Opony-Olsztyn w Trękusku koło Olsztyna

Odbiór i serwis

Adam Krause: - Robotę przy odbiorze ogumienia trzeba lubić. Ja lubię!

Nasza branża jest zróżnicowana. Są w niej również podmioty z minimalną załogą. Taką właśnie ma firma Opony-Olsztyn przy ul. Brzozowej 4 w Trękusku pod Olsztynem, przy trasie na Szczytno. Jej właściciel Adam Krause pracuje sam. Druga sprawa - poza wymianami i naprawami ogumienia pan Adam zajmuje się odbieraniem zużytych opon. Dzieli czas na serwis i odbiór mniej więcej po połowie, więc klienci w 99 proc. są wyłącznie na umówione terminy. W takiej sytuacji nie ma mowy o kolejce. To następna, wyróżniająca cecha.

Na Warmię

Opony-Olsztyn istnieje 10 lat, ale szef ma dwa razy dłuższe doświadczenie w branży. Murarz z wykształcenia. Pracował w firmie Ergum w gminie Unisław, w woj. kujawsko-pomorskim. Tam poznał od podszewki zbiórkę zużytego ogumienia. Wspólnie z żoną Małgorzatą przenieśli się w jej rodzinne strony. Firma powstała w 2013 r. w Olsztynie, zrazu była podwykonawcą Ergumu.

Serwis ogumienia pan Adam prowadzi od pięciu lat. Od dwóch lat zakład mieści się w Trękusku. Małżonka wcześniej pomagała w utylizacji, teraz zajmuje się własnym salonem spa w Olsztynie.

- Owszem, zatrudniałem ludzi, miałem plac na opony w Ostrzeszewie w gminie Purda, ale po różnych doświadczeniach wolę pracować sam - nie ukrywa A. Krause. - Nie muszę nikomu organizować zajęcia, martwić się, jak trzeba mogę być w pracy do 21., jak jest mniej roboty, to do 15. Wiem też dokładnie, ile spalają moje dwa samochody do transportu opon, Iveco Daily i Renault Midlum.

Wyrusza po oponiarskie odpady w promieniu 200 km od Olsztyna, choć bywa, że i na większe odległości, zależy od opłacalności. Zabiera opony przeważnie z zakładów komunalnych, do których oddają je mieszkańcy. Inni dostawcy to stacje demontażu pojazdów, rolnicy, niekiedy serwisy ogumienia.

Obecnie obowiązuje zasada „oddajesz śmieci, płacisz”. Fizycznej pracy z załadunkiem bywa sporo, czasem pomogą pracownicy z tych zakładów, ale nie zawsze. Każdego kontrahenta pan Adam informuje, że jeśli opony okażą się zanieczyszczone, co często zdarza się u rolników, będą dopłaty. Nie robi tego specjalnie, po prostu brudne opony to i brudna podłoga w ładowni, a trzeba ją przecież wyczyścić. Wszystkie odpady zawozi do Gumeko w Pelplinie, w woj. pomorskim. Chwali współpracę z tą firmą. Trwa to już osiem lat.

Żaby i w górę

Serwis jest tak urządzony, że dwa stanowiska znajdują się na utwardzonej części placu, w tym jedno z podnośnikiem kolumnowym. A. Krause zaznacza, że praca z takim podnośnikiem bywa często odbierana jako bardziej profesjonalna, ale w praktyce robota przebiega szybciej przy pomocy żab. Zanim ustawi się ramiona podnośnika pod podwoziem samochodu, można już mieć odkręcone dwa koła z jednej strony. Wszak wystarczy unieść koło na jakieś 5 cm, aby je odkręcić. Wyżej zazwyczaj nie trzeba. Zresztą A. Krause nie wykonuje żadnych usług mechanicznych, a te wymagałyby oglądania samochodu od spodu. Maszyny znajdują się w budynku obok (przenoszenie kół jest więc ograniczone), demontaż, wyważanie, montaż przebiega pod dachem. Oczywiście tak samo prostowanie obręczy, stalowych i aluminiowych - A. Krause nie korzysta z żadnych podwykonawców.

- Dla klientów ważne jest, że wiedzą, kto obsługuje ich auta, a nie chwaląc się, robię to dobrze - A. Krause wypowiada się bez fałszywej skromności. - Klienci też często zdają się na moje porady dotyczące doboru opon. Nie zawsze najdroższe są najbardziej odpowiednie. Jeżeli ktoś porusza się po bocznych drogach, przykładowo leśnych, zaśnieżonych zimą, to potrzebuje przede wszystkim opon z agresywnym bieżnikiem. Tańsze gumy, ale odpowiednio dobrane, zdadzą egzamin.

Opony w Trękusku są tylko nowe i na zamówienie. Kiedyś A. Krause oferował również używane, ale stracił do nich przekonanie. Może być z używanymi za dużo niespodzianek. Sprawdzasz po porządnym napompowaniu dwa razy, a potem mogą wystrzelić na samochodzie. Po prostu nie wiesz, co w nich jest, co w nich siedzi, a skoro ktoś się ich pozbył, mimo wysokiego jeszcze bieżnika, chyba coś było nie tak.

Przy takiej - dosłownie - indywidualnej działalności nie ma sensu robić zapasów ogumienia do sprzedania. Teraz jest taki wybór na rynku, że oznaczałoby to tylko mrożenie pieniędzy. Ktoś by chciał dany rozmiar, ale inną markę i odwrotnie. A. Krasue z reguły wysyła do klientów trzy linki zawierające konkretne propozycje, a jedną z nich szczególnie poleca. Głównym dostawcą opon jest Handlopex. Jego olsztyński oddział mieści się niedaleko Trękuska. Najczęściej A. Krause sam odbiera towar.

Cennik przekładek zaczyna się od 25 zł za koła na stalowych obręczach, czyli od 100 zł za cztery. W przypadku alu 30 zł i 120 zł, dopłata za run-flaty 15 zł (60 zł), przechowalnia 60 zł. Zaworki gratis, natomiast za zapieczone koło kierowca dorzuca 10 zł. Naprawy (cała robota) kosztują od 70 zł, na materiałach Tip-Topolu. Także w tym przypadku A. Krause ceni sobie stałą, długoletnią współpracę, zarówno z marką, jak i z konkretnym dostawcą materiałów. Nie ma sensu „skakać”, że może gdzieś jest parę złotych taniej. Poza osobowymi A. Krause zajmuje się wieloma innymi rodzajami opon. Budowlane i rolnicze najczęściej są przywożone do serwisu przez klientów.

Auta małe i duże

Każdy, kto zajrzy do biura pełniącego zarazem funkcję poczekalni, musi zauważyć liczne modele samochodów poustawiane przede wszystkim na jednej ze ścian. Są to plastikowe miniatury pojazdów ciężarowych i dostawczych, w skali 1:24, wykonane przez pana Adama. Do modelarstwa wciągnął go starszy syn, obecnie 18-letni Maciej, który również zajmuje się wulkanizacją oraz dodatkowo detailingiem samochodowym (młodszy syn Mateusz ma 11 lat). Maciej pasjonuje się bardziej miniaturami lotniczymi, w których króluje skala 1:72. Modele samochodów mają silniki, wszystkie elementy podwozia, wyposażenie kabin, również ruchome części, jak dźwig HDS. Niektóre zostały zmodyfikowane, nie są tylko sklejeniem tego, co znajdowało się w pudełku, jeden z modeli ma na skrzyni napis „Utylizacja opon Olsztyn”. 

- Niesamowita odskocznia od codziennych zajęć - przyznaje A. Krause. - A jak wciąga! Niby zaplanuje się, że siedzę nad modelem jakiś czas, ale okazuje się, że jeszcze trzeba coś zrobić. Czas leci bardzo szybko i nie chce się odejść. Może trzeba wyprowadzić psa, albo skoczyć po bułki, ale model też ważny. Poza tym niekiedy trzeba pozbierać informacje, dowiedzieć się czegoś więcej o konkretnym samochodzie, czy zabudowie.

Hobby pana Adama to również prawdziwe, stare samochody. Z nieukrywanym zadowoleniem pokazuje Pobiedę. Ten wóz był znany w naszym kraju jako licencyjna Warszawa M-20, ta garbata. Ale tutaj mamy do czynienia z oryginałem, radzieckim GAZ M-20 Pobieda.

Pobieda to po rosyjsku zwycięstwo, w tym przypadku nad Niemcami w II wojnie światowej. Egzemplarz z 1950 r., który większość życia spędził na Ukrainie, prezentuje się znakomicie, ma nawet imię. Mania, taka jest zresztą indywidualna rejestracja. Dlaczego z białym tłem, a nie żółtym, wyróżniającym pojazdy zabytkowe? Zdaniem A. Krause, tak jest łatwiej, wygodniej. Wóz z żółtymi tablicami staje się prawie własnością państwa, decyduje o nim wojewódzki konserwator zabytków. Na renowację czeka jeszcze starszy wehikuł, Opel Kapitan z 1939 r., będzie co robić zimą. A. Krause wyjaśnia swoje podejście do oldtimerów.

- Moim celem jest odnowienie samochodu, a nie jego całkowita restauracja, rozbieranie, budowanie wręcz od nowa. Chcę zachować jak najwięcej z oryginału, z oryginalnych części. Liczy się też to, że wiele prac wykonuję sam, nie oddaję samochodu do innych warsztatów.

Tekst: Jacek Dobkowski

Zdjęcia: J. Dobkowski,
Fotografia Daria Mokańska

Przegląd Oponiarski 12/217 (Grudzień 2023)

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń