Z Piotrem Sarneckim, dyrektorem generalnym PZPO, rozmawia Sławomir Górzyński
- Wprawdzie w styczniowym numerze zrobiłeś już krótkie podsumowanie 2020 roku, ale przydałaby się może bardziej szczegółowa analiza tego roku. Co się udało zrobić a czego nie i dlaczego?
- Przede wszystkim warto powtórzyć, że to był bardzo trudny rok dla naszej branży i oczywiście całej gospodarki. Szczególnie trudno było części produkcyjnej. Od strony sprzedażowej od dawna nie było takiego kryzysu. To było najbardziej widoczne w drugim kwartale zeszłego roku. Zostały zerwane łańcuchy dostaw w motoryzacji, brak popytu na opony spowodował potężne perturbacje. Ludzie siedzieli w domach, na drogach ruch praktycznie zamarł. Sprzedaż opon ruszyła w trzecim i czwartym kwartale, zarówno na pierwszy montaż jak i na rynek wtórny. W różnych segmentach ta dynamika była inna. To był rok trzęsienia ziemi, gdzie wszyscy musieli wyjść ze swoich stref komfortu.
- Jaki wpływ na sytuację Związku oraz całej branży miała pandemia? Czy niektórych niekorzystnych trendów udało się uniknąć lub wręcz je zneutralizować?
- W związku z koronawirusem serwisy musiały się bardzo dobrze przygotować do akcji przekładkowej na wiosnę i jesienią, zadbać o wszelkie obostrzenia związane z zachowaniem odległości, higieny, stref czystych i brudnych, itd. Udało nam się bardzo szybko interweniować w rządzie, by kierowcy mogli dokonać przekładki opon w obu sezonach, a serwisy mogły pracować i wykonywać te czynności. Była to kluczowa akcja dla bezpieczeństwa na drogach. To się udało zrobić. Niemniej wszyscy włożyli ogromny wysiłek w to, aby pokazać, że akcja przekładkowa jest bezpieczna. Procedury zostały wdrożone, aby chronić klientów oraz pracowników serwisów. Nikt tego nie planował, że w 2020 roku głównym tematem będzie ochrona przed wirusem. W związku z tym planowanie zeszło na plan dalszy. Nauczyliśmy się jednak szybko reagować na niespodziewane zdarzenia.
- Akcja Certyfikat oponiarski również chyba wówczas mocno wyhamowała. Jak to wyglądało do końca 2020 roku, ile firm zdecydowało się na uzyskanie certyfikatów różnych poziomów?
- Nie tak mocno, ponieważ postanowiliśmy bardziej przenieść komunikację dotyczącą certyfikatu z bezpośredniej na online. Poprzez internet informowaliśmy zarówno właścicieli serwisów jak i ich klientów, co ten certyfikat zmienia. Wówczas to mocno w naszą akcję włączył się Grzegorz Duda, kierowca rajdowy, mechanik i gwiazda programów motoryzacyjnych TVN. Grzegorz w swoich programach pokazuje jak sobie radzić z samochodem, jak pokonać niektóre przeszkody z nim związane, aby dojechać do najbliższego warsztatu. Ta kampania odbiła się dosyć szerokim echem biorąc pod uwagę warunki z jakim musieliśmy się w ubr. borykać. Te działania sprawiły też, że zgłosiło się sporo serwisów, które chciały przejść audyt i uzyskać certyfikat. Nie wszystkim serwisom się to udało. Niemniej są nowe firmy, które spełniły warunki certyfikatu i teraz mogą być z tego dumni. Na 2021 rok doszliśmy do wniosku, że warto będzie jeszcze mocniej rozwijać obszar online, ponieważ klienci także pracują czy też szukają różnych rzeczy poprzez internet.
- Ludzie zamknęli się w domach, dużo rzadziej wsiadają za kółko, raczej przeszukują internet w poszukiwaniu różnych produktów lub rozrywki.
- Otóż to. Marketing w ciągu ostatniego roku zmienił się bardziej niż w przeciągu ostatnich 5-10 lat. Sprzedaż przeniosła się w jeszcze większym zakresie do internetu. Marketing, public relations zmieniły się bardzo. Dlatego my także jeszcze więcej zamierzamy korzystać z tego medium. Będzie nas tam można obserwować w jeszcze szerszym zakresie niż dotąd. Będziemy pokazywać jak się do takiego certyfikatu przygotować pokazując serwisom co on zmienia i daje. W czym jest lepszy od innych tego typu dokumentów, jakie korzyści może przynieść serwisowi. Co zyskuje klient wykonujący w nim usługę. I to wszystko w porównaniu do warsztatu, który takiego certyfikatu nie posiada. Mamy w tym zakresie bardzo zaawansowany i sprecyzowany plan zarówno na wiosnę jak i jasień tego roku. Będziemy chcieli dwukierunkowo te różnice pokazywać. Pandemia w drugim kwartale wyhamowała zgłaszanie się do certyfikatu. Nikt nie miał wtedy głowy do tego, aby o tym myśleć. Każdy raczej myślał o tym jak przetrwać tę falę w jako takiej kondycji. W obecnym roku będą chcieli z powrotem odbudowywać pozycję na rynku lokalnym, aby klientów nie ubywało a wręcz odwrotnie. Sądzę, że takim elementem przyciągającym może być właśnie Certyfikat oponiarski PZPO.
- Byliście jedną z tych organizacji, która wraz ze Związkiem Przemysłu Motoryzacyjnego oraz dilerami samochodowymi wystąpiliście o zgodę na wykonawstwo przekładek w lockdownie ogłoszonym na wiosnę i potem jesienią przez rząd.
- Musieliśmy bardzo szybko zareagować na tę sytuację, bo wiosną i potem jesienią stwarzało to niebezpieczeństwo dla całego ruchu drogowego. Przecież jeżdżenie na letnich oponach zimą a na zimówkach latem powoduje, że prosimy się o kłopoty. Auta jeżdżące na ogumieniu nie przystosowanym do danej pory roku to poważny problem dla użytkowników dróg. Nie dość, że mając letnie opony w zimie trudno wystartować z miejsca, to na dodatek droga hamowania na śniegu czy oblodzonej drodze wydłuża się o kilkanascie metrów. Taki pojazd nie ma szansy na zatrzymanie się w odpowiednim momencie. A przypomnę po raz kolejny, że tylko opony łączą nas z jezdnią. Gdyby rządzący rzucili jeszcze taką potężną kłodę pod nogi - czyli nie uwzględnili naszej prośby o możliwości pracy serwisom ogumienia - byłby to gigantyczny problem dla milionów kierowców. Udało się przekonać rząd, że właściciele serwisów podejdą do tego tematu z rozsądkiem i tak przygotują swoje firmy, aby każdy był bezpieczny. Cieszy nas to, że się udało tę akcję przeprowadzić zgodnie z wymogami. Chcemy im jeszcze raz podziękować za zaangażowanie i wypełnienie wymagań rządu co do joty, aby przekładki opon były bezpieczne. Wszyscy wiedzieli o co idzie gra. Dlatego serwisy zadbały o działania faktyczne i zgodne z procedurami bezpieczeństwa. Zachowanie reżimów sanitarnych sprawiło, że tak sprawnie przebiegła zarówno wiosenna jak i jesienna akcja przekładkowa. To pozwoliło też na utrzymanie dobrej kondycji ekonomicznej większości serwisów.
- Czy w tym roku PZPO będzie nadal tak intensywnie wspierało te serwisy, które są chętne uzyskać certyfikat. Czy są już kolejne zgłoszenia?
- Tak, zgłoszenia napływają. Potem to już kwestia umówienia się na audyt z firmą audytorską. W 2021 roku chcemy jeszcze mocniej promować ideę Certyfikatu Oponiarskiego niż w roku minionym. Chcemy się skupić na mocniejszym wejściu z informacją przekazywaną online. Chcemy, żeby trafiła ona zarówno do klientów jak i warsztatów. Koniec pandemii pozwoli bardziej uruchomić działania związane z certyfikatem w naszych firmach partnerskich, czyli flotach oraz towarzystwach ubezpieczeniowych. Jednym z warunków współpracy z serwisem ma być posiadanie Certyfikatu oponiarskiego PZPO. To z pewnością pokaże nową jakość.
- Jakie zadania oprócz certyfikacji Związek będzie realizował w 2021 roku, na czym najbardziej zależy jego członkom?
- Cały czas koronnym tematem jest zwiększanie świadomości wśród kierowców jak ważne dla bezpieczeństwa ruchu drogowego są opony. Przewidujemy szereg działań, które będziemy realizować w tym zakresie w tym roku. A jakie one będą i my, i wszyscy czytelnicy Przeglądu Oponiarskiego zobaczą w kolejnych miesiącach.
- Od początku istnienia PZPO walczyliście, aby opony zimowe były zakładane obowiązkowo w wyznaczonym terminie. Tak jak to się odbywa w większości krajów UE. Nadal jednak jesteśmy jedynym krajem Unii, który takich szczegółowych przepisów nie wprowadził. Czy naszym parlamentarzystom nie zależy na zdrowiu i życiu obywateli?
- Siła przebicia związku nie jest mała, co pokazały interwencje w sprawie przekładek w trakcie pandemii. Nie widzę też lobby, które nie chciałoby przyjęcia takiego obowiązku. Moim zdaniem to kwestia odwagi politycznej. Politycy różnych opcji patrzą tak, by nie narażać się swoim wyborcom. Może taki obowiązek ustawowy im się nie spodoba. Wszystkie badania opinii społecznej wskazują, że ogromna większość (80-90 procent) kierowców popiera wprowadzenie obowiązku jazdy na oponach zimowych lub całorocznych z homologacją zimową w okresie jesienno-zimowym. Będziemy pokazywać, że opony dostosowane do warunków panujących zimą są niezbędne i wpływają na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. 29 krajów - w tym te o lepszym od naszego klimacie - wprowadziły ustawowo tego typu przepisy. Bardzo ważne jest też to, że producentom opon nie chodzi o to, aby zwiększać w ten sposób sprzedaż. Nigdzie nie zaobserwowano takiej prawidłowości, bowiem producentom, patrząc tylko na zarobek, jest wszystko jedno, czy w ciągu czterech lat kierowca zjeździ dwa komplety opon letnich czy po komplecie letnich i zimowych. Zysk ze sprzedaży będzie dokładnie taki sam.
- A może warto byłoby zabrać parlamentarzystów odpowiedzialnych za tego typu przepisy, wsadzić do samochodów i pojeździć po oblodzonych drogach na letnich gumach, a potem dla porównania na zimowych? Może przekonaliby się na własnej skórze, że warto to usankcjonować?
- Zapewniam, że chyba wszyscy znani mi politycy jeżdżą na oponach zimowych albo całorocznych z homologacją zimową, więc doskonale wiedzą jaka jest różnica z letnimi. Sami sezonowo wymieniają opony. Myślą sobie tak - Polacy od wielu lat bez przymusowych przepisów wymieniają opony letnie na zimowe a wiosną odwrotnie, zostawmy to kierowcom, oni wiedzą, kiedy to zrobić. Mamy w tym twierdzeniu dwie fałszywe sprawy. Otóż nie wszyscy jeżdżą na zimówkach lub całorocznych. Według badań dotyczy to około 6 milionów kierowców, czyli 1/3 wszystkich poruszających się po polskich drogach. Drugi fałsz jest taki, że nie mają oni pewności, kiedy należy dokonać przekładki. Albo nie chcą wiedzieć, albo mówią, że ich to nie dotyczy. Bardzo często - to wynika z moich obserwacji - nie dotyczy to aut starych, czy gorzej wyposażonych. Niekiedy widzę wypasione, luksusowe samochody poruszające się zimą na oponach letnich. To jest dla mnie najbardziej szokujące. Chodzi o to, aby wprowadzając taki obowiązek wszystkim kierowcom dać sygnał, że w miesiącach grudzień, styczeń i luty bezwzględnie jeździmy na oponach z homologacją zimową. Taki mamy w Polsce klimat. Obecnie w tych trzech miesiącach śnieg pada często, jest mróz i wtedy mamy koszmar na drogach. Jest to także koszmar dla ubezpieczycieli. Stracony czas, pieniądze, koszty leczenia ofiar, niepotrzebne mandaty, straty dla całej gospodarki. Nasz kraj jest nadal w ogonie UE pod względem wypadków, w tym śmiertelnych. Mamy w tym względzie jeszcze ogromną robotę do wykonania. Według wszystkich raportów wprowadzenie obowiązku opon z homologacją zimową mogłoby obniżyć prawdopodobieństwo wypadków o niemal 50 proc.
- Zmieniając trochę temat chciałbym zapytać o sytuację producentów opon. W marcu i kwietniu wiele fabryk produkujących opony było zamkniętych albo częściowo wyłączonych z ruchu. Bardzo mocno spadła sprzedaż opon. Czy największe straty ponieśli producenci, czy dotyczy to także sprzedawców opon?
- Chyba nie możemy aż tak twierdzić. Producenci, ale i sprzedawcy zostali przez pandemię zaskoczeni. Kryzys dotknął całą gospodarę światową. Zerwane zostały łańcuchy dostaw. Fabryki aut wysłały nagle komunikat, że nie potrzebują takiej ilości opon, ile pierwotnie przewidywały, bo raptownie spadła sprzedaż samochodów. Do fabryk nie dotarło wiele komponentów do aut. Mamy w Polsce sześć fabryk produkujących opony. Każda z nich została dotknięta spadkami produkcji. Trzeba dodać, że to są jedne z najlepszych fabryk w Europie, jeśli nie na świecie. Wytwarzają jakościowo doskonały towar. Co ciekawe obecna sytuacja przełożyła się na większą sprzedaż opon premium. Bo są lepsze o tych z niższych półek, bo na dłużej wystarczą, argumentowali kupujący. Dzięki temu fabryki dosyć szybko wznawiały lub nawet zwiększały produkcję.
- Czego mógłbym Ci życzyć w tym roku?
- Życzmy sobie na wzajem przede wszystkim zdrowia. Życie pokazało, że nawet najbardziej ambitne plany mogą zostać pokrzyżowane. Doczekajmy się wszyscy w zdrowiu szczepionki i wtedy realizujmy krok po kroku wszelkie plany. Na tym się skupiamy. Chciałbym, abyśmy mogli to wszystko zrealizować, w tym udział w imprezach targowych. Mam nadzieję, że po zaszczepieniu przynajmniej połowy naszego społeczeństwa wróci pewna równowaga. A targi, które uda się wtedy zorganizować będą przeżywały prawdziwy boom, zarówno w zakresie wystawców jak i zwiedzających. To może przywrócić niektórym targom świetność.
- Dziękuję za rozmowę i życzę, aby udało się zrealizować 100 procent wszystkich tegorocznych zamierzeń.