Moto Budrex stawia na nowoczesne rozwiązania
Z Romanem Kuligowskim, prezesem firmy Moto Budrex Sp. z o.o. z Bydgoszczy, rozmawia Sławomir Górzyński.
- Na czym skupiacie swoją uwagę w okresie pandemii. Które segmenty opon kryzys dotknął najbardziej, czy raczej nie było takiego momentu w minionym i obecnym roku?
- Od początku pandemii, czyli na wiosnę 2020, rozpoczęliśmy bardzo mocne działania w zakresie zakupów, sprzedaży, marż, a przede wszystkim analizowaliśmy każdy koszt. Zbieraliśmy oferty związane z usługami zewnętrznymi. Pandemia spowodowała, że nastąpił spadek sprzedaży, ale uzyskaliśmy efektywnie lepszy wynik finansowy. Einstein już przed 100 laty powiedział, że kryzysy były, są i będą. Wygrają natomiast Ci, którzy z tych kryzysów wyciągną odpowiednie wnioski. Działania, które podjęliśmy w 2020 i od stycznia 2021 zaczęły przynosić efekty. Pandemia dotknęła firmę, ale także każdego pracownika. Sytuacja zmusiła nas do poszukiwania lepszych rozwiązań. Wprowadziliśmy szereg ograniczeń związanych z bezpieczeństwem pracowników i klientów. Dystans, mycie rąk, maseczki, to elementy, które każdy musiał zaakceptować. Obawiamy się nowej fali pandemii, ale poprzez wcześniejsze działania udało nam się do tej sytuacji przygotować.
- Czy załogę firmy udało się uchronić przed koronawirusem?
- Niestety nie. Zaistniała naturalna redukcja zatrudnienia. Było szukanie oszczędności, ograniczenie wynagrodzeń. Wielu pracowników postanowiło samemu o zejściu na najniższe wynagrodzenia, aby pomóc firmie. Trwało to w drugim i trzecim kwartale 2020. Natomiast w roku bieżącym zatrudnienie jest dynamicznie odbudowywane.
- A były przypadki zachorowania na COVID-19 w Twojej firmie?
- Owszem. Wiele osób przeszło tę chorobę. Wiele osób pracowało zdalnie. I co ważne pozytywnie oceniam ten czas w większości przypadków. Oczywiście były osoby, które pracując zdalnie spisywały się słabo. Uważam jednak, że każda praca wykonywana zdalnie - w mojej opinii - przynosi mniejsze efekty od tej w firmie. Na pewno doświadczenia uzyskane w innych firmach będą różne od tych z Moto Budrexu.
- Nawet patrząc pod tym względem, że u Ciebie tak naprawdę są trzy różne działalności?
- To także. Pracownik będący pod ręką, w firmie - mówiąc potocznie - musi dojechać, potem z tej pracy wrócić do domu. To angażuje czas, który mógłby efektywnie wykorzystać pracując zdalnie w domu dla firmy, ale nie zawsze tak bywało. Dzisiaj w obliczu czwartej fali przygotowujemy się na kolejny okres pracy zdalnej. Są stanowiska, gdzie tak można będzie zrobić, ale są inne gdzie nie ma na to najmniejszej szansy. Nie zrobimy tego w przypadku mechaników, ani centrum logistycznego, które wysyła produkty do klientów. Przygotowując się na najgorsze przeszkoliliśmy część załogi pracującej w centrali firmy przy Grunwaldzkiej do ewentualnego zastąpienia chorujących z centrum logistycznego. Musieliśmy tak postąpić, bowiem jak stanie centrum logistyczne, to stoi cała firma. Jednak jak dotąd nie było potrzeby uruchamiania układu rezerwowego.
- Korzystaliście z tarczy antykryzysowej?
- Tak, korzystaliśmy we wszystkich trzech firmach grupy. I tutaj muszę pochwalić rozwiązania przedstawione przez rząd. Korzystaliśmy z „Tarczy 2.0” dotyczącej małych i średnich firm. Po złożeniu wniosku pieniądze wpływały błyskawicznie. Mamy już wszystko rozliczone i dodam, że to wsparcie istotnie w najtrudniejszym okresie nam pomogło. Korzystaliśmy także z dofinansowań Państwowego Funduszu Pracy, który miał na celu utrzymanie dotychczasowego zatrudnienia. Te możliwości ułatwiły nam problemy stwarzane przez sytuację pandemiczną.
- Czy nowy magazyn w okolicach Szubina ułatwia pracę czy raczej komplikuje z powodu cały czas nieoddanego do użytku odcinka drogi S5?
- Ten nieskończony odcinek S5 trochę wydłuża czas przejazdu z magazynu w Szubinie do Bydgoszczy, ale nie jest aż takim wielkim utrudnieniem. Natomiast patrząc z perspektywy czasu uważam, że w 2014 roku podjęliśmy doskonałą decyzję o budowie tegoż centrum. Jest to bardzo nowoczesny magazyn, zastosowane w nim rozwiązania z pewnością ułatwiają pracę. Nie wyobrażam sobie obecnie funkcjonowania firmy bez niego. Ludzie nie muszą już tak ciężko pracować fizycznie, bo większość pracy wykonują maszyny. Są rampy, wózki, windy, podnośniki, automatyczne owijarki, itd. Wysiłek został zminimalizowany a także nie potrzeba nam takiej liczby pracowników do wykonania wspomnianych zadań. To był bardzo dobry krok, który przynosi wymierne efekty ekonomiczne. Inwestycja po prostu już się zwraca. Obecnie przyjęcie, rozładunek lub załadunek 12 TIR-ów dziennie, to żaden problem. A do tego opony są odpowiednio zabezpieczone przed kradzieżą, pożarem i innymi krytycznymi sytuacjami. Dzięki temu możemy spać spokojnie. Szubin jest dla nas wiodącą jednostką organizacyjną.
- W bieżnym roku spotkaliśmy się po latach z wysoką inflacją. Czy wpływa ona na funkcjonowanie i wzrost kosztów firmy? Jak dajecie sobie z tym radę?
- Wpływa i będzie wpływała. W kosztach rodzajowych - czyli tych realizowanych przez zewnętrznych usługodawców - ceny nam mocno poszły w górę. Na przykład przeglądy maszyn i pojazdów obsługujących transport wewnętrzny wzrosły o 10-15 proc. Odbiory budowlane, techniczne mocno podniosły koszty funkcjonowania firmy. Musimy tego pilnować ze szczególną uwagą. Skompensowanie tego musi spowodować podwyżkę cen sprzedawanych przez nas towarów. Celem ekonomicznym nie jest jak najwyższy zysk, ale uzyskanie odpowiedniej rentowności na odtworzenie majątku, na inwestycje. Kwestia czy wszyscy w podobny sposób zareagują? Chodzi też o to, aby serwisy skupiły się na usługach a nie na produkcie. Tak jak to jest na Zachodzie. Tam opona jest dodatkiem do usługi i sprzedaje się ją z niewielką marżą. To usługa jest tym głównym daniem.
- Wielu właścicieli serwisów już chyba załapała ten trend, bowiem coraz więcej wyróżnia usługę przekładki czy naprawy jako odrębną pozycję. Usługa już nie jest dodatkiem do opony.
- No i o to właśnie chodzi. Nie mówię, żeby od razu zaistniał ten model handlu, jaki mamy na Zachodzie. Chciałbym żebyśmy się chociaż do niego w najbliższych miesiącach, latach, zbliżyli.
- Współpracujecie z wieloma serwisami oponiarskimi. Słyszałeś na pewno o Certyfikacie oponiarskim PZPO. Czy idea wymyślona przez członków związku jest słuszna i warto ją realizować w serwisach, czy poprawi się dzięki temu standard i jakość obsługi klientów?
- Idea na pewno słuszna. Ograniczyliśmy ilość własnych serwisów i oddziałów w Polsce. Organizacyjnie było to potrzebne, ale obecnie już nie ma takiej potrzeby. Pracownicy byli na umowach o pracę i nie czuli, że pracują u siebie. Doszedłem do wniosku, że sprywatyzowanie tych podmiotów ma uzasadnienie i sens. Każdy lepiej pracuje na swoim. Model franczyzowy jest najlepszym rozwiązaniem, bo na odległość nie da się kontrolować wszystkiego od A do Z. Ani jakości, ani wyników sprzedaży. Na razie nie weszliśmy jeszcze w to rozwiązanie w naszych czterech serwisach, które pozostały w firmie. Zeszły rok nie był dobrym czasem, aby pochylić się nad tym tematem. Sądzę, że w 2022 rok już na poważnie zajmiemy się inicjatywą PZPO. Jestem przekonany, że te cztery serwisy są na wysokim poziomie, który powinien pozwolić na audyt i wystąpienie o certyfikat. Chcemy sprawdzić się w ramach tego programu, bo czasami trafiają do nas klienci, którzy byli w innym serwisie i nie wykonano tam usługi tak, aby byli zadowoleni. My w naszych serwisach dokonujemy niezbędnej korekty, ponieważ nigdy nie żałowaliśmy na dobrej jakości sprzęt (Huntery) czy narzędzia.
- Moto Budrex mocno wyspecjalizował się w oponach wielkogabarytowych, ciężarowych i rolniczych. Czy te segmenty w zeszłym roku i w trzech kwartałach tego utrzymywały poziom sprzedaży, czy notowaliście spadki?
- Te segmenty utrzymały poziom sprzedaży. W tym roku mamy dynamikę plusową, ale było to możliwe dzięki intensyfikacji importu. Są niestety problemy z dostępnością opon ciężarowych. Notujemy istotne przyrosty sprzedaży tego segmentu opon w stosunku do 2020 roku. Fabryki mają zadyszkę, która wynika z problemów w łańcuchu dostaw surowców oraz komponentów. To także wynika z faktu, że fabryki skoncentrowały się na oponach Premium, a całkowicie odpuściły segmenty ekonomiczny i medium. W Polsce natomiast nadal intensywnie poszukiwane są opony tych właśnie segmentów. Stąd braki. Sprzyja temu także horrendalny wzrost cen frachtów oraz kontenerów, a także wydłużenie o prawie dwa miesiące terminów dostaw. Nie widać, żeby to przybrało jakiś rozsądny kierunek. Ci, którzy są uzależnieni od importu z Dalekiego Wschodu przeżywają ogromne trudności. Próbowaliśmy ominąć dostawę statkami, na rzecz kolei. Okazało się jednak, że transport kolejowy jest jeszcze droższy i tak samo długotrwały.
- Jak oceniasz zmiany na rynku oponiarskim w ostatnich latach? Do czego - Twoim zdaniem - zmierza sytuacja. Kto moderuje rynek oponiarski w Polsce i czy to co się obecnie dzieje jest dla tego rynku dobre? Myślę o coraz mniejszej liczbie hurtowni oraz o olbrzymiej liczbie, 10,5 tysiącach serwisów.
- Czas robi swoje i następuje weryfikacja. Zmienia się także dystrybucja fabryk, które dogadują się z wybranymi podmiotami. Te zmiany nie następowały w ciągu roku czy dwóch. Zmiany zachodziły w ciągu, 10, 20 a nawet 30 ostatnich lat. Są różne przyczyny, że większe firmy bankrutowały. Patrząc na minione lata to tych upadków nie było zbyt dużo. Firmy, które nie inwestowały albo miały trochę inny pomysł na biznes, już nie istnieją. Kiedyś my czekaliśmy pod fabrykami na opony, ludzie natomiast ustawiali się w kolejkach przed naszymi firmami. Podaż i popyt kształtują rynek nie tylko w naszej branży. W ostatnich latach w sposób istotny fabryki zmieniły koncepcję strategii handlowej na rynku polskim. Zainwestowali w największych graczy na rynku oraz we floty. W mniejszym zakresie współpracują z mniejszymi. Ograniczyli obszar, w którym mogłaby poruszać się hurtownia. Producenci żądali od hurtowni brania jak największych ilości towaru, zamrażania środków bez gwarancji uzyskania efektów. Było to w latach kryzysu 2008 do 2010. Potem w 2013 podniesiono raptownie ceny opon. A po pół roku zdecydowanie je obniżono. To oczekiwaliśmy wtedy, żeby oddali nam tę różnicę. A oni na to: Więcej kupcie to Wam oddamy! Przez tę politykę wiele firm się wyłożyło. W mojej opinii fabryki powinny mniej decydować o tym co dzieje się na rynku, chociaż to iluzoryczne. Generalnie musi być zachowana równowaga pomiędzy producentami a sprzedawcami.
- Jaką rolę w tej grze spełniają hurtownie internetowe, które są stosunkowo nowymi graczami na rynku?
- Lata 2020 - 2021 sprzyjały rozwojowi sprzedaży internetowej praktycznie w każdej branży. Powoli dynamika sprzedaży w branży oponiarskiej wyhamowuje. Dojdzie do pewnego poziomu powiedzmy 25-30 proc. i koniec. Tym bardziej, że opona jest zawsze powiązana z usługą. Oczywiście gracze na tym rynku także mogą się zmieniać.
- Czy konsolidacja rynku nie spowoduje ograniczenia liczby serwisów?
- O istnieniu serwisu bardzo dobrego czy kiepskiego decyduje klient. Do tego bardzo dobrego fabryki i hurtownie będą dostarczały ogumienie. On będzie miał dostępność wielu marek jak i rozmiarów. Ten na niższym poziomie także lepiej lub gorzej będzie zdobywał towar. Ostatecznie to klient zadecyduje czy jakiś serwis przetrwa. Społeczeństwo rozwija się w każdym zakresie. Ludzie nie będą chcieli akceptować bylejakości. Branża oponiarska wydawać się może prosta, ale taka generalnie nie jest, bo mnóstwo w branży producentów, dostawców, marek i rozmiarów. Pierwsza rywalizacja odbywa się między fabrykami. Jednym słowem zmiany, zmiany, zmiany.
- Czy przewidujesz w przyszłości zainstalować w swojej firmie panele fotowoltaiczne i ustawić stację ładowania do aut elektrycznych? A może już to zrobiłeś?
- W firmie zależnej Moto Budrex - Auto Sp. z o.o. finalizujemy umowę na uruchomienie stacji ładowania. To wynika z wymogów Hyundaia, którego autami handlujemy. Jeśli zaś chodzi o fotowoltaikę to zainstalowaliśmy 50 kW w Szubinie na tamtejszym magazynie, a do końca roku zainstalujemy kolejne 100 kW na obiektach przy Grunwaldzkiej. Planuję jeszcze rozbudowę instalacji w Szubinie, ale to trochę się przesunie, ponieważ potrzebne jest pozwolenie na budowę. Zasadność podjętej - dużo wcześniej - decyzji potwierdzają ostatnie podwyżki cen energii. Liczę na to, że dzięki temu ograniczymy zdecydowanie koszty energii elektrycznej. Gorzej z gazem, ale na razie nie mam na to pomysłu. Może w przyszłości uda się i ten problem z korzyścią rozwiązać.
- Dziękuję za rozmowę.