PASJONACI: Zapach drewna

Grzegorz Korzeń z Dębicy ręcznie wytwarza meble wysokiej klasy

 

Pracuje w jednym z trzech serwisów rodzinnej firmy Adam Korzeń, w Dębicy (woj. podkarpackie), przy ul. Kawęczyńskiej 65. Po godzinach Grzegorz Korzeń spędza czas z rodziną, a także w pracowni stolarskiej, gdzie razem z małżonką Agnieszką ręcznie wytwarza domowe meble, głównie z litego drewna dębowego. Wyroby wysokiej klasy, dopracowane, nieprzypominające masówki z marketów. Rękodzieło pod marką Melyo. Hobby zupełnie różne od pracy, hobby, które wciąga i które stało się również źródłem dodatkowego przychodu. Na pewno wciąga, zdarza się, że Grzegorz kończy w stolarni w środku nocy.

- Produkujemy od zera fotele i meble i z litego drewna, według naszych projektów - mówi G. Korzeń. - Nie jest to fabryka, tylko mały warsztacik stolarski przy domu pod Dębicą. Trzeba wszystko ręcznie obrobić, wyczyścić, wyszlifować, pociągnąć olejem albo woskiem. Najpierw zaprojektowaliśmy dla siebie, do domu parę rzeczy, potem wystawiliśmy w internecie i zaczęło się sprzedawać. Nie było na rynku takich mebli, jakich chcieliśmy z żoną, więc sami wymyśliliśmy. Pierwszy fotel robiliśmy chyba dwa tygodnie, ale potem wraz z nowymi narzędziami i umiejętnościami, praktyką wszystko poszło do przodu.

Pan Grzegorz lubił majsterkować od dziecka. Jest skromny, uważa że projektowanie i wykonywanie mebli to nic specjalnego. Trzeba po prostu zacząć, nie bać się błędów, a przede wszystkim wyciągać z nich wnioski. Projekty nawiązują do lat 50. i 60.

Zajmuje się meblami wraz z żoną, absolwentką Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej, już czwarty rok. G. Korzeń również nie ma wykształcenia związanego z hobby, skończył technikum samochodowe. Najważniejsze, że małżonkowie odnajdują się we wspólnej pasji, że nie brakuje im pomysłów i zapału.

Klienci zagraniczni

Wyroby Melyo (nazwę wymyśliła pani Agnieszka) sprzedają się przede wszystkim przez internet, na zamówienie. Korzeniowie wystawiali się na targach w Warszawie, Krakowie, Katowicach, więc Meylo zaistniało w meblarskiej branży. Klienci są z Polski, głównie z Warszawy i z zagranicy, Niemcy, Szwecja, Austria, Szwajcaria, Wielka Brytania. Chcą posiadać coś nietuzinkowego, wyprodukowanego nie na taśmie (a jesteśmy europejskim potentatem w przemyśle meblarskim), lecz ręcznie, przez konkretnych ludzi.

W przypadku odbiorców z nieco dalszych krajów barierą jest nie tyle cena, ile bywają nią koszty transportu. Wysyłanie pojedynczych sztuk jest po prostu drogie. Ale nie zawsze musi to być TIR, można wykorzystać furgony kursujące masowo z Polski na Wyspy Brytyjskie. Ostatnio była klientka z Sycylii, z samego końca włoskiej wyspy. Oferty transportu nie okazały się zachęcające, sięgały 40 proc. ceny fotela.

- Nasze meble muszą się podobać klientom, być ładnie wykonane, staram się, żeby fotele były wygodne - kontynuuje G. Korzeń. - Kształt jest ważny, ale wygoda również się liczy. Krzeseł nie opłaca się robić na sprzedaż, jedno zajęłoby mi kilka dni.

Grzegorz Korzeń wytwarzania mebli nauczył się sam
Grzegorz Korzeń wytwarzania mebli nauczył się sam
„Królestwo” pana Grzegorza mieści się w specjalnie postawionym budynku koło domu
„Królestwo” pana Grzegorza mieści się w specjalnie postawionym budynku koło domu
Przykład produkcji państwa Korzeniów, czyli wyroby marki Melyo
Przykład produkcji państwa Korzeniów, czyli wyroby marki Melyo
Piła japońska do precyzyjnych nacięć, w której ruch roboczy jest do siebie
Piła japońska do precyzyjnych nacięć, w której ruch roboczy jest do siebie
Dębica, Kawęczynska 65. Dwa inne serwisy firmy Adam Korzeń znajdują się w Dębicy i Jaśle
Dębica, Kawęczynska 65. Dwa inne serwisy firmy Adam Korzeń znajdują się w Dębicy i Jaśle

Głównie dębowe

Korzeniowe używają głównie dębu. Twarde drewno, z krajowych najtwardsze. Nie tak proste w obróbce jak sosna, ale wygląd też ma inny. Ważna jest odpowiednia wilgotność, G. Korzeń kupuje drewno już wysuszone. Chodzi o to, żeby drewno nie pracowało, żeby meble w miarę możliwości zachowały kształty i wymiary. Bo nawet najlepiej wysuszony surowiec reaguje na zmiany wilgotności powietrza. Przykładowo zimą, gdy w domu panuje ciepło, drzwiczki od szafki mogę zmienić pozycję o milimetr, ale potem wracają na swoje miejsce.

Sęków pan Grzegorz nie traktuje ani jako przeszkody, ani jako czegoś co szpeci. Przeciwnie, to przecież coś naturalnego, dodaje kolorytu. Ba, w płytach naśladujących drewno wszystko zazwyczaj jest pod linijkę, co wygląda sztucznie. Słoje świadczące o rocznych przyrostach też bywają różne, zależą przykładowo od tego, jaki był dany rok i gdzie, w jakim otoczeniu rosło konkretne drzewo.

Wosk daje połysk, nawet wysoki, choć akurat takie wykończenie panu Grzegorzowi niezbyt się podoba. Wysoki połysk znany nieco starszym Czytelnikom z dzieciństwa z czasów Gierka czy Jaruzelskiego to efekt lakierowania. Taka była moda. Teraz ten lakier odchodzi i meble prezentują się nieszczególnie.

„Shou sugi ban” to japońska technika przypalania drewna. Służy do tego palnik, potem czarne drewno się szczotkuje i pokrywa olejem. Olej wnika w strukturę głębiej niż bejce czy lakiery, uwydatnia słoje. Poza tym powłoka olejowa jest łatwa do naprawy. Jeśli zarysuje się, można nałożyć w to miejsce olej i nie będzie śladu. Drewno przy umiejętnym przypaleniu i naolejeniu wytrzymuje nawet ponad 100 lat, a przy tym jest odporne na ogień. A farbę czy bejcę już po kilku latach trzeba znowu nakładać.

G. Korzeń bardzo dba o dokładność, o połączenia, o ich stabilność. Rzecz jasna, konstrukcja fotela musi zostać wzmocniona śrubami, ale to, co widoczne, nie może zawierać żadnych elementów z metalu. Jest zafascynowany umiejętnościami Japończyków, którzy potrafią perfekcyjnie połączyć drewno, oczywiście bez gwoździ, na mnóstwo sposobów. Istnieją w Japonii drewniane świątynie, które stoją kilkaset lat mimo trzęsień ziemi. Japonia jest uboga w kopaliny, ale lasów jej nie brakuje, pokrywają ponad 60 proc. powierzchni kraju!

Tapicerkę foteli Korzeniowie wykonują we własnym zakresie, na początku współpracowali ze specjalistycznymi zakładami. - Ja obijam, żona szyje - jak streścił pan Grzegorz. Różne materiały, albo skóra, zależy od zamówienia.

Narzędzia specjalistyczne

Na narzędziach nie ma sensu oszczędzać przy takiej ręcznej produkcji. Narzędzia droższe, wysokiej klasy pozwalają na dokładne wykonanie elementów. Pan Grzegorz pokazuje amerykańskie urządzenie do bardzo precyzyjnego ustawiania odległości przy frezowaniu, do jednej dziesiątej milimetra. Ciekawa jest piła japońska, która tnie przy ruchu do siebie, a więc odwrotnym. Umożliwia np. wycinanie gniazda, czy docięcie czegoś na gotowym elemencie, zostawia bardzo wąską szczelinę.

Bardzo ważne w tym zajęciu są dłuta. Aby dłuto było odpowiednio przygotowane, krawędź po ostrzeniu (na kamieniu) należy wypolerować. Jeżeli ścina włosy na wewnętrznej stronie przedramienia, znaczy że jest odpowiednio ostre. Można też sprawdzić to na kartce papieru. Twardsza stal dłuta dłużej wytrzymuje, ale jest bardziej podatna na uszkodzenia. Przegięcie ostrza może spowodować jego delikatny uszczerbek. Miękka stal jest mniej trwała, ale dłuto można bardziej naginać, przeginać.

Tego typu narzędzi nie kupuje się w pierwszym lepszym sklepie dla majsterkowiczów. G. Korzeń poszukuje ich w internecie albo za granicą. Są w Niemczech sklepy specjalizujące się w takim asortymencie, można w nich dostać np. japońskie dłuta mistrza Matsumury. Kątowniki też warto nabyć porządne. Dla pewności, że kąt 45 czy 90 stopni jest dokładnie utrzymany. Pilniki ręcznie robione zdzierają materiał w oczach, skutecznie i dokładnie. Praca przebiega szybciej i z lepszymi efektami. Można pokusić się o stwierdzenie, że tak jak w serwisie ogumienia Korzeniowie stawiają na jakość, identyczne robi pan Grzegorz w stolarskiej pracowni.

- Wolę trzy razy zmierzyć, niż raz wykonać element za krótki - uśmiecha się. - Lepiej zostawić pewien margines. Oczywiście, mylę się, ale potem już wiem, jak daną rzecz wykonać. Wczoraj robiłem uchwyty do drzwiczek, są tam takie wkręcane mufki. Zawsze uchwyty pękały. Dopiero za czwartym razem wpadłem na pomysł, że trzeba najpierw wkręcić mufki, a dopiero potem wyciąć uchwyt.

Razem z synem

Poza małżonką meblami jest zainteresowany najstarszy, czteroletni syn Maksymilian. Często przychodzi do warsztatu, podoba mu się tam. Dwaj młodsi synowie to dwuletni Gabriel i urodzony w lutym Tymoteusz. Czas pokaże, czy będą lubili przebywać w stolarni.

- Drewno mi pachnie - przyznaje G. Korzeń. - Różne gatunki różnie pachną. Podoba mi się ten materiał, praca w tym materiale. Gdyby się nie podobało, to bym tego nie robił.

Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski

Zobacz cały numer PO 4/144 (Kwiecień 2017)

drukuj  
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń