Organizatorów brak

Większość chciałaby tylko startować w rajdach

Z Janem Balcerakiem (ps. Broda), prezesem Automobilklubu Toruńskiego, rozmawia Sławomir Górzyński.

- Przez prawie 25 lat organizowałeś między innymi amatorskie rajdy na przepięknych trasach najpierw wokół Nowego Miasta Lubawskiego, a potem Brodnicy. W tym roku po zorganizowaniu 26. rajdu postanowiłeś przekazać pałeczkę organizatora komuś innemu, młodszemu? Wyczerpałeś zapasy pomysłów czy po prostu z racji wieku jesteś już tym zmęczony?

- Pomysłów nigdy mi nie brakowało ani nie brakuje. Decyzja ta wiąże się z moim peselem. Czas płynie, lata lecą i człowiek nie młodnieje, a wręcz przeciwnie. Była to decyzja bardzo trudna podjęta tydzień przed rozpoczęciem rajdu, kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jednak kosztowało mnie to przynajmniej dwa tygodnie nieprzespanych nocy. Wybrałem zdrowie, no i chciałem zachęcić młodzież do większego zaangażowania się w sprawy AT i organizacji Rajdu Brodnickiego (RB). Niestety byłem dużym optymistą. Na szczęście po kilku tygodniach niepewności i zachęcania do przejęcia pałeczki zgłosił się mój zastępca, wiceprezes ds. sportowych AT oraz dyrektor sportowy na RB - Patryk Brejniak. Umówiliśmy się, że nie odetnę się definitywnie od RB. Będę nadal zaangażowany w jego organizację. Stworzyłem ten rajd i chciałbym, aby w kolejnych latach była jego kontynuacja. To jest moje dziecko.

- Czy w edycje rajdu wliczone są też te, które odbywały się wokół Nowego Miasta Lub.?

- Gdyby wliczyć w to jeszcze te kilka z okolic NML, to byłoby chyba w sumie 25 edycji. A wracając do Rajdu Brodnickiego. Wydawało się, że przez te dwie dekady wychowam następcę, który chętnie przejmie moje obowiązki. O zgrozo! Pomyliłem się bardzo. Automobilklub Toruński jest organizatorem tej imprezy i bierze całą odpowiedzialność za wszystko co się z tym wiąże. Najgorsze jest to, że nie udało mi się przez te 20 lat zachęcić nikogo z Brodnicy, aby przejął pałeczkę działacza i organizatora rajdu.

- Czy Rajd Brodnicki jest wzorowany na innych tego typu imprezach?

- Jak już wspomniałem RB zaczął się od prób zręczności, które organizowaliśmy wokół Nowego Miasta Lub. Nie ukrywam, że wzorowałem się na Rajdzie Kormoran, który później został przemianowany na Rajd Polski. Jego wszystkie odcinki rozgrywane są na drogach szutrowych. Podobnie jest na RB. Za namową ówczesnego wójta gminy Zbiczno Tadeusza Fuksa, który także był zafascynowany rajdami samochodowymi, kilka odcinków ulokowaliśmy na tym terenie. A skoro docieraliśmy do Zbiczna to trudno było nie zahaczyć o Brodnicę, gdzie trafiliśmy na dobry grunt. Zresztą ówczesny burmistrz, Leon Krysiński, spojrzał na tę imprezę bardzo przychylnie. Przez cztery rajdy nowomiejskie zarówno Zbiczno jak i Brodnica znajdowały się w ramach rajdu. Po podziale administracyjnym kraju Nowe Miast Lub. trafiło do woj. warmińsko-mazurskiego i siłą rzeczy w 2002 roku rajd przeniósł się do Brodnicy. Mocno w ten rajd zaangażował się Przemysław Majchrzak, wtedy kierownik oddziału Nowości w Brodnicy. Został nieformalnym rzecznikiem prasowym imprezy.

- Czy w historii rajdu były jakieś zdarzenia, które mogą być kanwą do anegdot?

- Owszem jest taki motyw związany z kolejnymi jego edycjami. Doliczył się tego właśnie Przemek, który stwierdził, że nie było rajdu nr 5 tylko od razu sześć. Po przemyśleniu stwierdziłem, iż nie będzie za to rajdu nr 13 tylko 12, a potem od razu 14. Niestety okazało się, że syndrom „13” i tak działał. wszystko szło wtedy jak po grudzie. Były „dzwony”, czyli kolizje zawodników z przeszkodami w trakcie poszczególnych odcinków, a i pogoda wtedy także była fatalna. Na dodatek szwankowała łączność. Zacząłem od rajdu numer pięć, a skończyłem na 26. W sumie szefowałem 20 edycjom.

- Mimo że to rajd regionalny i amatorski, to jednak startuje w nim kilkadziesiąt załóg z całej Polski, trzeba ściągnąć sędziów, zadbać o imprezy towarzyszące, nagrody, itd. Ile trwa przygotowanie tego typu imprezy?

- Kończy się jeden rajd i za chwilę zaczynamy przygotowania do kolejnej edycji. Praktycznie w końcówce roku musimy podać termin do ogólnopolskiego kalendarza imprez motoryzacyjnych. Największa liczba załóg, 98, zdarzyła nam się w ósmej edycji. Wtedy ruch drogowy w mieście został całkowicie zablokowany przez startujących w RB. Przygotowania zaczynamy od rozmów z przedstawicielami samorządów, które chętnie włączają się, ale są bardzo oszczędne w partycypacji w kosztach. Sami musimy przed rajdem i po, równać drogi. Są to szutrowe odcinki i każda ulewa powoduje spore szkody. Tak było w tym roku. Po deszczach drogi wyznaczone do rajdu były tak zniszczone, że nie dało się po nich jeździć. Musieliśmy równać niektóre odcinki nawet 4-5 razy.

- Jak długi jest to rajd? Czy co roku odbywa się tymi samymi trasami?

- Jeździmy tylko po odcinkach szutrowych. W czasie imprezy drogi są wyłączone z normalnego ruchu. Łączna suma czasów z wszystkich odcinków specjalnych tworzy wynik. Im niższy wynik tym lepsze miejsce. Poza odcinkami uczestnicy muszą poruszać się zgodnie z obowiązującymi przepisami ruchu drogowego. Odcinki specjalne mają sumaryczną długość około 20-30 km. Łącznie z dojazdami jest to jakieś 70-100 km.

- Jaki stopień trudności posiadają OS (odcinki specjalne) w Rajdzie Brodnickim?

- Dla kogoś, kto po raz pierwszy nimi jedzie należą na pewno do trudnych, jeśli nie bardzo trudnych. Każdy uczestnik ma obowiązek zapoznania się z trasami. Harmonogram rajdu jest tak dopasowany, aby każdy mógł zdążyć. Dajemy jeden dzień przed jego rozpoczęciem na dokonanie badania technicznego i sprawdzenia trasy przez załogi. Niby to jest rajd amatorski, ale uczestnicy starają się naśladować zawodowców. Przedstawiciele załóg jeżdżą przed rajdem i sprawdzają jak wygląda trasa.

- Raj Brodnicki to nie jedyna impreza przygotowywana w ciągu roku przez AT dla wielbicieli sportów motorowych. Przypomnij co jeszcze organizujecie?

- Toruński Rajd Samochodowy, który w tym roku był zorganizowany po raz 55. Pierwszy odbył się w 1967 roku i nie miał ani jednej przerwy. Rajdowi nie zaszkodził ani stan wojenny w latach 80., ani pandemia koronawirusa w 2020 roku. Wszystko odbywało się wtedy pod rygorem sanitarnym. Poza tym Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Torunia (RSMT), które mają cztery rundy. Ostatnia organizowana jest pod koniec listopada. Na koniec sezonu zaś przygotowujemy Nocne Kryterium Asów Bis dla wszystkich uczestników imprez motoryzacyjnych, którzy startowali w bieżącym roku. Dotyczy to nie tylko imprez Automobilklubu Toruńskiego, ale wszystkich  działających w Polsce. Kryterium jest rozgrywane na torze raillycrossowym. Do tego są jeszcze trzy rundy Toruńskiego Mistrza Kierownicy dla amatorów. To impreza z nutką sportu zawodowego, aby zachęcić młodzież do brania udziału w rajdach. Jest to bardziej impreza sprawnościowa odbywająca się na asfalcie. Jeździli Jacek i Kuba Ptaszkowie, Darek Topolewski, prezes Oponeo. Z naszych zawodników Łukasz Światowski - zwycięzca Mistrzostw Polski, Maciej Kula, który także stawał na podium. Jest to miejsce dobre na zdobycie doświadczenia, by potem startować w imprezach stricte zawodowych.

- Jak ważnym elementem w rajdach samochodowych są opony?

- Bez nich nikt nie ruszy w trasę. Zresztą bez dobrych gum nie ma po co odpalać rajdowego auta. Tak samo jak bez niezawodnych amortyzatorów, hamulców nie ma szans na wywalczenie dobrego miejsca. W rajach, o których mówiłem powyżej wystarczą dobre opony z homologacją dopuszczającą do ruchu po drogach publicznych. Natomiast w Toruńskim Mistrzu Kierownicy oprócz klasy „Gość”, wszystkie auta muszą mieć literkę „E”, czyli homologację drogową. Klasa „Gość” może jechać na oponach sportowych bez homologacji, ponieważ nie są uwzględniani w klasyfikacji generalnej. Natomiast W RSMT mogą być opony, które nie muszą poruszać się po drogach publicznych.

- Czy po przekazaniu obowiązków związanych z RB odpuszczasz też wszystkie inne imprezy organizowane przez AT?

- No nie. Tego nie mogę zrobić, chociaż chętnie część przekazałbym innym osobom, ale - jak powiedziałem wcześniej - chętnych brak. Same wyjazdy do Brodnicy pochłaniają dziennie trzy godziny. Trzeba wystąpić o wszelkiego rodzaju pozwolenia do Policji, władz samorządowych. Rajd Brodnicki powinien przygotowywać sztab ludzi. Jednak od lat tak było, że wszystko spadało na moje barki. A obecnie to już - jak dla mnie - za dużo. Być może wynikało to też z tego, że uważałem, iż nikt tak tego nie przygotuje, nie załatwi, jak ja. Być może Patryk będzie umiał podzielić obowiązki na więcej osób, bo jak zaznaczyłem, ma trochę inny styl pracy. Od wielu lat w AT pracujemy społecznie, nikt żadnych korzyści finansowych z tego nie ma. Dzisiaj trudno poświęcać swój wolny czas na pracę społeczną, bo każdy goni za pieniędzmi, aby jakoś żyć.

- Jednym słowem bycie prezesem Automobilklubu Toruńskiego to właściwie tylko satysfakcja...

- Zdecydowanie tak. Są etatowi pracownicy AT, ale działacze pracują społecznie, w tym prezes. W tym roku przeszedłem na emeryturę, dlatego wolnego czasu będę miał jeszcze mniej (śmiech). Wiadomo - emeryci praktycznie są non stop zajęci. Dalej prowadzę swoją firmę i będę ją prowadził, bo wszyscy mówią, że do emerytury trzeba dorobić, żeby jakoś żyć. W 2022 roku minęło mi 46 lat jak działam społecznie w AT i dla PZM.

- Co - oprócz satysfakcji - daje działalność społeczna w AT i PZM?

- Otrzymałem wszystkie dostępne odznaczenia. Jednak nie są to tzw. ordery chlebowe, za które otrzymuje się gratyfikację finansową do emerytury. Mam także Srebrny Krzyż Zasługi, który otrzymałem dzięki ówczesnemu staroście nowomiejskiemu panu Wacławowi Derlickiemu.

- Jednakże to nie wszystko co robisz. Od kilku lat - dzięki wyhodowanej, teraz już siwej brodzie, jesteś zapraszany do bycia św. Mikołajem. Masz nawet pseudonim Broda, nadany Ci przez automobilowe środowisko. Jak to się zaczęło?

- Od rzucenia w 1986 roku palenia papierosów. Wtedy zacząłem zapuszczać brodę. Do tego czasu nie paliłem tylko w czasie snu. Przypadkowo zaczęło się od Kaszpirowskiego, który mnie zahipnotyzował tak, że po seansie z nim w poznańskiej Arenie, momentalnie rzuciłem palenie. Po raz pierwszy jako św. Mikołaj wystąpiłem w 1989 roku. Od tego czasu zapraszano mnie na różne imprezy związane ze Świętami Bożego Narodzenia, gdzie głównie bawiłem dzieci, ale również motosportowe. Na przykład z Robertem Kościechą - znanym toruńskim żużlowcem - jeździłem motocyklem żużlowym po lodzie na Tor-Torze.

- Bierzesz też udział w różnych kastingach i to z sukcesami.

- Tak. Ostatnio wybrany zostałem do sesji fotograficznej wykonywanej przed świąteczną kampanią jednej z większych sieci handlowych w Polsce. Występuję tam w niebieskim stroju św. Mikołaja. Będę w reklamach w telewizji, w sieci internetowej oraz w gazetach.

- Jesteś już na emeryturze, jednak nie kończysz działalności w AT, mimo że to praca społeczna? Czy bierzesz taką ewentualność, że rozstajesz się z tym środowiskiem?

- Nie biorę tego pod uwagę. Ze sportem samochodowym, motoryzacją mam do czynienia od dziecka. Zawsze pasjonowały mnie rajdy. Pierwszych większych emocji dostarczył mi w 1972 roku wyścig samochodowy, który odbywał się na toruńskim lotnisku. Zjechali się najwięksi polscy kierowcy - m. in. Sobiesław Zasada, Mieczysław Smorawiński, Robert Mucha, Marek Varisella. Wtedy byłem za młody, aby pomagać w przygotowaniach. Jednak, gdy tylko skończyłem 18 lat, od razu zapisałem się do Automobilklubu Bydgoskiego delegatury w Toruniu. Było to 2 lutego 1976 roku. W tym też roku odłączyliśmy się od Bydgoszczy i powstał samodzielny AT w Toruniu. W tym roku minęło 46 lat, jak jestem jego członkiem. Dopóki sił wystarczy będę AT wspierał i pomagał.

- Aby przygotować tych przynajmniej 10 dużych imprez motorowych w ciągu roku potrzeba sporo osób do pomocy. Ilu masz działaczy w AT Toruń?

- W najlepszym okresie było takich osób kilkaset. Niestety, z roku na rok chętnych do działania społecznego ubywa. Ludzie gonią za pieniędzmi. W tej chwili takich prawdziwych działaczy pozostała garstka. I to nie jest problem tylko toruński. W innych automobilklubach jest podobnie. Czasami, aby zorganizować nawet najmniejszy rajd, trzeba ściągać sędziów z różnych rejonów kraju. A przecież nie robią tego za darmo. Czasami z trudem udaje się obsadzić taką imprezę. To pokazuje skalę problemu. Każdy chciałby uczestniczyć, a nie brać udział w organizacji i przygotowaniu imprez. Na koniec chciałbym życzyć wszystkim pasjonatom motoryzacji, aby doczekali prezentów pod choinką. A tak na co dzień szerokiej drogi i dobrej przyczepności.

- Dziękuję za rozmowę.

Przegląd Oponiarski 12/206 (Grudzień 2022)

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń