Firma Oponar w Targowisku koło Krakowa: Doświadczenie!

Oponar Wulkanizacja i Sprzedaż Ogumienia Piotr Rajca w podkrakowskim Targowisku specjalizuje się w sprzedaży i obsłudze ogumienia każdego rodzaju, głównie ciężarowego i rolniczego. Daje dowód, że można prosperować praktycznie bez dywersyfikacji, oferta spoza naszej branży jest ograniczona w zasadzie do wymiany klocków i tarcz hamulcowych w dostawczakach. Samochody takie mają konstrukcję zbliżoną do osobowych, ale nie w każdym osobowym serwisie są chętnie obsługiwane. Ale żeby taki biznesowy model przynosił rezultaty, muszą być spełnione pewne warunki - jakość usług i bardzo duże doświadczenie wyniesione z wieloletniej praktyki. Wszyscy, szef i trzech ludzi, wywodzą się z Eurogumu, firmy bieżnikującej opony, P. Rajca pracował tam od 2000 r.

- Znamy się od kilkunastu lat - mówi P. Rajca. - Mam najlepszych pracowników na świecie. Co pomyślę, to zrobią.

Eurogum po śmierci właściciela, Rajmunda Nowaka, nadal istnieje, ale nie zajmuje się wprost oponiarstwem, tylko wynajmem obiektów. Oponar powstał niespełna cztery lata temu. R. Nowak zaproponował panu Piotrowi własną działalność, w znanym klientom obiekcie pod adresem Targowisko 470. Pomógł w początkowej fazie, rozłożył na raty należności za sprzęt.

Prawdziwa samodzielność

P. Rajca zaznacza, że nie jest związany z żadnym producentem ogumienia, z żadną siecią, ani z hurtownią, nawet z marką materiałów naprawczych. Nie jest też 100-procentowo przekonany do jakiejkolwiek marki ogumienia.

- Opona musi być warta swojej ceny, nie opieramy się na marce czy miejscu produkcji - oznajmia krótko. - Wiemy, co i gdzie można kupić i komu polecić (pan Piotr mówi „my”, mając na myśli załogę).

I sypie przykładami. Nowe generacje ciężarowych opon pod niektórymi względami wcale nie są lepsze od starszych. No bo jaka może być opinia o nowej oponie, w której trzeba nacinać barki, żeby uzyskać odpowiednie prowadzenie i bezpieczeństwo? Z rezerwą P. Rajca podchodzi do danych na etykietach. AA, pięknie, ale jego zdaniem gumy pewnego, znanego koncernu na oś napędową, może zasługują na literę B za hamowanie i to na suchej, nie na mokrej nawierzchni. Pokazuje przekrój opony kolejnej marki. Jak mało w niej stali! Musi być, ale tak na aby-aby. Bieżnik, również w wielu osobowych, staje się coraz płytszy, coraz skromniejszy. To, co czyni wielu producentów, nie idzie w parze z postępem na rynku materiałów naprawczych. À propos, warstwa butylowa bywa tak cienka, że utrudnia i wydłuża reperację.

Ba, są opony - cały czas piszemy o „ciężarówce” - bardzo trudno naprawialne po uszkodzeniu czymś większym niż gwóźdź! Po naprawie opona traci stabilność, gdyż wkład nie ma się na czym trzymać, pojawiają się wybrzuszenia. „Nienaprawialne” opony mają tylko jedno życie, pogłębianie, z racji wspomnianej płytkiej warstwy bieżnika, musi być bardzo ostrożne.

- Mam na myśli przede wszystkim opony z niższej półki, którymi znane koncerny chciały walczyć z chińskimi - dodaje szef Oponaru. - Moim zdaniem to walka przegrana, takie opony są kiepsko zrobione.

Opony chińskie, jak tłumaczy P. Rajca, mają zróżnicowaną jakość, a produkty, na które wielu narzeka powstają na zapotrzebowanie importerów z Europy. Firmy importujące ogumienie z Chińskiej Republiki Ludowej wyznaczają poziom cen, do którego producenci się dostosowują. Zdarza się, że opona z identycznym bieżnikiem ma trzy różne ceny. I trzy różne jakości.

Cła wprowadzone przed rokiem przez Unię spowodowały wzrost cen na „chińczyki” w Polsce, ale nadal znajdują one nabywców. Nie można stwierdzić, że handel się załamał. Zasada jest taka - im bardziej cena chińskiej opony ciężarowej zbliża się do 1000 zł netto, tym niższe zainteresowanie. Chińska za mniej więcej 900 zł netto nadal jest dobrym rozwiązaniem do ciężarówek pracujących na budowach, z trzema-czterema osiami. Alternatywne wyjście to opona bieżnikowana.

- Bieżnikownie po tych cłach niewątpliwie odsapnęły - przyznaje P. Rajca. - Tylko żeby nie stało się tak jak ponad 10 lat temu, że miały tak dużo roboty, że robiły na byle czym i na byle jakich karkasach.

Zatory, zatory

Dużych flot Oponar nie obsługuje, bo go na to nie stać. Duży dyktuje warunki i „z automatu” proponuje 180-dniowy termin. Poza tym współpraca z tego rodzaju flotą nie zawsze byłaby opłacalna. Producent ogumienia już u niej był, tak samo przedstawiciel hurtowni czy innego serwisu.

Zaległe płatności są największą bolączką. Faktury Oponar wystawia na 14 dni, ale w praktyce bywa przeróżnie. Niektóre należności wydają się już nie do ściągnięcia. Gdy nie pomaga perswazja, trzeba korzystać z firm windykacyjnych. To kosztuje, ale bardziej wierzyciela, bo dłużnik ponosi tylko ustawowe odsetki. Najbardziej dłużnicy boją się komorników, więc nie dopuszczają do skierowania sprawy na drogę sądową.

- Gdybyśmy mieli gwarancję, że wszystkie faktury będą rozliczone w trzy miesiące, moglibyśmy zwiększyć przerób o 30 procent - szacuje P. Rajca. - Dłużnik niezapłacone faktury wciąż może wrzucać w koszty. Pieniędzy nie mamy, a musimy odprowadzić VAT i płacić podatki. Ale żaden rząd tego nie zmieni, pozbyłby się wpływów do budżetu. Ponosimy także koszty wynajmu pomieszczeń, nie możemy ryzykować dużych inwestycji czy zatrudnienia czwartego pracownika.

Niektórzy umieją liczyć

Przewoźnicy, co znają się na fachu, zazwyczaj gdy biznes prowadzi drugie pokolenie, interesują się ogumieniem, umieją liczyć wydatki. Ale w całkiem sporej liczbie firm transportowych opona jest ostatnią rzeczą, która wzbudza zainteresowanie. Podobnie bywa np. ze stanem hamulców, klocka jest tylko 4 mm, ale jeszcze nie wymienia, jeszcze pojedzie w zagraniczną trasę. Potem dochodzi do awarii na drodze i trzeba płacić grube setki, na nawet tysiące - euro.

Wozu serwisowego na razie Oponar nie ma. Może w innych częściach kraju dzieje się inaczej, ale w Małopolsce właściciele mobilnych serwisów sami zarzynają rynek cenowo. I potem przewoźnik dziwi się, że ta sama czynność w Targowisku kosztuje więcej, niż gdy mobilny serwis zajechał do jego bazy. Akurat mobilnemu było po drodze i wziął mniej. Tyle że na dłuższą metę obniżanie stawek źle służy całej branży.

P. Rajca zauważył, że klienci, w tym rolnicy, zjawiają się z coraz dalszych stron. To cieszy, znaczy że rozchodzą się informacje o dobrej robocie. Sporo zleceń polega na poprawianiu po kimś. Nie zawsze wynika to z braku umiejętności. Pan Piotr opowiada, jak pewien gospodarz przywiózł duże koło od kombajnu z markową oponą. Została naprawiona na zimno, lecz po tygodniu powietrze zeszło. Właściciel Oponaru z góry przewidział, co mogło być przyczyną i to się potwierdziło. Opona była naprawiana na zimno, zamiast na gorąco, bo rolnikowi się śpieszyło. Jak na taką technologię i rodzaj uszkodzenia, praca została wykonana bardzo dobrze. W Oponarze zrobiono wszystko na gorąco, tak jak powinno być za pierwszym razem. Trzeba było jeszcze włożyć dętkę, żeby dociskała dużą łatę.

Podstawowe czynności przy pojazdach ciężarowych wycenione są tak: ściągnięcie koła 15 zł (wszystko brutto), demontaż i montaż opony 35 zł, demontaż i montaż przy feldze aluminiowej 45-50 zł, sama naprawa od 35 zł. Duże pojazdy są obsługiwane na placu, pod wiatą. Dla osobowych jest jedno stanowisko pod dachem. W ich przypadku przekładki zaczynają się od 50 zł i od 60 zł przy alufelgach. Przechowalnia kosztuje 50 zł, małe naprawy wraz z obsługą 30-50 zł.

Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski

drukuj  
Komentarze użytkowników (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz
Musisz być zalogowany aby dodać swój komentarz
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń