Andar Anna Metrykowska-Tamul w Zielonej Górze - Starym Kisielinie

Opony wystarczą

Są serwisy, zazwyczaj w dużych aglomeracjach, co żyją tylko z opon i felg. Przykładowo w Warszawie, nawet czynne non stop, do których w nocy zaglądają taksówkarze i pechowi kierowcy po złapaniu gumy. Nasza branża jest zróżnicowana. Okazuje się, że można prowadzić wyłącznie oponiarski, niewielki serwis na obrzeżach 140-tysięcznego miasta, takiego jak Zielona Góra. Stolica województwa lubuskiego, a dokładniej jedna z dwóch stolic (wojewoda urzęduje w Gorzowie Wielkopolskim), ale żadna przecież metropolia, do kilkuset tysięcy mieszkańców daleko. Tym większe uznanie dla Anny Metrykowskiej-Tamul, właścicielki firmy Andar w Zielonej Górze - Starym Kisielinie, przy ul. Pionierów Lubuskich 27, że potrafi z powodzeniem rozwijać działalność stricte oponiarską.

Do tego godziny otwarcia nie są jakieś długie, 8-17, od poniedziałku do piątku. Soboty? Wtedy trzeba odpoczywać, wszak za dwa dni kolejny tydzień wypełniony pracą. Lepiej posilać się powoli, małą łyżeczką - stara, dobra zasada. Zresztą, czy do fryzjera umawiamy się wtedy, kiedy on pracuje, przykładowo na przyszły tydzień, czy wtedy, kiedy nam wygodnie? Tak dodatkowo argumentuje pani Anna, powołując się na inną, usługową branżę. A żeby zakończyć wątek geograficzny, Stary Kisielin stanowi od ośmiu lat część Zielonej Góry, na jej wschodnich krańcach, ale bywa traktowany jako odrębna miejscowość, którą pozostawał przez kilkaset lat.

Poczekalnia pierwsza klasa

Poza ściśle oponiarskim zakresem Andar wyróżnia się poczekalnią. Wcześniej do dyspozycji było biuro, trzeba przyznać, niewielkie. Od dwóch lat poczekalnia to odrębny, elegancki, bogato przeszklony pawilon, w niewielkiej odległości od warsztatu - ot, parę kroków. Pawilon klimatyzowany i ogrzewany, więc komfortowo całoroczny. Ale jak zaznacza właścicielka firmy, niektórzy klienci i tak czasem przebywają w biurze, aby popytać, porozmawiać. Ponieważ pani Anna, ani jej mąż Dariusz Tamul z pewnością do milczków nie należą, zawsze znajdzie się temat, niekoniecznie wprost związany z samochodami czy ogumieniem. Bo relacje z ludźmi są szalenie istotne. A dobro wraca, pewnie że wraca, więc w miarę możliwości firma angażuje się we wspieranie lokalnego sportu. Przykładem żużlowiec Mateusz Tonder, wychowanek zielonogórskiego Falubazu, obecnie zawodnik klubu H. Skrzydlewska Orzeł Łódź, albo piłkarze Drzonkowianki Racula. A propos Raculi, to wieś wcielona, jak Stary Kisielin, do miasta. Mieszka tam jeden z klientów, Andrzej Huszcza, legenda Falubazu, znany doskonale kibicom czarnego sportu nie tylko w Polsce. Człowiek pogodny, wiecznie uśmiechnięty.

- My także nie narzekamy - deklaruje pani Anna. - Należy podchodzić do życia, do pracy, optymistycznie. Najważniejsze, aby klienci do nas wracali. Nie chodzi o to, żeby zarobić raz. Mamy wielu klientów z polecenia, co bardzo nas cieszy. W internecie można różne rzeczy pisać i zbierać pozytywne opinie, ale jeżeli ktoś nas poleca, to na pewno jest zadowolony z naszej oferty i pracy. Staramy się robić to, na czym się znamy, nie rozpraszamy się na mechanikę czy klimatyzację, nawet na opony motocyklowe. Są w Zielonej Górze firmy, które zrobią to profesjonalnie. 

Dwa plus jeden

Dwa stanowiska znajdują się wewnątrz, w razie potrzeby można obsługiwać dwa kolejne samochody na podjeździe przed budynkiem. Pracownik jest jeden, Mateusz Nowak, do tego pomaga mąż. Zajęcia nie brakuje. Standardowo przekładka zajmuje pół godziny, lecz oczywiście nie dotyczy to bardzo dużych rozmiarów, przykładowo 21-calowych. Dłużej pracuje się też przy niektórych run-flatach, o twardszych ściankach niż w zwykłych oponach.

Rzut oka na cennik, wystawiony w poczekalni. Przekładki zaczynają się od 80 zł, przy stalowych felgach oraz od 120 zł w przypadku aluminiowych. Przechowalnia kosztuje 80 zł, jedna stawka niezależnie od gabarytów opon czy kół, tak prościej. Naprawy osobowego ogumienia od 50 zł, w tej cenie jest cała praca, nie tylko zaaplikowanie kołka czy łatki.

Nie należą do sieci

Andar jest samodzielny, nie należy do żadnej sieci i raczej nie zamierza, więc ma całkowitą swobodę w doborze marek i rozmiarów ogumienia. Nie musi realizować wyznaczonych planów sprzedaży czy celów. Obsługuje samochody osobowe i dostawcze do 3,5 tony dopuszczalnej masy całkowitej. W praktyce wygląda to tak, że sprzedają się przeróżne opony, choć najczęściej takie jak Dębica czy Matador. Również chińskie, z nimi jest taka sprawa, że trzeba mieć je w magazynie. Przede wszystkim dlatego, że jeżeli się skończą, na kolejną dostawę z Chin można czekać długimi tygodniami.

W przypadku innych marek nie ma takiej potrzeby. Współpraca z hurtowniami (Inter Cars, Handlopex, Latex) przebiega bez zakłóceń. Ich logistyka jest dopracowana i precyzyjna. Ponieważ klienci umawiają się na konkretny termin, można tak zgrać, że nowe opony będą czekały w serwisie.

Opony używane mają, ale tylko takie które zostawili klienci, po sprzedaży swego auta. Obręcze podobnie, choć oczywiście można zamówić nowe. Nie prowadzą opon bieżnikowanych, tutaj szefowa i pracownik są absolutnie zgodni. Bieżnikowana nie zawsze da się dokładnie wyważyć. Nie chcą mieć problemów z reklamacjami.

- Kiedyś myśleliśmy o drugim serwisie - mówi A. Metrykowska-Tamul. - Jednak wiązałoby się to z dużymi kosztami, podatki, opłaty mamy w Polsce ogromne. Tutaj jesteśmy u siebie, w innym miejscu trzeba by wynająć lokal.

Sprzedaż w internecie

Internet jest dla Andaru polem działalności, sprzedają na kilku portalach, opony trafiają do całej Polski. Owszem, wielu kierowców przyjeżdża do Starego Kisielina ze „swoimi” cenami, najczęściej z Oponeo, lecz to są koszty tylko samych gum. Po dodaniu montażu okazuje się, że wychodzi na to samo. A przecież odpada możliwość pomyłki przy samodzielnym, internetowym zamawianiu przez kierowcę - cale, profile, indeksy, nie każdy musi się w tym perfekcyjnie orientować. Ba, nawet w głównym rozmiarze opony można się pomylić. Jeżeli ktoś zamówi opony w internecie, a montaż w Andarze, proszę bardzo, tylko musi zdawać sobie sprawę, że Andar nie odpowiada za towar. Ale bywa i tak - wzdycha pani Anna - że ciężko zostawić klienta samego po uszkodzeniu takiej opony i pomaga się mu w kłopocie.

„Andary” przyjechały

Swego czasu, gdy państwo Tamul mieszkali w Niemczech, brat pani Anny oznajmiał, że właśnie „Andary” przyjechały. Zbitka imion Anna i Dariusz została potem nazwą firmy. Słowo Andar może też oznaczać „Anna jest moim darem”, uśmiecha się pani Anna z błyskiem w oku. Firma działa od 2000 r. Wpierw wynajmowała przyczepy kempingowe, oponami zajmuje się od 11 lat. Przeprowadzka przytrafiła się jedna, z sąsiedniej posesji mamy pani Anny na swoją. Obecnie przyczepy to działka najmłodszej córki, 22-letniej Julii. Dwie starsze to Manuela (29 l.) i Nicole (30 l.). Rozmawiając osobiście z panią Anną trudno uwierzyć, że ma 9-letniego wnuczka - Widzi pan, jak opony dobrze wpływają na cerę. Olivier z wnucząt jest najstarszy, Zuzanna liczy sobie pięć, Wiktor - dwa latka.

Anna i Dariusz są kibicami żużla, wyruszają też na wycieczki kamperem, w Polskę, gdzie oczy poniosą. Czasem dwie pasje łączą się, bo oglądają transmisje zawodów podczas takich wypadów. Hobby M. Nowaka od dzieciństwa jest motoryzacja. Samochód musi być głośny, niski i szybki, jak jego stuningowane BMW 3 Coupe E46. Piękne auto, teraz takich BMW już nie robi.

Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski

Przegląd Oponiarski 7-8/213 (Lipiec-Sierpień 2023)

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń