Z najnowszego raportu Exact Systems „MotoBarometr 2022”, który swoim badaniem obejmuje niemal tysiąc przedstawicieli branży motoryzacyjnej z 11 krajów europejskich, jasno wynika, że po pandemii i wojnie już nie będzie tak samo.
Dotyczy to zwłaszcza cen. W wyniku pandemii COVID-19 i wojny na terenie Ukrainy automotive najbardziej odczuło rosnące koszty surowców koniecznych do produkcji części lub podzespołów oraz koszty związane z inflacją. W 10 na 11 badanych krajów oba te elementy znalazły się w TOP3 wskazań. W Polsce takich odpowiedzi udzieliło odpowiednio 61 proc. i 44 proc. respondentów, a 58 proc. wskazało na koszty mediów, w tym energii, gazu i wody.
- Pandemia mocno wpłynęła na rynek surowców energetycznych i metali, powodując wzrost cen zakupu towarów. Automotive dotkliwie to odczuło szczególnie na przełomie 2020 i 2021 roku, ale po znacznym spowolnieniu, nadeszło wyczekiwane odbicie. Nie trwało jednak długo - 24 lutego br. Rosja zaatakowała Ukrainę, co zagroziło wielu gałęziom globalnej gospodarki, w tym automotive. Kłopoty widoczne są właściwie w każdym badanym kraju. I chyba nikogo nie dziwi podnoszenie przez producentów cen pojazdów i części do nich. To najczęściej wskazywana reakcja branży na rosnące koszty prowadzenia działalności w niemal wszystkich badanych krajach. W Polsce powiedziało tak 57 proc. zapytanych - zwraca uwagę Paweł Gos, prezes zarządu Exact Systems.
Odmienny pogląd na rosnące koszty prowadzenia działalności mają tylko przedstawiciele niemieckiego automotive, którzy najczęściej wskazali na koszty pracowników oraz mediów.
Wyższe ceny, a co z elektromobilnością?
Na pytanie „Co trwale zmieniły pandemia i wojna w branży motoryzacyjnej?” w 7 na 11 badanych krajów, w tym w Polsce (62 proc.), przedstawiciele zakładów motoryzacyjnych najczęściej odpowiedzieli, że produkowane pojazdy będą droższe. Na Półwyspie Iberyjskim najtrwalszym skutkiem ostatnich wydarzeń, w opinii najliczniejszej grupy zapytanych, będzie przejście z produkcji „just in time” na „just in case”.
Tylko w Belgii i Holandii duża grupa respondentów wskazała na szybsze dokonanie się rewolucji elektromobilnej w efekcie pandemii i wojny (odpowiednio 60 proc. i 71 proc.). W innych krajach na ten element zwróciło uwagę co najwyżej kilkanaście procent osób. Natomiast nasi zachodni sąsiedzi uważają, że trwałą zmianą będzie większa regionalizacja produkcji.
- Na ograniczeniu dystansu pomiędzy klientem a dostawcą może sporo zyskać rynek europejski. Producenci, którzy mają swoje fabryki w Europie, będą częściej szukać partnerów w bliższych lokalizacjach, rezygnując z dostawców z Azji. Jednak ta sama zasada zadziała zapewne w drugą stronę, czyli oddalone od Europy fabryki mogą chętniej nawiązywać współpracę z lokalnymi firmami - mówi prezes Exact Systems.
Wysoki rachunek zapłacą kierowcy
Problemy branży motoryzacyjnej nie pozostają bez wpływu na klientów końcowych. Przedstawiciele motozakładów w Polsce zapytani o najważniejsze konsekwencje, jakie odczują kierowcy, najczęściej wskazywali na długi czas oczekiwania na samochód (61 proc.), wzrost cen (48 proc.) oraz paliw (43 proc.). Podobny zestaw skutków wskazywali respondenci w innych krajach objętych badaniem.
Jakich podwyżek cen aut mogą spodziewać się Polacy w najbliższych miesiącach? W opinii 81 proc. przedstawicieli zakładów motoryzacyjnych wyniosą one maksymalnie 20 proc. Z czego 33 proc. zapytanych wskazuje na maksymalny wzrost cen aut o 5 proc., 20 proc. zapytanych - wzrost o 10 proc., a 28 proc. zapytanych - wzrost do 20 proc. Co dziesiąty respondent jest większym pesymistą i spodziewa się podwyżek rzędu 20-50 proc.
- Ze wzrostem cen samochodów mamy do czynienia już od kilku lat, jednak pandemia i wojna mocno go przyspieszyły. I mam tutaj na myśli nie tylko modele z salonów, ale także auta używane. Nierzadko kierowcy, którzy sprzedawali w tym roku swój 2- czy 3-letni samochód, uzyskiwali za niego cenę równą lub podobną do tej, jaką zapłacili przy wyjeździe z salonu. Tak się dzieje, gdy popyt przewyższa podaż. Ale nie możemy zapomnieć także o innych czynnikach, niezależnych od pandemii czy wojny. To przede wszystkim regulacje Unii Europejskiej w zakresie emisji spalin, którym muszą sprostać producenci - mówi Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems.
Jeszcze starsze auta na polskich drogach
W tegorocznym raporcie Exact Systems zapytał także o „motozachowania”, jakie wywołuje wśród Polaków pandemia lub wojna. 2 na 3 zapytanych przedstawicieli zakładów motoryzacyjnych uważa, że obecnie więcej klientów odkłada wymianę swojego pojazdu na nowy model (68 proc.), a co trzeci jest zdania, że częściej Polacy będą kupować pojazdy „z drugiej ręki” (31 proc.). Te dwie odpowiedzi prowadzą do smutnego wniosku - polskie drogi będą się jeszcze bardziej starzeć. Co piąty respondent wskazał, że w wyniku obecnych zdarzeń społeczno-gospodarczych, więcej osób rozważy zakup e-samochodu (21 proc.).
- Niestety w naszym kraju cały czas jest niska świadomość konieczności przejścia na e-pojazd oraz brakuje zachęt finansowych i pozafinansowych, które pozwoliłyby większej grupie klientów wybrać auto z elektrycznym napędem. Jeszcze przed pandemią, a nawet na jej początku, spodziewaliśmy się, że auta spalinowe będą drożeć, a elektryczne stanieją. Jednak nic takiego się nie dzieje, na co wpłynęły skutki pandemii i wojny, w szczególności rosnące ceny surowców potrzebnych do produkcji. To niestety nie pomoże w „zielonej rewolucji”, bo Polaków po prostu nie stać na średniej klasy samochód elektryczny. Tylko ze wsparciem rządu, zarówno po stronie popytowej jak i podażowej, uda nam się „zazielenić” tablice rejestracyjne - prognozuje J. Opala z Exact Systems.
Źródło: Exact Systems
Fot.: Niek Verlaan, Pixabay