W BRANŻY: Pozew przeciwko Volkswagenowi

Żądają po 30 tysięcy na głowę

 

Polskie Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen AG (Stop VW) złożyło pod koniec września pozew zbiorowy przeciwko firmie Volkswagen AG. Niemiecki koncern wprowadził na polski rynek około 140 tys. pojazdów z oprogramowaniem, które fałszowało poziom emisji spalin. Domaga się 30 tys. zł odszkodowania dla każdego poszkodowanego, czyli łącznie 1,5 mln zł.

Jak mówił na konferencji prasowej Jacek Świeca, prezes Stowarzyszenia, szanse na wygranie sprawy są bardzo duże: - Od wielu miesięcy gromadziliśmy dowody, związane z aferą Volkswagena. Z dumą mogę powiedzieć, że nasze Stowarzyszenie dysponuje ogromną bazą wiedzy dotyczącą tej sprawy. Zgromadzone dokumenty, opinie biegłych i ekspertów oraz informacje od klientów i byłych pracowników koncernu Volkswagen są jednoznaczne. Dlatego wierzymy w zwycięstwo. Szanse wygrania tej sprawy są w mojej ocenie bardzo duże.

Do Stowarzyszenia zgłosiło się do tej pory około dwóch tysięcy osób. - Procedura przystąpienia do pozwu została przez nas maksymalnie uproszczona. Dlatego zachęcam wszystkich posiadaczy Audi, Seat-ów, Volkswagenów i Skód, które mają wadliwe silniki diesla z lat 2008-2016, o zgłaszanie się do nas poprzez formularz na stronie stopvw.pl. Pomożemy każdemu, kto wyrazi chęć przyłączenia się do pozwu - zachęcał wszystkich zainteresowanych prezes Świeca.

Jędrzej Chmielewski, wiceprezes stowarzyszenia, poinformował, że pozew został złożony w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

- Zdecydowaliśmy, że pozew powinien być skierowany przeciwko głównemu winowajcy, czyli VW AG z siedzibą w Wolfsburgu. To jest główna spółka całego koncernu - tłumaczył z kolei Jacek Kacprzak, prawnik stowarzyszenia. Jego zdaniem, ani polscy dilerzy samochodowi, ani osoby sprzedające używane samochody nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za „Dieselgate”, bo mogą nie mieć świadomości, że sprzedają wadliwy produkt. - Tę świadomość miał tylko VW, który wprowadził samochód do obrotu i doprowadził do jego zakupu przez klienta końcowego - zauważył prawnik. Według niego niemiecki koncern dopuścił się czynu zabronionego, bo z pełną premedytacją, wiedząc, że ten samochód nie spełnia norm, zdecydował o zastosowaniu manipulującego oprogramowania, dzięki któremu wadliwy samochód mógł przejść badanie homologacyjne.

Jeszcze można dołączyć

Na razie do pozwu przystąpiło 55 osób, ale - jak powiedział J. Kacprzak - sąd wyznaczy nowy termin od 1 do 3 miesięcy, wtedy będzie mógł do niego dołączyć każdy z poszkodowanych. Stowarzyszenie wyjaśniło, że kwota 30 tys. zł wynika z kosztów, jakie muszą ponieść właściciele, aby doprowadzić pojazd do zgodności z normami emisji spalin przy jednoczesnym zachowaniu jego parametrów technicznych. Prawnik podkreślił, że wadliwe pojazdy przekraczały normy emisji tlenków azotu nawet 40-krotnie.

- Wszelkie informacje, jakie otrzymujemy od rzeczoznawców, dotyczące akcji serwisowych, wskazują, że samochód, nawet jeżeli spełni normy emisji spalin, co także budzi wątpliwości, to pogarsza się możliwość przyspieszenia. Zwiększa się zużycie paliwa, zmniejsza się komfort prowadzenia tego samochodu, ponieważ zwiększa się poziom hałasu - powiedział.

Przedstawiciele organizacji poinformowali także, że wkrótce do sądu mają trafić kolejne pozwy przeciwko Audi, Skodzie oraz Seatowi - wszystkie te marki należą do VW AG.

Informację o tym, że do Polski trafiło około 140 tys. pojazdów z wadliwym oprogramowaniem, przekazał Volkswagen Group Polska. Polskie stowarzyszenie uważa, że niemiecki koncern mógł wprowadzić na nasz rynek nawet 200 tys. samochodów z wadliwym oprogramowaniem.

Wiceprezes Chmielewski dodał, że sprawą VW zajęła się też Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Według informacji przedstawionych na konferencji prasowej, chodzi o postępowanie w sprawie posługiwania się poświadczającymi nieprawdę certyfikatami o spełnianiu norm emisji spalin przez pojazdy wyposażone w silniki 2.0 Tdi EA 189 E5 z zainstalowanym oprogramowaniem fałszującym wyniki pomiaru składu spalin. Takie działanie miało wprowadzić w błąd nabywców samochodów co do posiadania cech wskazanych w świadectwach homologacji i certyfikacji, a także gwarantowanych przez producenta parametrów technicznych i możliwości dopuszczenia do obrotu, co doprowadziło nabywców do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Z pomocą KE

Sprawą interesuje się także Komisja Europejska, która poinformowała, że koncern Volkswagen zobowiązał się, że w formie zadośćuczynienia dla swych klientów w Unii Europejskiej do jesieni 2017 r. przerobi samochody z silnikiem diesla, w których zamontowano urządzenia służące manipulowaniu pomiarami emisji spalin. Według KE, taką obietnicę złożył członek zarządu koncernu Francisco Javier Garcia Sanz podczas spotkania z unijną komisarz sprawiedliwości i spraw konsumentów Verą Jourovą. Komisja, zdaniem której VW złamał unijne przepisy, fałszując pomiary emisji spalin, chce koordynować działania w poszczególnych krajach członkowskich, by chronić interesy unijnych klientów niemieckiego koncernu. W USA Volkswagen w ramach ugody z wymiarem sprawiedliwości zobowiązał się już do wykupienia bądź przekonstruowania setek tysięcy samochodów z silnikami Diesla, wpłacenia 2,7 mld dolarów na fundusz wspierania projektów ochrony środowiska oraz zainwestowania 2 mld dolarów w infrastrukturę służącą redukowaniu emisji. Z informacji KE wynika, że w niektórych państwach UE prawie nie ma wniosków o odszkodowania wobec Volkswagena, a w niektórych jest ich bardzo dużo. Różnice wynikają m.in. z tego, że nie wszędzie są takie same możliwości zbiorowego dochodzenia swoich praw przed sądami. Przypomnijmy, że w następstwie dochodzenia podległej rządowi USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników diesla. Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą „defeat device” (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom.

Polski ślad

Okazuje się, że w tej sprawie jest polski ślad. Silniki EA189 niespełniające norm ochrony środowiska Euro5 z oprogramowaniem fałszującym wyniki testów produkowane były w Polsce, w fabryce w Polkowicach w latach 2011-2015. Czy może to oznaczać, że polskie władze koncernu są zamieszane w aferę? Profesor Dariusz Czajka, rektor Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji, poproszony o komentarz do całej sprawy, nie wykluczył odpowiedzialności karnej zarządu firmy Volkswagen Polska.

- Prokuratura na bazie tych informacji, które ujawniono do tej pory, może wszcząć postępowanie wyjaśniające - tłumaczył. - Jeśli w jego toku okaże się, że doszło do popełnienia przestępstwa, polegającego na świadomym oszustwie, zarządowi Volkswagena i poszczególnym pracownikom mogą zostać postawione zarzuty z kodeksu karnego.

Stowarzyszenie Stop VW współpracuje w tej sprawie z polskimi oraz europejskimi instytucjami. Jednak w ocenie prezesa Stowarzyszenia, nie wszystkie urzędy jednakowo angażują się w sprawę.

- Najwięcej zastrzeżeń mamy do Transportowego Dozoru Technicznego - z rozgoryczeniem mówił Jacek Świeca. - Jest to instytucja, która mogłaby zrobić najwięcej dla Polaków dotkniętych aferą Volkswagena. Prawo w tej kwestii jest jednoznaczne. W związku z bezczynnością TDT złożyliśmy zażalenie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Skutki dla zdrowia

I na zakończenie o zdrowotnych konsekwencjach wysokiego poziomu tlenków azotu. Powoduje on skokowy wzrost zawałów serca, udarów mózgu oraz zatorowości płucnej - tak wynika z badań prowadzonych przez zabrzańskich lekarzy. Ponad połowa tlenków azotu w powietrzu pochodzi z samochodów osobowych. Wśród nich znajdują się Volkswageny, Audi i Skody z wadliwymi silnikami EA189, których emisja tlenków azotu nawet 40-krotnie przekracza normy.

Gdy w powietrzu występuje wysoki poziom dwutlenku azotu, szpitale przyjmują o 12 procent więcej chorych z zawałem serca. Udarów mózgu jest o 16 procent więcej, a przypadków zatorowości płucnej aż 18 procent więcej.

- Te badania pokazują, że musimy jak najszybciej doprowadzić do wymiany wadliwych samochodów, by trujące silniki zniknęły z polskich ulic - komentuje Jacek Świeca, prezes stowarzyszenia Stop VW. - Dzięki takim badaniom świadomość zagrożenia tlenkami azotu rośnie i mam nadzieję, że powagę sytuacji zrozumie również Volkswagen, który działa bardzo opieszale w tej sprawie, wręcz nas i nasze pisma ignoruje.

Czy „Dieselgate” wpłynęła na preferencje zakupowe Polaków? W przypadku nowych samochodów Volkswagena widać, że nie. Wręcz przeciwnie, od stycznia do sierpnia 2016 roku Polacy kupili i zarejestrowali 26 971 nowych osobowych VW. To o 23,77 proc. (5 180 sztuk) więcej niż w takim samym okresie roku ubiegłego. Ale warto tu dodać, że urzędy w całym kraju otrzymują informacje o wycofaniu przez importera marki Seat oświadczenia o zgodności pojazdów wyposażonych w silnik EA 189, z homologacją typu WE dla blisko 2500 samochodów sprzedanych w Polsce w latach 2009-2012. Oznacza to, że osoby, które zakupiły taki samochód, mogą mieć kłopoty ze sprzedażą oraz dalszym użytkowaniem swoich pojazdów.

Tekst i zdjęcie: Bogumił Husejnow

Zobacz cały numer PO 11/139 (Listopad 2016)

drukuj  
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń