Stawiamy na innowacje i rozwój

Z Maciejem Oleksowiczem, prezesem Inter Cars, rozmawia Sławomir Górzyński.

- Macieju, jesteś tylko 12 lat starszy od spółki, którą kierujesz. Osiem lat temu przejąłeś stery firmy Inter Cars. Można powiedzieć, że wzrastałeś wraz z firmą kierowaną od założenia - 35 lat temu - przez Twojego tatę, Krzysztofa Oleksowicza. Czy można powiedzieć, że od zawsze byłeś przygotowywany do tej roli, by kiedyś stanąć na czele Inter Cars?

- To nigdy nie był świadomy plan. Ale faktycznie, od zawsze byłem gdzieś blisko. Firma powstawała w naszym mieszkaniu i całe życie kręciło się wokół niej. Zaangażowana była zarówno mama, jak i bliska rodzina, w tym brat taty. Praca trwała zarówno w dni powszednie, jak i święta. Nigdy nie rozmawialiśmy co będzie z firmą dalej. Jeszcze przed powstaniem Inter Cars, mój ojciec przywoził części samochodowe i magazynował je w moim pokoju. Był tam pawlacz, w którym można je było składować. Panewki, tłoki i inne części nie zajmowały zbyt dużo miejsca. Było nisko, ja byłem też wtedy nieduży, więc często zaglądałem i wyjmowałem te części. Można powiedzieć żartobliwie, że byłem pierwszym magazynierem. Później, jak już powstała firma, która miała siedzibę na Powsińskiej, mocno zajmowałem się tematem IT. Pasjonowało mnie to od zawsze. Lubiłem to i pomagałem. Obserwowałem jak instalowano pierwsze komputery. W kolejnych latach zajmowałem się zarządzaniem zapasami, IT, prognozowaniem sprzedaży. Był to temat ważny dla całej firmy, ale także istotny z tego powodu, że mogłem obserwować wszystko od zaplecza. W 2000 roku wdrażaliśmy system ERP, co łączyło się z tworzeniem nowego magazynu w Czosnowie. Było wtedy wiele nieprzespanych nocy, nawet w Sylwestra, bo wtedy nikt nie przeszkadzał. Jestem w firmie od początku i znam mnóstwo procesów od podszewki. Dopiero potem miałem epizod związany z rajdami.

- I o to chciałem Ciebie teraz zapytać. Czy bycie kierowcą rajdowym odnoszącym sukcesy sportowe ułatwiło przejęcie sterów w firmie Inter Cars? Czy trudniejsze jest  prowadzenie auta z prędkością czasami 200 km/h, czy też firmy mającej kilkaset oddziałów w Polsce i Europie oraz zatrudniającej kilka tysięcy osób?

- Epizod rajdowy zaczął się w trakcie, kiedy byłem już bardzo mocno związany z Inter Cars. Dopiero po zamknięciu etapu rajdowego wróciłem znowu do intensywnej pracy w firmie. Prowadzenie auta, a zarządzanie firmą wymaga innego sposobu koncentracji. W rajdzie uczestniczysz tu i teraz, podejmujesz decyzje intuicyjnie w ułamku sekundy. W firmie natomiast masz czas na refleksję i planowanie. Niemniej każdy sport jest dobrą szkołą życia, niezależnie czy odnosisz sukcesy, czy nie. W życiu sportowca jest zazwyczaj więcej porażek niż sukcesów, jednak to wszystko człowieka kształtuje i utwardza. Uczy planowania, że warto ciężko pracować, bo to przynosi efekty. Są to fundamentalne prawdy, o których przeczytasz w książkach. Jednak, gdy przetestujesz to wszystko na sobie - szczególnie dla młodego człowieka - wiesz, że to wiele znaczy. Sport uczy wytrwałości, cierpliwości, dobrego planowania i inwestowania w siebie. Namawiam każdego młodego człowieka, by spróbował tej drogi. Nie muszą to być rajdy samochodowe, które są piękne, chociaż kosztowne. Wymagają także akceptacji ryzyka.  Błąd w czasie rajdu często boli i to bardzo. Rajdy pozwoliły mi także poznać budowę auta od podszewki. Wiem z jakich części się składa, umiem nazwać każdy element. Dzięki temu mam wspólny język z naszymi klientami, bo często są to ludzie, których sport motorowy pasjonuje. O oponach, ich bieżnikach, ich twardości i dlaczego na taką a nie inną nawierzchnię stosujemy tę, a nie inną gumę, mogę rozmawiać. Aby jeszcze lepiej poznać samochody założyłem warsztat, który obsługiwał najpierw moje rajdowe auto. Później ten biznes rozrósł się i robiliśmy serwis także innym kierowcom rajdowym. To sprawiło, że poznałem od strony operacyjnej jak funkcjonuje warsztat samochodowy. Może nie taki wymieniający opony i klocki, naprawiający układy hamulcowe w zwykłych autach. Samochód seryjny wjeżdża i wyjeżdża z serwisu zazwyczaj po jednym dniu. Auto rajdowe wjeżdża do serwisu i wyjeżdża z niego po dwóch tygodniach, bo jego przygotowanie jest o wiele trudniejsze. Są inne przeciążenia, intensywność, zaangażowanie finansowe. W takim aucie często wymienia się dużo części profilaktycznie i zastępuje nowymi.

- Z jakich opon najczęściej korzystałeś w czasie rajdów?

- Wszystko zależało od sytuacji. W rajdach króluje dwóch producentów - ma to miejsce do dzisiaj. Jest to Michelin i Pirelli. Użycie jednych bądź drugich zależy od specyfiki rajdu, dróg, po których ma się jeździć. Powiem tylko, że obie te marki to najwyższa półka i ja najczęściej na tych oponach jeździłem. Obecnie do tych topowych bardzo mocno dobija się Hankook. Miałem także epizod z oponami marki Dimax, ale się na nich zawiodłem. Po prostu było to dla mnie bardzo stresujące doświadczenie, bowiem opona potrafiła na przykład w czasie jazdy spaść z felgi.

- W bieżącym roku Inter Cars obchodzi 35. lecie powstania. Jak ważny to jubileusz dla Ciebie i całej załogi IC?

- Osobiście nie jestem fanem jubileuszy. Oczywiście fajnie jest mieć okazję do świętowania, podsumowań czy opowiedzenia o czymś. Fizycznie jednak nic się nie zmienia. Czy mamy 34. czy 36-lecie,  operacyjnie jest tak samo, czyli chcemy mieć firmę, która jest coraz lepsza, poszerza asortyment, buduje wartości dla klienta. Jest to czas refleksji. Co zrobiliśmy dobrze, gdzie są jakieś niedociągnięcia, co możemy wykonać lepiej. To się zbiegnie u nas z przemyśleniami w sprawie nowej komunikacji, strategii w stosunku do klientów. To 35-lecie to bardziej symbol. Gdybyśmy prace nad tym systemem skończyli wcześniej, nie czekalibyśmy z ogłoszeniem tego faktu na jubileusz. W grudniu będziemy organizowali dla naszych klientów duże wydarzenie pod nazwą Speed UP! Każde takie spotkanie musi mieć cel. Nie może to być tylko jakieś „lecie”. Chodzi o wspólne budowanie wartości, biznesu. O tym będziemy rozmawiać w czasie grudniowej konferencji.

- I co się będzie działo w czasie tej konferencji, o czym jeszcze będziecie rozmawiać?

- Pomysł wydaje mi się innowacyjny. Zastanawialiśmy się, co więcej moglibyśmy dać serwisom. Na co dzień dajemy im dostęp do asortymentu, części potrzebnych do naprawy pojazdów. Dajemy także szkolenia, różne formy finansowania, sprzedajemy wyposażenie,  software do diagnozy naprawy pojazdów, czyli wszystko aby prowadzić nowoczesny warsztat. Pomyśleliśmy, że jako firma mamy duże doświadczenie menedżerskie w zakresie prowadzenia własnego biznesu. Wiemy np.jak rekrutować pracowników, motywować ich do wydajniejszej pracy poprzez systemy motywacyjne, prowadzić księgowość. Na konferencji chcielibyśmy pokazać jak zbudować strategię, jak się rozwijać. Wiemy, że obecnie największym problemem jest znalezienie kompetentnych pracowników. Tak się dzieje w wielu branżach. Jednak to nie jest aż tak ogromny problem. Na rynku jest pewna równowaga. Firmy znajdują się na mniej więcej podobnym poziomie, o pozycję walczysz lepszym pomysłem. Chcemy przekazać warsztatom wiedzę, jak skutecznie konkurować z innymi. Gdy czegoś brakuje to naturalnie musi to kosztować więcej. Dlatego serwisantom trzeba lepiej płacić, żeby chcieli się zatrudniać w takim serwisie a nie innym. Warsztaty powinny podnosić ceny, żeby być rentowne. Jestem pewien, że dzisiejszy klient będzie gotowy zapłacić więcej, bo liczy na dobrze wykonaną naprawę czy przekładkę opon.

- Od zawsze byliśmy za tym, aby koszt usługi był wyróżniany na fakturze. Przed kilkunastu laty w serwisach sprzedających opony zazwyczaj mówiono, że usługa jest w cenie opony. I to nie był dobry zwyczaj, bo przecież praca kosztuje i to coraz więcej, a marże spadają. A jakie zdanie masz Ty na ten temat?

- Zdecydowanie tak. Inter Cars był pierwszą firmą, które edukowała właścicieli serwisów o tym, że opona to bardzo rentowny produkt ze względu na cenę usługi. Przecież przekładka kompletu opon trwa ok. 20-30 minut. To jest bardzo szybka usługa, która może przynosić niezłe dochody. Zachęcaliśmy więc warsztaty mechaniczne do zajęcia się także oponą. No i to się przyjęło.

- Ile osób obecnie firma zatrudnia, ile dokładnie oddziałów istnieje w Polsce i Europie. Czy planujecie ekspansję poza Europę, np. na rynki obu Ameryk, a może do Azji lub Afryki? Czy te kontynenty byłyby zbyt ryzykowne dla prowadzonego przez Ciebie biznesu?

- Ponieważ mamy wiele spółek, firm franczyzowych, liczę po loginach w systemach informatycznych. To są ludzie, którzy niejako działają w naszym imieniu. Takich pracowników jest 18 tysięcy w 21 krajach Europy. Nasz kraj to mniej więcej 50 procent wszystkich pracowników. Jeśli chodzi o ekspansję to koncentrujemy się na Europie Centralno-Wschodniej. Na całym naszym kontynencie zajmujemy drugie miejsce z najwyższą dynamiką rozwoju. Głównym konkurentem jest amerykańska firma, która skupiła w Europie licznych mniejszych graczy. Obecnie naszym planem jest szersza ekspansja na Europę Zachodnią, w tym głównie na Niemcy, z czym długo zwlekaliśmy.

- A jakie były przyczyny tego, że tak opóźnialiście wejście na rynek niemiecki?

- Trochę ze względów politycznych, a częściowo dlatego, że łatwiej było się rozwijać w naszej części Europy. W krajach postkomunistycznych mogliśmy z naszą ofertą przebić się zdecydowanie szybciej. W Niemczech firmy związane z motoryzacją działają od ponad 100 lat, czyli tak naprawdę od początku produkcji samochodów. Byli tam bardzo duzi gracze, mocny rynek. Jednak w ostatnich latach ten rynek bardzo się zmienił. Wiele znaczących firm zmieniło właścicieli lub przestało istnieć. To powoduje, że mamy wsparcie niemieckich dostawców, którzy chcą z nami współpracować. Jeszcze 10 lat temu tak nie było. Obecnie tamtejsi serwisanci wychodzą z założenia, że skoro nie ma już rodzimych dystrybutorów to lepiej trzymać się w zakresie części z europejskim biznesem, niż z kimś spoza kontynentu. Zaczynamy także wchodzić na rynki austriacki, belgijski, a niebawem być może na rynek skandynawski. Zamierzamy też zaistnieć w Macedonii, Kosowie i Czarnogórze. Oczywiście na razie wschód jest zamknięty i to pewnie jeszcze przez wiele lat. Następnym krokiem będą Anglia, Francja, Hiszpania i Włochy. Nasza ekspansja idzie po ścieżce logistycznej, aby dostawa wybranego produktu z magazynu do warsztatu była jak najkrótsza. To jest plan, który będziemy realizowali za 2-3 lata. Czy rozwiniemy się poza Europę? Pewnie tak. Być może będzie to Turcja, Bliski Wschód, może Afryka, ale wszystko zależy od sytuacji geopolitycznej. Temat podejmiemy za co najmniej pięć lat. Jesteśmy firmą, która chce się rozwijać, bo stawiamy na innowacje i rozwój.

- Inter Cars to nie tylko części zamienne do aut, opony i felgi,  to także produkcja na przykład naczep do ciężarówek. Te ostatnie akurat pozostaną bez zmian. Natomiast mocno chyba zmieni się rynek części zamiennych do aut osobowych i ciężarowych po coraz szerszym wejściu elektryków?

- Patrzę na to z dużym spokojem. Niektórzy wieszczyli totalną zagładę motoryzacji spalinowej, że na ulice wyjadą miliony aut elektrycznych. One zaś nie będą wymagały naprawy. Dzisiaj mamy w tym względzie duży spokój. Nie wydarzy się to aż tak szybko. Oczywiście wierzę w technologię elektryfikacji motoryzacji. Jednak nie wszędzie i nie we wszystkich zastosowaniach. Zajmie to raczej dziesięciolecia niż najbliższe lata. Widzimy, że dynamika sprzedaży aut elektrycznych wzrasta, ale to są w stosunku do całego wolumenu sprzedaży samochodów - przynajmniej na razie - niewielkie odsetki. Są to tysiące sztuk, a nie miliony. Szczególnie u nas, w Polsce. Na razie nie jesteśmy Kalifornią, gdzie zamożność społeczeństwa jest dużo większa niż u nas, a przeciętny pojazd w Polsce liczy sobie około 14 lat, więc szansa na natychmiastową wymianę całego parku samochodowego jest niewielka. To będzie raczej powolna ewolucja. A poza tym auta elektryczne także wymagają serwisu i niekiedy zdarzają im się wypadki. Potrzebne są części zamienne, chociaż jest ich o około 30 proc. mniej niż w autach spalinowych. Opony i elektromobilność to dobry alians, bo auta tego typu ogumienie pochłaniają. Oczywiście rynek będzie się zmieniał. Widać to po rynkach azjatyckich, gdzie elektryfikacja postępuje bardzo gwałtownie. My nadal będziemy robili swoje i jesteśmy na to gotowi, przygotujemy odpowiedni asortyment,  zdobywamy wiedzę, a logistykę już mamy. Znamy ten model ekspansji, bowiem przerobiliśmy to już z Koreańczykami z południa. Robili to wolniej niż obecnie Chińczycy. Jednak to ten sam model.

- Continental w swoich założeniach umieścił tezę, że do 2050 roku na drogach będzie zero wypadków. Czy jest jakakolwiek szansa, że tak właśnie będzie?

- To jest bardziej myślenie życzeniowe i marketing, niż realny plan. Z pewnością z roku na rok liczba wypadków spada, zaś rynek części nie maleje, bo wypadki są coraz droższe. Wierzę, że będzie taki punkt przełamania, który sprawi, że wszystkie systemy wspierające kierowcę i pasażerów wpłyną na bezpieczeństwo kierowców i pasażerów. Samochody będą coraz bardziej autonomiczne i to także wpłynie na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. W Polsce poprawa ta nastąpiła także dzięki tysiącom kilometrów nowych autostrad i dróg szybkiego ruchu. Pamiętamy jak się jechało z Warszawy do Poznania dawną „dwójką”. Jeśli ktoś nie przesadza z prędkością na autostradzie, czyli jedzie te 130-140 km/h to się zbytnio nie zmęczy i ma komfortowy przejazd z punktu A do B.  Sądzę, że liczba wypadków będzie nadal spadała, ale nigdy nie osiągnie liczby zero.

- Poza tym ważna jest dalsza edukacja w zakresie ruchu drogowego...

- Zdecydowanie tak. Chociażby teorie z początku lat 90., gdzie wielu uważało, że zapinanie pasów jest niebezpieczne, bo grozi to zgnieceniem - dziś już takich tez nikt nie stawia. Ostatnio głośny jest też inny temat, który mocno żyje w mediach, czyli kaski w czasie jazdy rowerem lub hulajnogą elektryczną. Uważam, że szczególnie powinniśmy chronić w tym zakresie dzieci i kaski powinny być zakładane obowiązkowo.

- Jaki wpływ na przemiany ma  zrównoważona gospodarka i coraz szersze wykorzystanie surowców odnawialnych oraz uzyskiwanych
z utylizacji na przyszłe działania Inter Cars?

- Jesteśmy liderem w tym zakresie zarówno w naszej branży jak i wśród innych dziedzin polskiej gospodarki. Mamy swój plan dekarbonizacji oraz redukcji wpływu negatywnych zjawisk związanych z motoryzacją na środowisko. Realizacja założeń gospodarki zero emisyjnej jest ważna nie tylko dla przedsiębiorstw, ale dla całego społeczeństwa. Nasza firma musi się rozwijać, ale zawsze patrzymy na to tak, aby realizacja następowała w sposób zrównoważony. Wierzę, że potrzebne są globalne regulacje, które zaakceptują i zmuszą wszystkich do ich przestrzegania. Dotyczyć to powinno zarówno  krajów, jak i przedsiębiorców. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto ze względu na chwilowy zysk będzie chciał te zasady ominąć.

- Początkowo oponami zajmowaliście się dosyć niechętnie. Pamiętam pierwsze rozmowy z początku lat 2000, bodajże z panem Markiem Końką. Zaczynało coś się dziać, ale chyba zarząd firmy nie był do końca przekonany. Po kilka latach okazało się, że jednak opony i felgi to także dobry interes. Jak obecnie oponiarska część Inter Cars daje sobie radę? Handlujecie wszystkimi markami czy staracie się wybierać te przynoszące Wam oraz klientom najlepszą marżę?

- Felgi są dla nas niszowym produktem i tego działu zbytnio nie rozwijamy. Natomiast opony zdecydowanie tak. Klienci w zakresie opon mają bardzo duży wybór. Jednak to oni decydują jakiego produktu szukają. Naszym zadaniem jest jak najlepszy serwis, aby dostarczyć wybraną oponę jak najszybciej do warsztatu. W skali europejskiej sprzedajemy około 7 mln opon rocznie. W naszym kraju jest to 4 mln opon najróżniejszych marek, rozmiarów, segmentów. W wielu krajach poza Polską dział „opona” dopiero zaczynamy rozwijać. Opona osobowa, to nie jest łatwy produkt, bo trzeba ją przechować w odpowiednich warunkach z zachowaniem zasad bezpieczeństwa pożarowego, i na dodatek to wyrób sezonowy. Obecnie inwestujemy w ten dział mocno poza naszym krajem.

- Jaką metodę współpracy wybraliście w tych nowych krajach - bezpośrednio poprzez serwisy czy lokalne hurtownie?

- Zdecydowanie naszym priorytetem jest współpraca z profesjonalistami, czyli serwisami. Naszym klientem jest warsztat. Po to mamy tak szeroką sieć dystrybucji, po to mamy ponad 600 filii w naszej części Europy, aby być jak najbliżej klienta. To jest naszą unikalną przewagą jako dystrybutora wielu różnych grup produktowych, że w ciągu jednego dnia, dowożąc opony,potrafimy jakiś serwis odwiedzić nawet pięciokrotnie. Tego dystrybutor zajmujący się tylko oponami nie jest w stanie zrobić. Poprzez to nasza logistyka jest trochę droższa. Uważam jednak, że warto. Opona jest coraz bardziej skomplikowanym produktem. Mnóstwo indeksów, wzorów bieżników, marek, rozmiarów, itd. Dystrybutor musi mieć potężny magazyn, by te ilości opon składować w odpowiednich warunkach. Zresztą obecnie właściciele serwisów nie mają ani nie chcą mieć powierzchni magazynowych, bo wiedzą, że w ciągu godziny lub dwóch hurtownia im dostarczy każdy model opony. 

- Jaka przyszłość czeka sektor części zamiennych? Czy jest perspektywa na dalsze działanie dla tego działu przemysłu motoryzacyjnego?

- Przyszłość europejskich producentów samochodów nie będzie usłana różami. Z pewnością będą spore przetasowania na rynku. Jeśli chodzi o serwis, to jest bardzo stabilny rynek. Tutaj raczej zbyt dużo się nie zmieni. My natomiast nadal musimy budować jak najlepszy asortyment. Klient - kierowca będzie potrzebował serwisu i on się będzie odbywał w wielu miejscach, w rozproszony sposób. Nie widzę specjalnie  zagrożeń dla aftermarketu. Dopiero, gdyby Unia Europejska przychyliła się do lobbingu producentów, że nie można mieć dostępu do diagnostyki samochodowej, do danych, że coraz więcej części trzeba programować w serwisie, to mogłoby być jakimś zagrożeniem. 

- Czy masz wiedzę z iloma serwisami współpracujecie w kraju?

- Mamy około 30 tys. stałych klientów, głównie obsługujących segment osobowy. Jednak w naszej bazie jest tych adresów znacznie więcej. Inter Cars działa w tak wielu segmentach rynku, że muszę dodać, iż oprócz osobowych współpracujemy z serwisami motocyklowymi, ciężarowymi, agro, a także obsługującymi opony przemysłowe.

- W Waszej ofercie są także maszyny warsztatowe, typu wyważarki, monterki, podnośniki. Są także materiały naprawcze do opon. Jakie jest zainteresowanie tym wyposażeniem?

- W zakresie wyposażenia warsztatów jesteśmy liderem w Polsce. Uważamy to za naszą misję. Chcemy dostarczyć serwisom wszystko, co służy naprawie nowoczesnego pojazdu. Robimy software do nowoczesnego warsztatu. Idea jest taka, żeby nasi klienci - serwisy mogły kupić nawet toner do drukarki i kawę do ekspresu, którą serwują w poczekalni swoim klientom. Serwis ma zajmować się mechaniką. My zaś chcemy być dostawcą wszystkiego, czego oni potrzebują.

- Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych jubileuszy.

Inter Cars w liczbach

1. miejsce w Europie Środkowo-Wschodniej

6. miejsce na świecie

Spółki w 21 krajach europejskich

Ponad 600 filii w Europie

13 segmentów sprzedaży

750 tys. części dostępnych w natychmiastowej realizacji

4200 dostaw dziennie

30 tys. serwisów współpracujących z IC

243 filie w Polsce

7 291 319 opon sprzedanych w Polsce i Europie

4 637 122 tylko w naszym kraju

19,5 mld zł - tyle wyniosły przychody spółki IC w 2024 roku

Przegląd Oponiarski 10/237 (Październik 2025)

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2025 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń