Od samego początku, od marca 2014 r. firma Bremo ze Szczecina działa wyjazdowo. Nigdy nie prowadziła stacjonarnego serwisu i nie zamierza, co podkreśla Piotr Krzewicki. Stały pracownik to Jeremiasz Sawicz, podczas oponiarskich sezonów jest angażowana jeszcze jedna osoba. Biuro mieści się w Szczecinie, do tego są dwa magazyny opon i kół (przechowalnia), w Szczecinie i Pyrzycach.
Piotr Krzewicki (z lewej) i Jeremiasz Sawicz, czyli mobilna wulkanizacja 24 h
Bremo było pierwszą taką firmą na rynku szczecińskim. Strzał w dziesiątkę, P. Krzewicki nie ma wątpliwości. 24 godziny, przez wszystkie dni. Poza awaryjnymi sytuacjami, naprawami czy wymianami opon w trasie, prowadzi też standardową obsługę ogumienia, również we flotach i sprzedaż ogumienia różnych marek. Zmiana opon dla indywidualnego klienta kosztuje od 150 zł, czasem dolicza się 30-50 zł za dojazd. Telefon komórkowy P. Krzewicki stara się odbierać szybko, po dwóch-trzech sygnałach, no chyba że akurat jest mocno zajęty pracą. Obecnie Bremo dysponuje dwoma furgonami, bardzo podobnymi z zewnątrz, bo Fiat Ducato i Citroen Jumper to przecież konstrukcyjne bliźnięta. Różnice są w środku, dłuższy wóz, Citroen, ma z tyłu sprzęt do obsługi dużych kół, w ciężarówkach itp. pojazdach. Jest to osobny przedział, oddzielony ścianką od reszty ładowni. Montażownica rozkłada się do tyłu, z prawej strony, to najbardziej bezpieczne rozwiązanie, zwłaszcza na autostradzie.
Zrozumiały stres
- Zdajemy sobie doskonale sprawę, że uszkodzenie ogumienia w trasie jest dużym stresem dla kierowcy i pasażerów - zaznacza P. Krzewicki. - Musimy sobie radzić ze zdenerwowaniem klientów. Oprócz napraw uszczelniamy ranty, wymieniamy wentyle, dętki, możemy też nieco wyprostować stalowe obręcze. Ba, zdarzył się klient z wózkiem inwalidzkim.
Zawsze proszą o dokładne określenie, gdzie samochód się znajduje - internetowa pinezka, słupek podający odległość co 100 m, charakterystyczne obiekty w okolicy. Owszem, bywało, że samochód stał po przeciwnej stronie autostrady i trzeba nadkładać drogi. Teren Szczecina i okolic, również w Niemczech, znają znakomicie, więc kłopotów z dotarciem na miejsce nie mają. A jeżeli dojazd sporym przecież furgonem do auta okazałby się utrudniony czy wręcz niemożliwy (dotyczy to również standardowych przekładek), jest pod ręką mały kompresor i żabka.
- Najdalej byłem za Berlinem, 230 kilometrów - wspomina P. Krzewicki. - Mieszkańcy Niemiec korzystają z naszych usług, często są to Polacy. Zawsze szczerze mówię dzwoniącemu, ile będzie trwało oczekiwanie. Zdarza się, że mamy opóźnienie związane z wcześniejszym klientem i po prostu trzeba o tym poinformować.
W możliwości zestawów naprawczych załoga Bremo nie wierzy. Rzadko kiedy reperacja bywa skuteczna, a jeżeli uszkodzenie w strefie bieżnika przytrafi się nieco większe, nie ma szans. A potem czyszczenie takiej opony z lepiszcza, przypominającego skondensowane mleko, do przyjemności nie należy.
Wpierw zaliczka
Jeżeli wyjazd zapowiada się gdzieś dalej poza Szczecin, zaliczka musi być. Przy obecnej technice informatycznej żaden problem, przelew, blik. Po skończonej pracy, gotówka albo karta płatnicza (faktury są wysyłane później, z biura). Raz P. Krzewicki odstąpił od tej zasady. Bo noc, bo rodzina z dziećmi, autostrada. I nie zapłacili, z Poznania byli.
Przez 10 lat pojawili się w Szczecinie naśladowcy, co poniekąd świadczy o tym, że był to dobry pomysł. Zresztą sam pan Piotr zastanawia się nad rozwinięciem działalności w innych aglomeracjach, na zasadzie takiej franczyzy. Sprzęt byłby od Bremo, tak samo obsługa zleceń, informatyczna itd., a ktoś wykonywałby konkretną pracę z klientami. Własne know-how jest, zdobyte 10-letnią praktyką. Jednak nic na siłę, bez pośpiechu, zajęcia P. Krzewickiemu i J. Sawiczowi nie brakuje.
Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski