PASJONACI: Auta wdzięczne w naprawie

Marcin Wiśniewski z Koszalina restauruje Mercedesy

 

Przyjeżdżam do koszalińskiego serwisu Euromaster przy ul. Gnieźnieńskiej 78 i od razu w oczy rzuca się niezwykłe auto na parkingu. Zielony Mercedes-Benz 280 SLC (C107), ponadczasowo elegancka, wyciągnięta sylwetka, z charakterystycznymi zasłonkami tylnych, bocznych szyb. Marcin Wiśniewski, właściciel serwisu, jeździ nim na co dzień. A na jednym ze stanowisk trwają ostatnie prace przy innym coupé tej samej marki, przy śnieżnobiałym 250 CE (C114). Oba dwudrzwiowe jak przystało na prawdziwe coupé. Oba z czasów, gdy w fabrykach rządzili konstruktorzy, a nie księgowi.  

Oczywiście trzeba sprawdzić opony. Młodszy, zielony egzemplarz z 1979 roku został „obuty” w Goodyeary Eagle Touring o rozmiarze 205/65 R15. Starszy, biały wóz z 1970 r. porusza się na Michelin Energy Saver, 195/70 R14. Gumy współczesne, gwarantujące bez wątpienia lepsze prowadzenie niż te sprzed mniej więcej 40 lat.

- Lubię tę markę, jeździłem tymi samochodami - mówi pan Marcin o Mercedesie. - A druga sprawa jest taka, że są to samochody „wdzięczne” w naprawie, z dostępnymi częściami. Nie zajmuję się zawodowo renowacją aut, w przypadku Mercedesa wszystko jest stosunkowo łatwe do zrobienia. Jestem hobbystą, pasjonuje mnie ta praca, kręci mnie, nie muszę się śpieszyć. Ręczna robota, prawdziwe, czyste rzemiosło. Lubię efekty, lubię to „wow”, gdy ktoś przechodzi i ogląda.

Trzeba pochwalić Mercedesa, zwłaszcza za dostępność części. W autoryzowanych stacjach obsługi (ASO) w Polsce można zamówić mnóstwo elementów do starych modeli, dawno wycofanych z produkcji. Wystarczy podać numer nadwozia i wejść w komputerowy system. Owszem, bywa drogo - to może być jedyna bariera. W centrali w Stuttgarcie jest oddział, który zajmuje się tylko częściami do zabytkowych aut. Niektóre elementy pochodzą z epoki, takie jak uszczelki wytwarza się obecnie. Gorzej przedstawia się to w przypadku innych marek, również niemieckich. Spróbuj znaleźć w ASO nowe części do starszych BMW albo nawet do pierwszej generacji Volkswagena Golfa.

Poza tym działają w Niemczech firmy sprzedające części, można również posiłkować się rynkiem amerykańskim - jest tam taniej niż w Niemczech czy Polsce. Najwięcej kłopotów może sprawić zdobycie galanterii, czyli klamek, listewek, drobiazgów z kabiny.

Oznaka statusu

Najlepiej rozmawiać o autach, siedząc w nich. Z przyjemnością zajmujemy miejsca w wygodnych fotelach 37-letniego SLC. Został kupiony przez M. Wiśniewskiego w Polsce półtora roku temu. Celowo jeździł nim zimą, żeby wyszły mankamenty nadwozia. Ale to zdrowy okaz, korozji pokazało się niewiele.

- Moje dzieci wolą podróżować tym samochodem niż współczesnym - uśmiecha się M. Wiśniewski. - Spotykam się z wieloma przejawami sympatycznego zainteresowania i uprzejmością innych kierowców. Jest sympatycznie, ktoś pomacha, ktoś ustąpi pierwszeństwa. Myślę, że zaczęły się czasy, kiedy ludzie zwracają dużą uwagę na samochody zabytkowe.

Marcin Wiśniewski: - Na zloty jeżdżę rzadko, brak czasu
Marcin Wiśniewski: - Na zloty jeżdżę rzadko, brak czasu
Euromaster Wiśniewski znajduje się przy trasie wylotowej na Poznań
Euromaster Wiśniewski znajduje się przy trasie wylotowej na Poznań
Na pierwszym planie C107 przed renowacją, z tyłu C114
Na pierwszym planie C107 przed renowacją, z tyłu C114
Kolor 717, biały papirusowy. Tylny, oryginalny zderzak został kupiony w Stanach
Kolor 717, biały papirusowy. Tylny, oryginalny zderzak został kupiony w Stanach
Staranna, dokładna odbudowa 250 CE zajęła trzy lata
Staranna, dokładna odbudowa 250 CE zajęła trzy lata
Tak wygląda przednie zawieszenie w odnowionym, 46-letnim Mercedesie
Tak wygląda przednie zawieszenie w odnowionym, 46-letnim Mercedesie

Rzędowa, benzynowa szóstka, zasilana mechanicznym wtryskiem Bosch K-Jetronic, 185 koni albo 136 kilowatów, jak kto woli. Wlewa się normalną benzynę, 95 oktanów. Brak ołowiu tej jednostce praktycznie nie szkodzi, gniazda zaworowe fabrycznie wzmocniono. Realnie w mieście SLC 280 potrzebuje 16-17 l/100 km. Stara technologia, stary już silnik, nie ma cudów. Jak trzeba, jest w stanie polecieć dwie stówy - sprawdzone. Zachowuje się wtedy mniej statecznie niż obecne auta, ale prędkości rzędu 120-130 km/h przyjmuje zupełnie normalnie.

Autentyczny stan licznika 223 tys. km. Zachowała się oryginalna książka serwisowa z 1979 r., z pieczątkami potwierdzającymi przeglądy w ASO co 10 tys. km. Można z niej wyczytać np., że Mercedes opuścił niemiecki salon na Uniroyalach, że stosowano olej 15W-50 i 15W-40.

- W latach świetności ten model był poza zasięgiem wielu osób, również w Niemczech - wyjaśnia koszalinianin. - W roku 1977 samochód taki kosztował 41 tysięcy marek, a dla porównania Mercedes W123, odpowiednik dzisiejszej klasy E, w najlepszej wersji około 25 tysięcy. SLC nie pokonywały horrendalnych przebiegów, nie były autami rodzinnymi. Ilość miejsca z tyłu jest ograniczona.

Zwraca uwagę duża liczba literek przy dźwigni czterobiegowego automatu. Poza P, R, N, D mamy S i L. To odcięcie górnych przełożeń, przy S są dwa, przy L - jedno. Ciekawostka też jest taka, że normalnie rusza się z II, a przy ostrym potraktowaniu maszyny, z pedałem gazu w podłodze, odbywa się to z I.

Egzemplarz został bogato dodatkowo wyposażony, jak na swoje czasy: cztery elektrycznie sterowane szyby, automatyczna klimatyzacja, podgrzewane fotele, regulacja audio między przodem a tyłem, elektryczny szyberdach, centralny zamek. Nie ma ABS-u, to pojazd czysto mechaniczny pod tym względem, dla prawdziwych kierowców.

Do gołej blachy

Prawdziwe prace nad tym egzemplarzem dopiero się zaczną, ale jedno jest pewne - zostanie w rodzinie Wiśniewskich. Tak jak poprzednie auta przygotowane przez M. Wiśniewskiego, zostanie cały rozebrany do gołej blachy. Czeka go kompletna odnowa: blacharsko-lakiernicza, wnętrze, zawieszenie i remont silnika.

Poza panem Marcinem w restauracje aut są zaangażowani jego pracownicy. Niektóre zadania, jak lakierowanie, wykonują wyspecjalizowane zakłady. Lakierowanie jest szalenie ważne, stosuje się inne technologie niż teraz, inne podkłady, lakiery.

- Najtrudniejsze jest zrobienie dobrej „bazy blacharskiej”, czasami to nie jest remont, tylko wręcz odbudowa - dodaje M. Wiśniewski. - Jeżeli blacharz wykaże się pełną wiedzą i kunsztem, to mamy w tym momencie doskonałą bazę do montażu szyb, uszczelek, tapicerki itd. Wszystko będzie do siebie pasowało. Karoseria, zabezpieczona antykorozyjnie, to podstawa. Bo jeśli w silniku coś zrobimy źle, coś nie wyjdzie, można go wyjąć, rozebrać, poprawić. A gdy auto jest już pomalowane, klamka zapadła.

Elementy, których nie da się odzyskać, są zastępowane nowymi. Nie ma oszczędności, zabytkowe auto potem tego nie wybacza. Nie może być mowy o jakichkolwiek półśrodkach, bo to się zemści bardzo prędko, czasami już na etapie renowacji.

Trzy lata starań

Białe coupé również ma benzynowe serce R6, nieco mniejsze, 2,5 litra i 130 koni, bez wtrysku, na dwóch gaźnikach Zenitha. Coupé jest rzadko spotykaną wersją nadwoziową Mercedesa W114/115 określanego niekiedy jako „Smutek”, zapewne od spojrzenia pionowych reflektorów. Sedany były w PRL-u popularne jako taksówki. Powolne, kopcące diesle, ale stanowiące przedmiot pożądania wielu ludzi.

Coupé przybyło do Koszalina z Holandii w stanie - oględnie mówiąc - agonalnym. Musiało być odnowione od podstaw, wszystkie układy i podzespoły, co trwało trzy lata i tanie nie było.

- Pasjonując się czymkolwiek, nie żałuje się na to pieniędzy. Potem jest jak w anegdocie. Kierowca siedzi w garażu nad swoimi wymarzonymi felgami i mówi sobie pod nosem: „Boże spraw, żeby żona, kiedy umrę, sprzedała je chociaż za tyle, co powiedziałem, że je kupiłem”. Żona Izabela rozumie moją pasję, wspiera mnie, partycypuje dzielnie w kosztach.

Białe auto jest bez klimatyzacji, do ustawiania wentylacji i ogrzewania służą poziome suwaki. Świeże powietrze można wpuścić też fletnerkami - uchylnymi, trójkątnymi szybkami w przednich drzwiach. Brakuje obrotomierza, jest za to ciśnieniomierz oleju. Typowa dla lat 60. cienka kierownica. Klakson uruchamiany za pomocą pręta wewnątrz kierownicy.

- Gdy go kupiłem, był czerwony, pomalowany niechlujnie, razem z uszczelkami - wspomina M. Wiśniewski. - Zastanowiło mnie, dlaczego ma granatowe wnętrze, takie dziwne zestawienie kolorystyczne. Po przeanalizowaniu dokumentacji i rozebraniu auta okazało się, że było białe. Wróciliśmy więc do stanu fabrycznego.

Przekładnie jak nowe

M. Wiśniewski działa w naszej branży od 18 lat, w sieci Euromaster od pięciu. Na czterech stanowiskach obsługiwane są opony samochodów osobowych, dostawczych, 4x4, oraz wykonywane różne naprawy mechaniczne. Firma specjalizuje się w regeneracji hydraulicznych przekładni kierowniczych, ma własną szlifiernię, tokarnię, stoły testowe. - Wszystko musi być wykonane na wysokim poziomie, od tego zależy przecież bezpieczeństwo - podkreśla pan Marcin.

Tekst i zdjęcia: Jacek Dobkowski

Zdjęcia: archiwum M. Wiśniewskiego, J. Dobkowski

Zobacz cały numer PO 6/135 (Czerwiec 2016)

drukuj  
Ogłoszenia
Brak ogłoszeń do wyświetlenia.
Zamów ogłoszenie

© Copyright 2024 Przegląd Oponiarski

Projektowanie stron Toruń