2018-10-15

Groźne skutki brexitu

Przysłuchując się debacie polityków i urzędników związanych z procesem opuszczania Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię i przewoźników przewożących towary na Wyspy można odnieść wrażenie, że te strony żyją w zupełnie innym świecie.

 

 

Jedni toczą nieustające negocjacje polityczne natomiast nasz rodzimy biznes pracujący na brytyjskim kierunku jest kompletnie zdezorientowany co do warunków pracy po nieodległym przecież brexicie (marzec 2019 r.). I te ogromne obawy biznesu były mocno sygnalizowane podczas październikowej dyskusji zorganizowanej przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych oraz Polską Izbę Spedycji i Logistyki w ramach międzynarodowej konferencji pt. „Łańcuchy dostaw po Brexicie. Konsekwencje dla przewoźników i spedytorów”.

Otwierając konferencję, Prezes ZMPD Jan Buczek alarmował - pozostało jedynie 6 miesięcy do momentu, w którym Brexit stanie się faktem: „Negocjacje są bardzo trudne, sytuacja z politycznego punktu widzenia niestety nie wygląda dla nas dobrze, zarówno jeśli chodzi o porozumienie ws. wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej, jak i negocjacji postBrexitowych. Docierają do nas nawet głosy, abyśmy się przygotowywali na scenariusz „no deal,” czyli brak porozumienia i brak okresu przejściowego. Dla naszej branży Brexit, obok zaproponowanego przez Komisję Europejską Pakietu Mobilności, jest sprawą zasadniczą; problemem, który coraz bardziej niepokoi firmy transportowe. Dlatego też naszym obowiązkiem jest budowanie świadomości tego problemu wśród polityków i decydentów, ale przede wszystkim przygotowywanie naszych członków na nadchodzące problemy”. Przypomniał, że to już drugie tego typu spotkanie, mające na celu wymianę poglądów na temat Brexitu i jego wpływu na wymianę handlową: „Pierwsza nasza konferencja, w lutym tego roku, poświęcona była temu, jak  Brexit wpłynie jedynie na międzynarodowy transport drogowy. W drugiej odsłonie do udziału zaprosiliśmy także przedstawicieli podmiotów zaangażowanych w łańcuchy dostaw – producentów, eksporterów, importerów, spedytorów, agentów celnych, ich przedstawicieli z organizacji krajowych i międzynarodowych, a także przedstawicieli polskiej i brytyjskiej administracji”. Prezes Buczek powitał ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce Jonathana Knotta, informując jednocześnie o objęciu przez  Ministerstwo Infrastruktury patronatu honorowego nad konferencją. Resort reprezentował podczas konferencji minister Marek Chodkiewicz.

 

 

Debata została podzielona na dwa panele – w pierwszym dyskutowano o tym, jak w założeniach przygotowanej przez brytyjski rząd Białej Księgi będzie wyglądać transport i logistyka po brexicie, w drugim – o oczekiwaniach i obawach branży transportowo-logistycznej co do przyszłych warunków przepływu towarów i usług.

Przewodniczący Rady PISiL Marek Tarczyński przestrzegał, że po Brexicie łańcuch dostaw będzie mniej efektywny, a koszt transportu znacznie wzrośnie. Wyliczył, że przy koszcie jednej odprawy celnej w wysokości 200 zł dodatkowe roczne koszty dla importerów wyniosą 120 mln zł. Co gorsza, w 2019 r. wzrosną ceny zabezpieczeń celnych, co jest skutkiem nowego, unijnego kodeksu celnego. Doprowadzi to do tego, że koszt frachtu samochodowego wzrośnie o 100 euro.

Ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce Jonathan Knott uspokajał, że „Mamy już 85 proc. wypracowanego porozumienia. Są oczywiście niepokoje, co będzie się działo po opuszczeniu przez Wielką Brytanię struktur Unii Europejskiej. Dlatego uważam, że negocjatorzy powinni słuchać biznesu. Wspólnie zastanówmy się, jak firmy przewozowe mogą uniknąć kłopotów. Nikt nie chce, by było gorzej niż do tej pory, by nie powstały dodatkowe bariery w handlu”.  Podał statystyki z których wynika, że aż 23 proc. z 2 mln ciężarówek, które co roku wjeżdżają do Wielkiej Brytanii, należą do polskich przewoźników. „Codziennie ok. 1200 polskich ciężarówek wjeżdża do Wielkiej Brytanii – czy to tunelem czy promami. To sprawia, że głos branży jest w tej debacie tak ważny” – dodał ambasador. Zauważył, że jeśli nie zostanie zawarte porozumienie, dojdzie do znacznego pogorszenia sytuacji firm transportowych. Przypomniał, że brytyjskie propozycje dotyczące relacji między Wielką Brytanią a krajami UE zostały zawarte w Białej Księdze.Padła tam propozycja stworzenia strefy wolnego handlu, redukcji odpraw celnych do minimum. To zdaniem ambasadora kompleksowy pakiet, który zminimalizuje utrudnienia.

Dyrektor Departamentu Ekonomicznego UE w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Małgorzata Kałużyńska przedstawiła harmonogram negocjacji i stan przygotowań do chwili, kiedy Wielka Brytania stanie się państwem trzecim. Przypomniała, że okres przejściowy potrwa do końca 2020 r. Do tego momentu przedsiębiorcy nie odczują zmian. Jednak aby okres przejściowy wszedł w życie, musi być uzgodniona tzw. umowa wyjścia opisująca zasady, na jakich państwo opuszcza UE. A do uzgodnienia pozostały m.in. kwestie dotyczące rozstrzygania sporów, czy też funkcjonowania granicy między Irlandią i Irlandią Północną. „Widzimy dużą szansę na pomyślne zakończenie rozmów z Wielką Brytanią, ale musimy być przygotowani na różne rozwiązania„ – powiedziała dyr. Kałużyńska.

Zastępca dyrektora Departamentu Ceł Ministerstwa Finansów Piotr Pogorzelski oszacował, że po Brexicie przybędzie 600 tys. deklaracji celnych. Spodziewa się wydłużenia czasu obsługi, tym bardziej, że pojawią się kontrole sanitarne i fitosanitarne. Pojawią się również konsekwencje podatkowe, choćby rozliczenie VAT w imporcie towarów.

 

 

Specjalista ds spedycji i transportu PISiL Juliusz Skurewicz zauważył, że Unia Europejska nie przewiduje budowy infrastruktury, co może oznaczać duże kłopoty dla transportu drogowego w postaci m.in. kilkudziesięciokilometrowych kolejek na granicy. To może oznaczać, że transport drogowy, który w tej chwili obsługuje znakomitą część handlu z i do Wielkiej Brytanii, stanie się po prostu niedrożny. „Dlatego należy szukać alternatyw dla transportu drogowego. 30-40 lat temu między Polską i Wielką Brytanią działały trzy linie morskie. Teraz nie ma żadnej. Co więcej – nie ma też podmiotu, który byłby w stanie szybko uruchomić takie połączenie” – wskazywał Skurewicz.

Ciekawy wątek do braku infrastruktury i długich kolejek na granicy dorzucił podczas dyskusji przewoźnik Euzebiusz Gawrysiuk - poruszył zapomniany już nieco problem nielegalnych imigrantów, którzy mogą wykorzystywać sytuację do m.in. rabowania ciężarówek. Nie wiadomo, jak będą wyglądały odprawy paszportowe, czy będzie ważne prawo jazdy, jak Wielka Brytania będzie traktowała kwestie związane z delegowaniem pracowników. „Polscy przewoźnicy coraz częściej zastanawiają się, czy dalej realizować przejazdy do Wielkiej Brytanii, czy też szukać innych kierunków” – gorzko podsumował swoje wystąpienie.

„Dziś głównymi zmartwieniami naszych członków związanymi z brexitem są biurokracja, służba celna, opóźnienia na granicy i kontrole sanitarne, które spowodują zerwanie ciągłości dostaw” – powiedziała z kolei Pauline Bastidon, szefowa ds. polityki europejskiej Stowarzyszenia Transportu Towarowego (FTA). Przypomniała, że po stronie brytyjskiej nie ma miejsca na centra logistyczne do kontroli towarów, a firmy, czemu trudno się dziwić, nie są gotowe do wydania pieniędzy na dostosowywanie się do nowej sytuacji. Kolejnym problemem jest dramatyczny brak odpowiednio wyszkolonych inspektorów celnych; brakuje też informacji, jak będą funkcjonowały moduły celne.

 

 

Podsumowując dyskusję prezes ZMPD Jan Buczek zwrócił uwagę, że tak często przywoływana w dyskusji brytyjska Biała Księga zawiera wręcz symboliczną liczbę słów poświęconą transportowi drogowemu. „Tymczasem dowiedliśmy dzisiaj, że to właśnie transport jest wąskim gardłem” – powiedział prezes ZMPD. Podkreślił ścisłe powiązania kooperacyjne, które tworzyły się przez dziesiątki lat. Jeżeli wzrosną, choćby niewiele, ceny komponentów, skumuluje się to w wyższych cenach produktów, przez co ucierpi konkurencyjność także brytyjskich marek. „Dziś odprawa każdego pojazdu to 6-8 sekund. Jeśli po Brexicie dodamy do tego ledwie dwie sekundy na pojazd, to biorąc pod uwagę 2,6 mln przewozów, opóźnienie kumuluje się do 60 dni. To tylko teoria, ale kilka, kilkanaście dni oczekiwania na granicy może nam realnie zagrozić. Ci, którzy ustąpią z brytyjskiego rynku, popadną w ogromne kłopoty finansowe, bo leasingodawcy nie będą się przejmować ich problemami” – powiedział prezes ZMPD. Dlatego jego zdaniem byłoby najlepiej, gdyby, podobnie jak rybacy, przewoźnicy na koszt Unii Europejskiej i rządu Wielkiej Brytanii mogli zredukować swój tabor. „Szkoda, że politycy nie chcą płacić za swoje decyzje, przerzucając koszty na biznes” – smutno podsumował Jan Buczek.

Tekst i zdjęcia: Bogumił Husejnow

drukuj  
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń