Autowulkanizacja Walesiak w Szczytnie: Koncentracja na oponach

Powiatowe, 23-tysięczne Szczytno w województwie warmińsko-mazurskim, miasto kojarzone z piękną przyrodą, pełną lasów i jezior, z Krzysztofem Klenczonem, tudzież szkołą policyjną. Przy ul. Moniuszki 14, od ponad 30 lat, mieści się Autowulkanizacja Walesiak. Firmę wyróżnia kilka charakterystycznych cech. Jest prowadzona przez rodzeństwo, jest bardzo dobrze wyposażona w sprzęt. Podczas sezonu przekładek na jedno umówione auto przeznacza godzinę, a nie pół. Ma w magazynach zapasy opon, dętek, materiałów naprawczych itd.

Prawie cała działalność to obsługa i sprzedaż ogumienia oraz felg do wszelkiego rodzaju pojazdów. Jak się okazuje, można w ten sposób funkcjonować również w niedużym ośrodku. Maszyny do obsługi ogumienia znajdują się na półpiętrze, co wymaga dźwigania kół tam i z powrotem, ale ma też dobre strony. W chłodniejsze dni ludzie pracują w ciepłym, zamkniętym pomieszczeniu, a nie w niedogrzanej hali.

Firma należy do Bogdana Walesiaka (wymieniam go pierwszego, bo najpierw był szefem) i do jego młodszej o 12 lat siostry, Anny Walesiak. Pani Ania z uśmiechem mówi, że czasem klienci biorą ich za małżeństwo albo za ojca i córkę. Pracowała w serwisie szereg lat, obecnie jest również współwłaścicielką.
- Z bratem czy siostrą jest łatwiej, ale oczywiście jak w każdej pracy musieliśmy się dotrzeć - zaznacza. - Rozumiemy się bez słów, czytamy sobie w myślach. I proszę napisać, że sama, bez Bogdana nie dałabym rady. To, w jakim miejscu znajduje się firma, jest przede wszystkim jego zasługą.

Oboje przyznają, że wręcz wychowali się w tym serwisie, praca tutaj nie jest niczym narzuconym. B. Walesiak wspomina, jak od szóstej klasy podstawówki jeden miesiąc wakacji sprawdzał dętki, czasem sprzątał, pomagał w innych pracach, drugi miesiąc miał wolny. Potem poszedł do zasadniczej szkoły samochodowej i do technikum samochodowego. A. Walesiak skończyła studia administracyjne. W odróżnieniu od brata mieszkającego w Szczytnie dojeżdża do pracy z Olsztyna, krętą drogą, którą zna wręcz na pamięć, 40 minut i jest na miejscu.

Walesiak to nazwisko znane w naszej branży, zwłaszcza w rejonie Olsztyna. Pierwszy był Czesław Walesiak, dziadek Anny i Bogdana. Urodził się w 1914 r. w Mińsku Mazowieckim przed I wojną światową, jeszcze za rozbiorów. Ojciec tego rodzeństwa, nieżyjący już Zbigniew, miał młodszych braci Kazimierza, Janusza i Mariana, znanych w Olsztynie wulkanizatorów.

Początki serwisów Walesiaków sięgają lat 50., kiedy Czesław prowadził aż trzy warsztaty - w Olsztynie, Lidzbarku Warmińskim i Szczytnie. Na czasy ówczesnego socjalizmu było to stanowczo za dużo, musiał więc pozbyć się dwóch punktów. Jeden z serwisów trafił więc do jego syna Zbigniewa, w Szczytnie, na zbiegu ulic Świerczewskiego i Leyka. Przeprowadzka na Moniuszki nastąpiła w latach 80., nic w tym kupionym miejscu nie było, Z. Walesiak wszystko pobudował od podstaw.

Sprzęt musi być

Na samym początku mojej wizyty pan Bogdan zwrócił uwagę, że od 10 lat firma zajmuje się czujnikami TPMS, zanim jeszcze stały się obowiązkowe w fabrycznie nowych samochodach 1 listopada 2014. Najstarszy programator to Ateq VT 56, obecnie Autowulkanizacja dysponuje kilkoma takimi urządzeniami.

- Nawet „egzotyki” zaprogramujemy, nie ma problemu - przekonuje B. Walesiak. - Zgadza się, nie musimy żadnego samochodu odsyłać z powodu czujników. Jest odwrotnie, to do nas przysyłają klientów z tymi czujnikami. Są one coraz częściej spotykane, w tej chwili posiada je 15-20 procent obsługiwanych przez nas samochodów i będzie się to zwiększało.

Zwiedzamy serwis, pan Bogdan pokazuje np. wyważarkę Huntera z wieloma akcesoriami (płytami, stożkami), używaną również do celów diagnostycznych, czy najnowszy zakup, świeżo wyciągnięty z opakowania, pneumatyczny docisk Mondolfo Ferro, ułatwiający przede wszystkim montaż opon leśnych, wpuszczanie stopki w kanał technologiczny. Klienci przywożą na Moniuszki koła, czasem przyjeżdżają maszynami, jeśli akurat odległość jest nieduża. B. Walesiak chwali współpracę z użytkownikami sprzętu rolniczego, budowlanego, leśnego. Rozumieją oni, że za sprawną, fachową obsługę trzeba odpowiednią kwotę zapłacić.

Walesiakowie nie zamierzają szarpać się i np. otwierać drugiego serwisu, ale o dalszych inwestycjach w sprzęt myślą. Może to być nowa płyta do podnośnika, auta stają się coraz dłuższe i szersze, łapy szybciej się zużywają.

Naprawy dużych opon OTR są robione metodą dwustopniową. Załoga ma w tym doświadczenie gwarantujące wysoką jakość. Zdaniem pana Bogdana, metoda jednostopniowa to żadna nowość, tylko usystematyzowanie i uporządkowanie tego, co było już wcześniej.

Długi sezon i dobrze

W innym pomieszczeniu stoi urządzenie do prostowania obręczy, tę usługę wykonuje się na miejscu, nierzadko od ręki, jeśli okaże się podczas wymiany ogumienia, że alufelga wymaga lekkiej korekty. Między innymi dlatego klienci są umawiani (najczęściej telefonicznie)
co godzinę, a nie co 30 minut.

- Życzę sukcesów - tak B. Walesiak komentuje półgodzinne przerwy między klientami. - Trzeba być przygotowanym na różne sytuacje. Ktoś zapomni innych szpilek do alufelg, inny zabezpieczenia śrub przed złodziejem, a jeszcze okazuje się, że trzeba felgi podprostować. Wszystko trzeba zrobić porządnie, z czyszczeniem piast i przylgni. Często przyjeżdżają do nas auta raczej z górnej półki, bardziej wymagające. W mniejszych miastach terminy są krótsze, na przykład tygodniowe, więc godzinne odstępy nie sprawiają, że kierowcy muszą bardzo długo czekać na przekładkę.

Sezon wiosenny, z powodu pogody, trwał długo, co Walesiakowie bardzo sobie chwalą. Taki przebieg jest lepszy dla firmy i dla ludzi (ogółem pracuje tu siedem osób). Godziny otwarcia są takie same przez cały rok, 8-16, w soboty 8-13. Owszem, zaczętą robotę należy skończyć, a może się przecież przytrafić, że za kwadrans czwarta zjawia się ktoś z uszkodzoną oponą - trzeba pomóc. Zresztą, kiedy byłem w Szczytnie, 28 kwietnia, faktycznie o godz. 16 był fajrant, a 10 minut później już nikogo z pracowników w firmie nie było. Pan Bogdan z satysfakcją podkreśla, że inne serwisy ogumienia w mieście zachowują się podobnie, nikt na siłę nie przedłuża godzin pracy. Zatrudnieni w Autowulkanizacji nie tracą na tym finansowo, są opłacani według stawek godzinowych.

Przekładka z wymianą zaworów, co warto podkreślić, kosztuje od 140 zł. Za SUV-a z oponami 16-17 cali płaci się 200 zł. Od niektórych klientów są pobierane niższe kwoty. Przyjedzie starszy pan Daewoo Tico albo Fiatem Cinquecento, poza sezonem, chce poczekać na swoją kolej, wiadomo że 140 zł byłoby zbyt duża kwotą, wystarczy 80-90 zł. Przechowalnia, na miejscu, to przychód 140 zł, azot z butli 30 zł za komplet kół. Gaz cieszy się umiarkowanym powodzeniem. Do dyspozycji jest pięć stanowisk: dwa pod wiatą, dwa na zewnątrz i jedno w budynku, z wjazdem w innym miejscu, od strony ronda.

Niezależni

Wprawdzie szczycieńska firma należy do PSO, ale Anna i Bogdan Walesiakowie podkreślają własną niezależność. Duże sieci, prowadzone np. przez oponiarskie koncerny być może są dobre dla początkujących w naszej branży. Ogumienie różnych marek kupują gdzie i kiedy najtaniej. Teraz w maju, niewykluczone że zamówią zimówki, jeśli znajdą coś godnego uwagi. Nie nastawiają się tylko na najbardziej znane marki, cenią również mniej jeszcze popularne, jak Yokohama, Gislaved.

Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń