg spada przy niskich temperaturach nawet o 20 proc. do 50 proc. każdy dodatkowy czynnik powodujący wzrost zużycia energii ma niebagatelne znaczenie. Dlatego właściciele elektryków powinni szczególnie dbać zimą o prawidłowe ciśnienie powietrza w ogumieniu. Zbyt słabo napompowane opony zwiększają zużycie paliwa w każdych warunkach pogodowych.
Tekst i zdjęcie: Jacek Dobkowski