Zostawić po sobie więcej niż tylko firmę

Z Wiesławem Ptaszkiem, prezesem Handlopex S.A., rozmawia Sławomir Górzyński.

- Tworzenie swojej firmy zaczynałeś prawie 40 lat temu. Jak postrzegasz tamte czasy i te obecne. Kiedy było łatwiej działać?

- Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Na początku było z pewnością dużo łatwiej pod względem organizacyjnym. Można było szybciej uzgodnić pewne rzeczy, ludzie byli jacyś chętniejsi do pracy. Do początku XXI wieku firma rozwijała się bardzo szybko i właściwie bezproblemowo. Był większy entuzjazm. Nie było takiego gąszczu przepisów z zakazami i nakazami. Dzisiaj trzeba mieć zespół prawników, aby niekiedy ogarnąć jakiś temat. Oczywiście przed ponad 20 laty Handlopex nie był jeszcze tak dużym organizmem. Firma trochę inaczej funkcjonowała. Obecnie jest trudniej.

- Dokładnie ile lat liczy sobie Twoja firma?

- Zarejestrowana została w 1990 roku, czyli 33 lata temu. Natomiast od 1993 roku zaczęliśmy handlować oponami. Wtedy na rynku funkcjonowało bardzo dużo hurtowni oponiarskich.

- Dlaczego akurat wybrałeś opony jako główny przedmiot działalności?

- To jest długa historia, ale podsumuję ja dosyć krótko. Miałem dużo kontaktów z klientami w Czechach i na Słowacji w ramach mojej pracy w państwowej firmie. Często bywałem w tamtejszych przedsiębiorstwach. Wśród znajomych miałem chłopaka, który jeździł zawodowo w rajdach. Jego ojciec natomiast był dyrektorem w firmie oponiarskiej o nazwie Matador. Wówczas szukali oni za granicą człowieka lub firmy, która zajęłaby się sprzedażą ich opon. Matador wtedy sprzedawał swoje opony w Czechach, u nas i na Węgrzech.

- Jednym słowem Twoja przygoda z oponami zaczęła się od Matadora i nadal związana jest z tą marką?

- O tak! I trwało to kilka lat nim zaczęliśmy sprowadzać i handlować oponami innych marek. Pierwsze opony jakie do Rzeszowa stamtąd przyjechały to były ciężarowe 11.00R20 MP317, które przyjechały ciężarową Avią. Pamiętam do dzisiaj nazwisko kierowcy.

- Taką pierwszą operację handlową wspomina się latami i ze szczegółami.

- To był początek i człowiek doskonale pamięta jak to było.

- Handlopex jest jedną z największych hurtowni oponiarskich w Polsce i jedną z większych w naszej części Europy. Pozostałeś wierny handlowi bezpośredniemu. Przez długi czas wzbraniałeś się ze sprzedażą produktów przez internet. Jak wygląda to obecnie?

- Nigdy na to nie patrzyłem, czy jesteśmy numerem jeden, dwa czy pięć. W tej chwili jest tych hurtowni oponiarskich bardzo mało. W mojej opinii w tak dużym kraju jak Polska powinno ich być dwa razy więcej. To, że tak mocno nie angażujemy się w internet wynika z tego, iż trudno byłoby nam osiągnąć poziom reprezentowany przez sprzedawców internetowych obecnych od prawie 20 lat na polskim rynku. My koncentrowaliśmy się i nadal koncentrujemy na sprzedaży tradycyjnej. Konkurowanie z firmami internetowymi pociągałoby za sobą całkowitą zmianę organizacji handlu. Jak spotykam się z szefami tych firm, to im gratuluję osiąganych wyników. Na naszym rynku należą do największych, a kto wie czy w Europie także już nie są liderami. Nie narzekam także na ceny opon oferowane przez liderów handlu internetowego. Dajemy sobie z tym radę. 

- Bieżący rok był trudny dla branży oponiarskiej. Szczególnie jego pierwsza połowa mogła przysporzyć o ból głowy. Jak Handlopex poradził sobie w ten trudny czas?

- Sprzedaż opon w pierwszym półroczu, a nawet i jeszcze w trzecim kwartale, była słaba. Wymagała od dystrybutorów - zarówno hurtowni, jak i serwisów - dużego wysiłku. Handlopex sprzedaje także opony ciężarowe. I w zakresie tego segmentu sprzedaż była nie tylko zła, ale tragiczna. Natomiast co do opon osobowych w magazynie również pozostał spory zapas. Mamy 30 proc. zatowarowania ogumienia letniego na 2024 rok. Największym problemem całej branży oponiarskiej jest to, że do serwisów nie przyjechało na zakupy tylu klientów detalicznych, ilu zazwyczaj bywało.

- Jakie były przyczyny tego zastoju? Wysoka inflacja, przez to coraz cieńsze portfele zwykłych Polaków? A może zbyt duże podwyżki cen opon?

- Opony jeszcze tak strasznie w stosunku do innych towarów nie podrożały. Przez szalejącą inflację zubożał klient ostateczny. Poza tym opona nie jest produktem pierwszej potrzeby dla większości ludzi. Wystarczy się przejść po jakimkolwiek parkingu przy dużym centrum handlowym i od razu widać na jakich oponach kierowcy jeżdżą. Czasami niedostosowanych do sezonu, a niekiedy tak zjeżdżonych, że prawie wystają z nich druty. Bywa, że nawet samochody z wyższej półki, ubrane są w słabej jakości ogumienie.

- Czy to zjawisko dotyczy tylko polskiego rynku czy może także innych krajów w naszym regionie Europy?

- Wygląda to może trochę lepiej niż u nas, ale także widać zubożenie społeczeństw.

- Wiele hurtowni zwróciło się znowu w kierunku opon azjatyckich. Są tańsze od europejskich. Czy jednak ich jakość odpowiada klientom w Polsce i innych krajach w Europie?

- Ten rok faktycznie jest tym, w którym firmy zajmujące się handlem ogumienia zwróciły się mocniej w kierunku producentów z Azji. Opon letnich z tamtego kierunku przypłynęło więcej niż rok temu. Te opony faktycznie są dużo tańsze od tych wytwarzanych przez fabryki w Europie. Czym większy rozmiar opony tym różnica cen się maksymalnie rozjeżdża. Jeśli zaś chodzi o jakość azjatyckich, to jest ona z roku na rok coraz wyższa. Dlatego europejscy producenci muszą się przyłożyć, aby znowu wyprzedzić technologicznie Azjatów. Jeśli klienci się zorientują, że jakość produktów azjatyckich tak się podniosła, to europejscy wytwórcy segmentu budżetowego będą musieli bardzo mocno podnieść standardy produkcji.

- Wspomniałeś już wcześniej o współpracy z Matadorem niejako od zarania Twojej firmy. Obecnie to jedna z marek Grupy Continental. Jak układa się współpraca z tym nowym Matadorem?

- Sporo się zmieniło. Różnica polega na tym, że kiedyś był właścicielem jeden człowiek. Teraz Matador stanowi część koncernu. Kiedyś szedłem na rozmowy do właściciela fabryki i ustalaliśmy zasady naszej współpracy. Te rozmowy były szybkie i efektywne. Nie musiało być nawet spisanej umowy na papierze, żeby było jak ustaliliśmy. Obecnie ta ścieżka negocjacyjna bardzo się wydłużyła. Trzeba jednak przyznać, że Continental utrzymał niektóre uzgodnienia zawarte z poprzednim właścicielem fabryki. Nadal jesteśmy wiodącym kontrahentem dla Matadora.

- Macie własną  markę opon o nazwie Paxaro, która wytwarzana jest w jednej z fabryk Continentala. Pojawiła się w ofercie jakieś 10 lat temu. Czy polscy klienci już rozpoznają tę markę opon, a może chętniej kupowana jest przez klientów zagranicznych?

- Było dobrze do czasu pojawienia się opon azjatyckich. Teraz i z tym brandem mogą być problemy. Widzę po sprzedaży, że ta marka weszła w polski rynek. Klienci zauważyli Paxaro i wiedzą, że to opona dedykowana firmie Handlopex. Mamy wpływ na cenę, na rozmiarówkę, na system sprzedaży, itd. Opona Paxaro jest rozpoznawana.

- Co oprócz satysfakcji daje Ci sponsoring drużyn sportowych, takich jak chociażby siatkarzy Asseco Resovii? Czy zwiększasz w ten sposób rozpoznawalność swojej firmy?

- Z pewnością jesteśmy dzięki temu bardziej widoczni. Oczywiście wspieramy sport. Asseco to doskonały klub, bardzo dobrze zorganizowany i zarządzany. Nie widziałem drugiego takiego klubu sportowego. Chciałbym się jednak pochwalić innym osiągnięciem, jakim jest budowa Szkoły Mistrzostwa Sportowego z bursą w Rzeszowie, którą oddaliśmy do użytku w tym roku. Lubię być przy sporcie i los uzdolnionej sportowo młodzieży leży mi na sercu.

- A dużo dzieci będzie uczyło się w tej szkole?

- Już uczęszcza do niej około 350 młodych ludzi uzdolnionych sportowo. Szkołą kieruje powołany przez jej pracowników zarząd. Nasza firma nie wtrąca się do programu edukacyjnego. Mój nadzór polega na tym, że czasami idę obejrzeć jak dzieciaki uprawiają różne dyscypliny sportu i na jakim poziomie to jest.

- Które ze swoich osiągnięć uważasz za najważniejsze? Co sobie cenisz najbardziej, a o czym nie chciałbyś pamiętać?

- Samo zbudowanie tej firmy jest olbrzymim osiągnięciem. Wadą było to, że dzieci i żona oglądały mnie czasami raz w tygodniu albo nawet i to nie. Poświęciłem tej firmie wszystko. Zaś szkoła daje mi satysfakcję oraz poczucie, że zostawię po sobie coś więcej niż tylko firmę. Jestem już w takim wieku, że nie mam takich spraw, o których nie chciałbym pamiętać. Dodam, iż niczego nie żałuję

- A ludzie, z którymi pracowałeś, jak ich widzisz i wspominasz. Czy są tacy, którzy już odeszli na emeryturę, a chciałbyś żeby nadal byli w Twoim zespole?

- Zdaję sobie z tego sprawę, że ludzie nie są wieczni. Dochodzą do wieku, w którym muszą przejść w stan spoczynku, czyli na emeryturę. W większości tych, którzy odeszli z firmy, odbieram bardzo pozytywnie. Wielu emerytów nadal jest związana z firmą. Poza tym ludzie czasami zmieniają adresy zamieszkania, a tym samym znajdują inne zatrudnienie. Jednak takich ludzi odchodzących z Handlopexu jest bardzo mało. Obecnie we wszystkich oddziałach pracuje około 600 osób. Tę wielką liczbę pracowników tworzą osoby pracujące w logistyce. Chcesz szybko dostarczyć towar, musisz mieć środki oraz ludzi, którzy to zrobią. Rotacja jest tak niewielka i zazwyczaj odbywa się w gronie dotychczasowych pracowników. Większość załogi stanowią osoby o długoletnim stażu. Bardzo dużo pracowników awansuje, np. kierownicy filii  są naszymi wychowankami. Tylko jeden szef filii nie był naszym wychowankiem.

- Pamiętam naszą rozmowę sprzed ponad 20 lat, jak cała firma mieściła się na Paderewskiego. Mówiłeś wtedy, że znasz imiona wszystkich pracowników. Obecnie to chyba niemożliwe?

- W tej chwili, to czasami pracownicy mnie nie poznają. Wchodzę niekiedy na magazyn, a tam pracownik pyta: A pan w jakiej sprawie? Zdarzają się takie zabawne sytuacje. Większość kierowników, którzy zarządzają oddziałami to samodzielni menedżerowie, którym nie muszę tłumaczyć na czym polega ich robota. Ci ludzie odbyli wiele szkoleń, pokończyli studia podyplomowe
i zdobyli wiele dodatkowych umiejętności. Teraz w niektórych filiach bywam raz na kwartał, a są takie że tylko raz w roku.

- Jak oceniasz powstanie 10 lat temu Polskiego Związku Oponiarskiego. Czy organizacja ta ma wpływ na dystrybutorów, czy poprawiła atmosferę w branży oponiarskiej, czy dla takiej hurtowni jak Handlopex nie ma ona żadnego znaczenia?

- Żeby nie miała znaczenia to nie. Osobiście jednak obiecywałem sobie po PZPO dużo więcej. Spodziewałem się, że będzie miała większy wpływ na popularyzowanie akcji sezonowej wymiany opon lub bardziej skutecznego namawiania flot transportowych do bieżnikowania opon ciężarowych. Uznałem, że zajmą się także szerszymi szkoleniami warsztatowców.

- Lata lecą i na karku już któryś tam krzyżyk. Czy zastanawiasz się nad przekazaniem firmy w młodsze ręce, przecież nie będziesz pracował do - jak to się mówi - grobowej deski? Trzeba trochę odpocząć i skonsumować te sukcesy.

- Z rodzinną sukcesją może być problem. Moim celem jest przekazać stery komuś, kto będzie spełniał moje warunki, równocześnie nie sprzedając firmy. W tym zakresie szkolę wybranych pracowników.

- Dziękuję za rozmowę.

Przegląd Oponiarski 12/217 (Grudzień 2023)

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń