Prowadzić uczciwy biznes

Z Maciejem Winiarzem, prezesem Apollo-Vredestein w Polsce, rozmawia Sławomir Górzyński

- Kilka lat temu firma Apollo-Vredestein prowadziła rozmowy w sprawie przejęcia amerykańskiej firmy Cooper Rubber. Co się stało, że do transakcji nie doszło, a na dodatek powstało sporo nieporozumień? Teraz natomiast Coopera przejmuje Goodyear.

- Była taka sytuacja. Rozmowy odbywały się w na przełomie lat 2013 - 2014. Tak więc od tego momentu sporo czasu upłynęło. W tym czasie zmieniła się nasza strategia działania. Nie skupiamy się w tej chwili na przejmowaniu  innych firm. Co się w tym czasie zmieniło, nie wiem, nie znam szczegółów. Rozmowami zajmowała się nasza centrala w Indiach. Czytałem na ten temat wiele opinii i komentarzy, w których oceniano ten niedoszły mariaż bardzo różnie. Były to czasami skrajne wypowiedzi. Niektórzy twierdzili nawet, że przejęcie Coopera spowodowałoby duże kłopoty dla Apollo i Vredesteina. Czas pokaże, co będzie po przyłączeniu Coopera do Goodyeara. Poradziliśmy sobie bez Coopera, próbując rosnąć na swój sposób, który jest wolniejszy, ale bardziej przewidywalny.

- Przejęcie Coopera dawałaby Wam jednak sporą przewagę nad konkurencją. Cooper to znany na świecie producent opon SUV i off-road. Tego ostatniego segmentu opon chyba w Waszej ofercie brakuje? No i z 16. pozycji na świecie przesunęlibyście się od razu do pierwszej dziesiątki producentów opon na świecie?

- Naszą ambicją nadal jest dostać się do pierwszej dziesiątki największych producentów opon na świecie. Przy połączeniu z Cooperem taka ewentualność na pewno by się zdarzyła od razu, ponieważ amerykański producent miał wtedy większe obroty niż Apollo-Vredestein. Dlatego awansowalibyśmy do pierwszej dziesiątki z pewnością. Skoro jednak do fuzji nie doszło musieliśmy opracować nową strategię. Przejmowanie innych podmiotów na rynku nie należało do ducha Vredesteina. Dlatego zmieniliśmy strategię rozwoju firmy poprzez poszerzenie działań Vredesteina na rynku europejskim. Innymi sposobami staramy się dobić do dziesiątki największych. Obecnie jesteśmy 14 producentem świata. Tak więc powoli zmierzamy do wyznaczonego celu. Na pewno chcemy mieć zasięg globalny. W zeszłym roku weszliśmy z naszymi oponami na rynek amerykański. Są to produkty dedykowane pod ten rynek. W najbliższych miesiącach z marką Vredestein będziemy wchodzili na rynek indyjski.

- Czy są to elementy tej nowej strategii, o której pan wcześniej wspominał?

- Tak. To są elementy nowych działań naszej firmy. Oczywiście jest ich znacznie więcej. Na pewno należy do nich zwiększenie mocy produkcyjnych. Specjalizacja fabryk na przykład tej w Enschede w Holandii na produkcję opon UHP i UUHP od 18 cali w górę. Mocno też inwestujemy w opony rolnicze, bo to także nasza silna karta przetargowa. Nastawiliśmy się na rozwój organiczny nie zaś poprzez przejmowanie innych producentów.

- Kierownictwo pańskiej firmy jest zwolennikiem zrównoważonego rozwoju i polityki społecznej odpowiedzialności. Jaki wymiar mają te dwa stwierdzenia, jak można je wyjaśnić prostymi słowami?

- Głównymi zmianami, które dokonały się w naszej firmie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, dotyczyły zrównoważonego rozwoju na wszystkich poziomach strategii polityki korporacyjnej, modelu finansowego oraz łańcucha wartości. Zasady zrównoważonego rozwoju są osadzone w rdzeniu naszej organizacji i praktyki operacyjnej Apollo Tyres. Opieramy się na wartościach takich jak sprawiedliwość i uczciwość. Transakcje biznesowe opierają się na wzajemnych uczciwych relacjach pomiędzy podmiotami, wykonawcami, dostawcami, konkurentami, stowarzyszeniami, do których firma należy. Jako odpowiedzialna organizacja nasza firma stosuje i przyjmuje standardy etycznego zachowania odpowiedniego celu i działań. Ma to na celu promowanie i przestrzeganie etycznych norm postępowania w działaniach biznesowych.

- W Europie indyjsko-holenderski koncern posiada dwie fabryki opon oraz centrum badawczo-rozwojowe we Frankfurcie n. Menem. Chciałbym zapytać o węgierską fabrykę w Gyöngyöshalász. Czy osiągnęła ona już pełne moce produkcyjne? Czy będzie jeszcze rozbudowywana, o jakie segmenty produkcji opon?

- Uzupełnię  tę informację o jeszcze jedno centrum badawczo-rozwojowe, które znajduje się w Enschede przy tamtejszej fabryce. Holenderskie centrum zajmuje się technologiami do przygotowania nowych produktów na rynki europejski i amerykański. Natomiast to we Frankfurcie pracuje nad produktami, które sprzedajemy fabrykom samochodów na pierwsze wyposażenie. Jeśli zaś chodzi o fabrykę  na Węgrzech ten zakład jest cały czas rozbudowywany. Niektóre linie produktów przenoszone są z Holandii na Węgry, bo widzimy, że można je wytwarzać efektywniej w tej nowej fabryce. Obecnie produkowane są tam opony marki Vredestein letnie, zimowe i całoroczne. Także wytwarzane są niektóre modele opon marki Apollo. Są tam także produkowane opony ciężarowe marki Apollo.

- Czy mógłby pan określić, ile opon osobowych i ciężarowych produkowanych jest w obu fabrykach?

- W tej chwili nie podajemy tego typu danych. Wynika to z wewnętrznej polityki firmy. Wynika to także między innymi z sytuacji jaką wytworzyła pandemia. Poza tym tworzeniu się specjalizacji w obu fabrykach. Stąd nie chcemy informować - przynajmniej na razie - o ilościach opon wytwarzanych w naszych obu zakładach. Poza tym mniejsze rozmiary typu 13-14 cali produkujemy w Indiach. Mamy w tej chwili okres mocnej transformacji.

- Rynek indyjski jest olbrzymi, m. in. ze względu na liczbę mieszkańców. Poza tym znajduje się tam mnóstwo rodzimych firm oponiarskich nastawionych - tak samo zresztą jak te w Chinach - na rynek wewnętrzny. Te produkty są różnej jakości, chociaż opony marki Apollo charakteryzowały się zawsze dobrą jakością i nieszablonowym designem. Firma Apollo stara się chyba trzymać ten poziom?

- Marka Apollo znajduje zwolenników również w naszym kraju. Sprzedajemy ją tutaj od ośmiu lat, więc chyba potwierdza to wysoką jakość tych opon. Pomógł w tym fakt, że sporo rozmiarów wytwarzanych jest w naszych europejskich fabrykach. Ponadto wysoki standard potwierdziły dobre wyniki opon Apollo uzyskiwane w najróżniejszych testach. To budzi zaufanie do tych produktów.

- Sam alians z Vredesteinem miał chyba wpływ na to, że produkty Apollo podniosły swoją jakość?

- Był to jeden z elementów światowej strategii naszej firmy. Obecnie w Europie jest mało marek, które można przejąć wraz z bazą badawczo-rozwojową. Ten mariaż - moim zdaniem - obu stronom zarówno Vredesteinowi jak i Apollo wyszedł na dobre. Obie marki są w fazie intensywnego rozwoju. Można powiedzieć, że jest to udane małżeństwo mimo różnic kulturowych. Czasami trzeba się różnić, żeby wyszło z tego coś dobrego.

- Ile osób zatrudnia pańska firma w Europie, w tym Polsce? Na jakich tematach skupiacie się w czasie pandemii?

- W Europie zatrudniamy obecnie około 2250 osób, łącznie z pracownikami obu fabryk. Polski odział mieszczący się w Warszawie zatrudnia 13 osób. Zaczynaliśmy w 2007 roku od biura, w którym pracowały cztery osoby. W dalszym ciągu jesteśmy małą firmą działającą lokalnie, ale na ten czas z optymalną obsadą. Podczas pandemii naszym celem było zapewnienie pracownikom
i klientom bezpieczeństwa. Dlatego tam, gdzie było to możliwe, przechodziliśmy na pracę zdalną w domu. Działaliśmy zgodnie z przepisami obowiązującymi w kraju w tym zakresie.  Wiadomo, że trzeba było dostosować również sposób komunikacji z klientami. Od ponad roku w dużej mierze przeszliśmy na kontakty odbywające się drogą elektroniczną poprzez różnego rodzaju komunikatory informatyczne. Odbywamy codziennie spotkania biznesowe na platformie Zoom lub Teams. Prowadzimy wirtualne prezentacje nowych produktów dla klientów i dziennikarzy. Pandemia nas nie zatrzymała pod względem premier i prezentacji nowości. Pokazaliśmy  nasze  nowe produkty: na zimę Wintrac, całoroczną Quatrac, czy letnią Ultrac. Obejmują one trzy najbardziej popularne segmenty od 14 do 17 cali. Udało się to zrobić właśnie podczas pandemii.

- Jak rozwija się Wasza sieć serwisowa Vredestein Premium Dealer Network? Jakoś mało o niej słychać?

- Wynika to może z tego, że przez ostatnie kilka lat zmieniana była europejska strategia odnośnie tej sieci. Okoliczności z ostatniego roku także nie sprzyjały rozwojowi Vredestein Super Dealer , bo tak teraz tę sieć nazywamy. Mimo że nie jest o niej głośno, ale funkcjonuje stabilnie. Na razie mamy w niej około 25 serwisów. Współpraca z tymi serwisami jest stabilna, ciągle dochodzą nowe produkty, na których firmy te mają dobrą marżę. Nie skupiamy się na wizualnej części sieci. Staramy się jednak, aby było nas widać. Nasze flagowe serwisy w Warszawie, Łańcucie, w Lublinie są dobrze widoczne. Skupiamy się bardziej nie na wizualizacji a na tym, by naszym partnerom dostarczyć dobrą ofertę handlową, wspierać ich od strony serwisowej. Staramy się także, żeby mieć pokrycie całego kraju. I ono jest, bowiem współpracujemy także z hurtowniami. Jednakże wiemy, że współpraca z serwisami jest mocno osadzona w tradycji Vredesteina.

- Firma Apollo-Vredestein jest członkiem PZPO i zapewne temat certyfikatu oponiarskiego jest panu znany i bliski. Jak pan ocenia tę ideę, jak można by szybciej i skuteczniej dotrzeć z nią do serwisów?

- Oceniam ją bardzo wysoko. W tej chwili liczba około 20 certyfikowanych serwisów nie odpowiada wysiłkom jakie włożono w popularyzację i upowszechnienie tej idei. Potencjał tego projektu jest jednak duży i cieszę się, że kilku z naszych partnerów certyfikat posiada. Jednym z pierwszych był serwis WiM z Łańcuta z naszej sieci VSD i to na poziomie „wzorowy”. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Chcielibyśmy, aby wszyscy członkowie naszej sieci taki certyfikat posiadali. Nie będzie to jednak wymóg, a tylko rekomendacja. Nie mamy własnych certyfikacji. Ten trend do certyfikowania i wprowadzania jednakowych standardów obsługi klientów, na przykład w Holandii, jest bardzo dobrze postrzegany zarówno przez właścicieli serwisów jak i kierowców. Certyfikat jest tam postrzegany jako wyróżnik, który zwraca uwagę klienta końcowego na jakość obsługi. Serwis opon można założyć dosłownie z dnia na dzień. A chodzi o to, aby tego typu serwisy promować i tłumaczyć, że usługa wykonana w certyfikowanych zakładach daje pewność jakości i bezpieczeństwa, które są poświadczone przez audytorów z niezależnych instytucji typu TÜV SÜD.

- Rynek polski jest nadal perspektywiczny czy wiele już z niego nie da się wycisnąć. Sprzedaż opon będzie rosła czy raczej procenty będą migrowały od jednego do drugiego producenta?

- Jeśli chodzi o opony osobowe jesteśmy mocno stabilnym rynkiem. A procenty faktycznie jedynie migrują pomiędzy producentami. Jest to zauważalne. Potencjał produkcyjny jest duży i byłby w stanie wytworzyć i wlać w nasz kraj znacznie więcej opon. Jednak zależy to od zasobności społeczeństwa, ilości sprzedawanych nowych aut, generalnie sytuacji gospodarczej. Sporo zależy także od sytuacji covidowej. Patrząc z perspektywy minionego roku nasza gospodarka - poza nielicznymi sektorami jak turystyka, gastronomia, hotelarstwo, może trochę szeroka motoryzacja - nie poniosła wielkich strat. Nawet nasza branża oponiarska, która w marcu ubr. wydawało się, że będzie zamrożona - dzięki staraniom dyrektora PZPO Piotra Sarneckiego - została otwarta. Sezon przekładkowy - mimo początkowych problemów - odbył się prawie normalnie.

- Sporo zmienia na rynku coraz powszechniejsze używanie aut elektrycznych i hybrydowych. Potrzebne są do nich opony o trochę innej charakterystyce. Rynek opon czeka przebudowa?

- Owszem. Od strony technologicznej i dystrybucyjnej sporo się zmieni. Młodsze pokolenie nie jest już tak nastawione na posiadanie własnego auta, jak my. Idzie to wszystko w kierunku najmu, car sharingu. Ciekawe będzie jak w takim układzie ukształtuje się dystrybucja opon. Trzeba się liczyć z tym, że te zmiany prędzej czy później w Polsce także nastąpią.

- Nie ma już obawy, że chińskie produkty oponiarskie zaleją Europę. Myślę zarówno o oponach osobowych jak i ciężarowych. Czy nadal mamy do czynienia z tak agresywną polityką chińskich producentów opon?

- Ta agresywna polityka chińskich producentów przez chwilę się uspokoiła. Nałożenie ceł na opony ciężarowe poskutkowało. Dodatkowo swoje zrobiła pandemia. Transport już nie sięgał tak chętnie po chińskie produkty, gdyż ceny bardzo mocno się wyrównały a różnice technologiczno-jakościowe przemawiały na korzyść produktów europejskich. Jednak nie lekceważę chińskich producentów, którzy  bardzo szybko skracają dystans technologiczny do koncernów światowych. Poza tym Chińczycy przenoszą produkcję do krajów, gdzie cła UE nie obowiązują. I sytuacja może wrócić do tej wcześniejszej. Poza tym w ciężarówce klient bierze pod uwagę jakość, a szczególnie dystans jaki można przejechać na danej oponie. Natomiast w osobówce sytuacja jest trochę inna. Tam końcowy klient nie dostrzega tego typu różnic. Tam agresywność cenowa, czyli najniższa cena za produkt, jest dostrzegana przez klienta. Cła w oponie osobowej także mogłyby pomóc powstrzymać szczególnie produkty złej jakości wchodzące na polski rynek. Dobry produkt natomiast zawsze się obroni. Dużo daje przeniesienie też produkcji do krajów europejskich. To likwiduje problem kilkumiesięcznego transportu opon w kontenerach, które bardzo mocno podrożały. Skraca się czas dostawy i jest szybsza reakcja na jakość produktów.

- Czego można by sobie życzyć w sytuacji pandemii? Jest jakaś szansa, że wrócimy w tym roku do normalnego funkcjonowania?

- Przede wszystkim zdrowia i żeby nie było gorzej. Mimo spadków nasza branża przetrwała ten rok w niezłej kondycji. Jednakże im dłużej pandemia będzie trwała tym jej skutki mogą być poważniejsze. W takiej sytuacji można się spodziewać mniejszej mobilności klientów i możliwości spadków sprzedaży opon. Mam nadzieję, że obecny rok będzie ostatnim z pandemią, czego wszystkim oprócz zdrowia, życzę.

- Dziękuję za rozmowę.

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń