Wizytę w firmie Premio Grzelczak w Woźnikach, przy ul. Dworcowej 39 musiałem zacząć od tematu wojny. Agresja Rosji na Ukrainę nie spowodowała zamieszania w pracy - zapewnił właściciel, Paweł Grzelczak. Żaden z siedmiu pracowników nie jest Ukraińcem, również kierowcy ciężarówek z Ukrainy nadal są klientami. Tak było przynajmniej 8 marca. Termin spotkania na początku zeszłego miesiąca okazał się bardzo dogodny. Dwa-trzy tygodnie później mógłby już zacząć się sezon przekładek i na rozmowę z dziennikarzem byłoby mniej czasu.
Woźniki to czterotysięczne miasto w woj. śląskim, na południe od Częstochowy, w powiecie lublinieckim. Miejscowość niewielka, za to bardzo blisko autostrady A1. Atut położenia dotyczy szczególnie serwisu Pawła Grzelczaka, który jest przy ul. Dworcowej - znakomicie widoczny, jakieś 300 m od ronda prowadzącego ku autostradzie.
P. Grzelczak wspomina, że budowa A1 była bardzo dobrym czasem dla jego firmy zajmującej się ogumieniem dla praktycznie każdego pojazdu, od motocykla począwszy. Spory plac przed zakładem bywał dokumentnie zastawiony pojazdami pracującymi przy tej dużej inwestycji, wywrotkami, żurawiami, koparkami itp. Roboty przy ogumieniu nie brakowało, również wyjazdowej. Doszło do tego, że wóz serwisowy, stary Peugeot Boxer był eksploatowany aż do końca, do technicznego zużycia. Z powodu częstych wyjazdów na budowę to zużycie nastąpiło znacznie szybciej, niż można było oczekiwać.
Obecnie budowa drogi to tylko wspomnienia, ale wóz serwisowy, urządzony w furgonie Peugeot Boxer obecnej generacji nadal na tę autostradę wyrusza, przeważnie do napraw ogumienia w pojazdach ciężarowych, choć zdarza się też do aut, w których… skończyło się paliwo. Wyjazdowy serwis jest dostępny 24/7, P. Grzelczak podkreśla zaangażowanie załogi (najmłodszy staż to pięć lat, najdłuższy ponad 20), przykładem może być pan Radek, który jeździ wozem serwisowym i nie narzeka, że akurat jest niedzielne popołudnie. To ważne dla właściciela firmy. Pewność, że zgłoszenie zostanie przyjęte i fachowo wykonane. W wozie serwisowym klucze do odkręcania kół są elektryczne i pneumatyczne.
- Liczy się czas - wyjaśnia P. Grzelczak. - Z naładowanym kluczem elektrycznym wychodzi się z auta i od razu można działać, oczywiście po podniesieniu samochodu. Nie trzeba ciągnąć przewodów powietrznych, co ma znaczenie, również dla bezpieczeństwa, gdy awaria przytrafiła się z lewej strony pojazdu. Często korzystamy z pomocy patrolu autostrady, który profesjonalnie zabezpiecza pojazd z awarią. Zdarza się nam też korzystać z pomocy patrolu policji autostradowej, który również zabezpiecza miejsce awarii.
Drugi wóz to VW Caddy, do którego można wrzucić lewarek, żabkę albo akumulator-matkę. W planach P. Grzelczak ma przygotowanie wozu pomocy drogowej, najlepiej długiej lawety z podwójną kabiną, o DMC powyżej 3,5 tony. Długa laweta przyda się do transportowania również busów, zaś podwójna kabina to wręcz konieczność. W przypadku osobowego auta trzeba przecież zabrać z drogi jego pasażerów. Obecnie zepsute samochody na lawetach są przywożone na Dworcową 39 przez inne firmy świadczące takie usługi. Mając własną lawetę, można zarobić na usunięciu awarii, ale również na transporcie pojazdu, nie tylko do swojego serwisu.
Opony i reszta
Serwis dysponuje miejscem dla sześciu pojazdów. Celowo nie piszę, że jest sześć stanowisk, bo trzy z nich są przeznaczone dla pojedynczych aut, natomiast tył budynku zajmuje długa hala, do której gęsiego wjadą trzy samochody (a jak trzeba to i cztery).
Ponieważ od 2007 r. firma działa w sieci Premio, opony z rodziny Goodyeara stanowią bardzo ważną część sprzedaży. Oczywiście można nabyć ogumienie różnych marek, chińskich nie wyłączając. Produkty z Chińskiej Republiki Ludowej są często używane w pojazdach budowlanych, zarówno w samochodach ciężarowych jak i w maszynach kołowych. Bogatą ofertę uzupełniają obręcze Alcaru i ATT, gustownie wyeksponowane w obszernym biurze obsługi klienta, połączonym z poczekalnią.
Głównym źródłem zakupu opon i części zamiennych jest Inter Cars. Pan Paweł bardzo chwali współpracę z tą hurtownią, który przywozi towar trzy razy dziennie, a jak zajdzie taka potrzeba, to i kolejnym dodatkowym transportem. Przy tak rozwiniętej i sprawnej logistyce nie ma sensu utrzymywać dużego magazynu, ale chodliwe rozmiary 15, czy 16 cali trzeba mieć na półce. Dodatkowo w zakresie opon rolniczych, ciężarowych i przemysłowych P. Grzelczak ceni współpracę z firmą Handlopex, oddział Czeladź. Wieloletnia współpraca oraz znajomość z przedstawicielami tej hurtowni, m.in. z panem Dariuszem i Łukaszem jest dla właściciela Premio Grzelczak nieoceniona. Zawsze może liczyć na ich fachową pomoc, doradztwo oraz cenne uwagi.
W ostatnim zimowym sezonie sprzedało się nadspodziewanie dużo rozmiarów 20-21 cali. Świadczy to także o wysokich kompetencjach załogi. Właściciele aut z wyższej półki wiedzą, że w Woźnikach spotkają się z profesjonalną obsługą. Dlatego klienci są nie tylko z powiatu lublinieckiego, ale również z powiatów ościennych jak i z dalszych okolic. Do Woźnik przyjeżdżają nie tylko po duże opony ale również samochodami na felgach nieprzelotowych, którymi Premio Grzelczak się zajmuje.
P. Grzelczak pod niektórymi względami jest tradycjonalistą. Jest jedna cena za towar i robociznę przy zakupie opon w serwisie. W czasie sezonu obowiązuje kolejka, a godziny pracy są przedłużane poza 8-17 w tygodniu i 8-13 w soboty. Właściciel serwisu tłumaczy to tym, że jeżeli są zapisy, terminy bywają długie, np. za dwa-trzy tygodnie. A u niego można stanąć w kolejce i dostać nowe opony dzisiaj. Jeżeli ktoś przyjedzie w standardowych godzinach pracy firmy i zaczeka w kolejce, na pewno zostanie obsłużony. Po godz. 17 rozpoczyna się obsługa klientów czekających w kolejce, którzy dojechali przed planowanym zamknięciem serwisu, a także odrabianie zaległości (naprawy kół, prostowanie felg).
Ceny przekładek zaczynają się od 70 zł za stalowe oraz od 100 zł za alu. Przechowalnia znajduje się na miejscu, klienci płacą 80 zł od kompletu opon i 100 zł za komplet kół. Koła i opony trafiają do przechowalni od razu czyste, myje się je na koniec dnia. Naprawy są od 40-50 zł (koszt całkowity), z wykorzystaniem materiałów Tip-Top i innych marek.
Mechanika jest prowadzona cały czas. Powodów jest kilka - trudno powiedzieć stałemu klientowi, któremu skończyły się klocki hamulcowe, żeby przyjechał za jakiś czas, bo teraz jest tylko sezon na opony. Oczywiście, jeżeli ktoś chce wykonać standardowy przegląd, można go przekonać, żeby nieco poczekał, ale ze sprawami wpływającymi wprost na bezpieczeństwo zwlekać nie można. Poza tym Premio Grzelczak obsługuje floty, a takie samochody wymagają obsługi niezależnie od oponiarskiego kalendarza.
Skomplikowane i zarazem czasochłonne naprawy, typu wymiana silnika, są robione bardzo sporadycznie, ale i tak katalog usług pozaoponiarskich jest spory. Znajduje się w nim np. geometria 3D, naprawa instalacji Ad Blue, filtrów DPF, programowanie sterowników. Elektroniką zajmuje się młodszy brat szefa, Robert. W firmie jest kilka testerów, więc każde auto, a nawet traktor da się zdiagnozować.
Poza tym jest myjnia, nawet dwie, bo i ręczna w budynku warsztatu, i samoobsługowa, na dwa stanowiska, czynna 24 godziny na dobę, wraz z odkurzaczem. Wiosną szczególnie jest duży popyt na obsługę i naprawy klimatyzacji. Niedługo powinna pojawić się stacja na czynnik R-1234yf, coraz częściej spotykany w autach.
Z wiedzą i zaufaniem
- Niektórzy klienci przychodzą z nastawieniem, że chcą kupić konkretny model ogumienia - mówi P. Grzelczak. - Są oczytani, znają cechy opon, etykiety, ceny. Staramy się zawsze doradzać, ale czasami lepiej z tym nie przesadzać, aby potem nie było pretensji, że coś polecaliśmy, a klient jest niezadowolony. Ale są też tacy, którzy ufają nam całkowicie. Dzwonią i mówią: „załatw opony do mojego samochodu”. I to wystarczy. Zgadza się, na takie zaufanie pracuje się latami.
Jedno ze wspomnianych, pojedynczych stanowisk znajduje się w najstarszej części. Taki mały warsztat wulkanizacyjny, działający przez 10 lat, P. Grzelczak przejął w 2001 r., po śmierci ojca, Henryka. Trzy lata później zaczął firmę sukcesywnie rozbudowywać aż do obecnego stanu. Podkreśla, że może spokojnie pracować, bo domem i dziećmi, 14-letnim Bartłomiejem i 11-letnim Karolem zajmuje się żona Marta. Obaj bardzo dobrze się uczą, co rodziców nieustannie cieszy. Pan Paweł marzy i liczy na to, że kiedyś któryś z synów przejmie firmę i będzie kontynuował rodzinną tradycję.
Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski