Przy planowaniu inwestycji gospodarczych niezbędna jest analiza danych na temat rynku. Muszą być one prawdziwe i aktualne. Niestety, nie da się tego powiedzieć o danych Centralnej Ewidencji Pojazdów, która tworzy niebezpieczne dla przedsiębiorców miraże.
Od niedawna wiadomo, że aż 6,7 miliona nieaktywnych od co najmniej 8 lat pojazdów, czyli takich, dla których nie dokonano żadnych zmian w rejestrach państwowych gdyż np. nie przeszły okresowego badania technicznego - zaśmieca oficjalne bazy CEP. W ten sposób tworzy się błędne wyobrażenie o parku samochodowym w Polsce, zarówno co do średniego wieku eksploatowanych pojazdów, jak również nasycenia samochodami polskiego rynku.
Tworzona za publiczne pieniądze ewidencja, która zniekształca obraz motobranży w Polsce, niesie ze sobą sporo negatywnych konsekwencji dla konsumentów. Chodzi przede wszystkim o budowanie na podstawie nieprawdziwych statystyk różnych wskaźników służącym za oręż rozmaitym grupom osób, starającym się wywierać na prawodawców presję, by kształtowali przepisy zgodnie z ich interesami. Najbardziej tego wymownym przykładem jest podnoszący się regularnie głos, alarmujący o rzekomym zalewaniu kraju przez samochodowy złom, do czego wykorzystuje się zawyżony średni wiek samochodów w naszym kraju.
Mówiąc o nieodpowiadającym rzeczywistości obrazie polskiego rynku wynikającym z danych CEP, należy wspomnieć o kolejnym ważnym aspekcie. Otóż z powodu zalegania w ewidencji milionów „martwych dusz” polski rynek napraw i części zamiennych jest przeszacowany aż o 9 miliardów złotych. Może to prowadzić do poważnych konsekwencji, które dotkną niezależny rynek motoryzacyjny.
Kto kupi części
Na podstawie analiz CEP-u dystrybutorzy części mogą dokonywać nietrafionych inwestycji, np. tworząc swoje placówki w miejscach, gdzie nie ma to ekonomicznego sensu. Cóż bowiem z tego, że według danych CEP w danym regionie jest tyle a tyle samochodów, skoro znaczna ich część to jedynie statystyczne wpisy pojazdów, które już dawno trafiły do hut, rdzewieją gdzieś po lasach, lub mają kilka tożsamości, wynikających z tego, że nie zostały po sprzedaniu wyrejestrowane.
- W ten sposób znaczna część potencjalnych klientów nowo otwartych placówek handlowych okazuje się być jedynie statystycznymi wydmuszkami. W efekcie inwestor traci olbrzymie pieniądze, co odbija się na jego kondycji finansowej - powiedział Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Zamiennych. - W przypadku wielkich dystrybutorów, taki cios może być jakoś zamortyzowany, natomiast dla mniejszych podmiotów gospodarczych może to oznaczać wręcz bankructwo i dramat właścicieli firm.
Konsekwencje także dla warsztatowców
Błędne dane w CEP mogą przynieść problemy także właścicielom warsztatów. Uruchomienie przyzwoicie wyposażonego serwisu to koszty idące w setki tysięcy złotych. Najczęściej wiąże się to z koniecznością zaciągnięcia kredytów, spłacanych potem przez wiele lat. Jeśli do oszacowania przyszłych przychodów posłużono się danymi CEP-u, może się okazać, że zostały one mocno zawyżone, a tym samym warsztat, który miał być dochodowym przedsiębiorstwem, okaże się nierentowny i upadnie.
Problemów ciąg dalszy
Źle funkcjonujący system kontroli stanu technicznego pojazdów sprawia, że coraz częściej stacje SKP są nierentowne. Biorąc pod uwagę wysokość niezbędnych inwestycji, które wiążą się z uruchomieniem takiego punktu, stanowi to groźne ekonomicznie zjawisko, mające również wpływ na bezpieczeństwo na drogach. Stworzenie sytuacji, w której stacje kontroli pojazdów zmuszone są ostro ze sobą rywalizować, rodzi rozmaite patologie, takie jak przymykanie przez diagnostów oka na rozmaite usterki w kontrolowanych pojazdach, które powinny zostać skierowane do warsztatu, a nie być dopuszczone do ruchu.
- Pora najwyższa, żeby osoby mające wpływ na tworzenie regulacji prawnych uznały, że trzeba zrobić porządek w Centralnej Ewidencji Pojazdów, by wreszcie zaczęła ona służyć społeczeństwu i polskiej gospodarce - powiedział A. Franke. - Trzeba z niej usunąć martwe dusze, a tym samym zweryfikować wielkość rynku napraw i części o 9 fałszywych miliardów złotych, które zawyżają go tworząc niebezpieczne miraże.
(ik)
Źródło: SDCM, fot. arch. redakcji