Maciej Kalisz z Proautomotive.pl, rozmawia z RAFAŁEM BRZYSZKO, właścicielem Zakładu Mechaniki Pojazdowej w miejscowości Rudka koło Krasnegostawu, zdobywcą tytułu „Supermechanik AD 2017”.
- Dlaczego wystartował Pan w konkursie Supermechanik AD?
- Chciałem sprawdzić swoją wiedzę, no i… wygrać samochód dla żony (śmiech). Dużą motywacją był dla mnie ubiegłoroczny start w konkursie Supermechanik AD i zajęcie szóstego miejsca. Dlaczego więc nie spróbować swoich sił raz jeszcze?
- Na co dzień zajmuje się Pan…
- Jestem strażakiem i pracuję w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Krasnymstawie. Oprócz tego prowadzę Usługowy Zakład Mechaniki Pojazdowej w Rudce koło Krasnegostawu.
- Jak Pan godzi oba zajęcia?
- Nie jest to łatwe, ale staram się godzić obowiązki służbowe i prowadzenie firmy.
- Wróćmy do warsztatu. Obecnie trudno jest być multispecjalistą w budowie i serwisowaniu samochodów. Które tematy, wykraczające poza usługi świadczone przez Pański warsztat, sprawiły najwięcej trudności?
- Naprawą samochodów zajmuję się już od 25 lat. Najpierw pomagałem w warsztacie ojcu, dzięki czemu poznałem ten zawód od strony praktyki. To też skłoniło mnie do kształcenia się na mechanika samochodowego. Obecnie prowadzę, przejęty od ojca warsztat, specjalizuję się w naprawie i serwisowaniu klimatyzacji oraz mechanice pojazdowej. Z tych zakresów jestem na bieżąco, ale lubię też poszerzać wiedzę o inne zagadnienia z budowy i eksploatacji samochodu. Trudno więc stwierdzić, które tematy sprawiły mi największą trudność.
- W pierwszym etapie konkursu każdy uczestnik miał dziesięć prób, ile z nich Pan wykorzystał?
- W ubiegłym roku wykorzystałem jedną próbę, a w tym roku wszystkie.
- Co było większe po zakwalifikowaniu się do następnego etapu - zaskoczenie, duma z własnej wiedzy czy stres? Jak wyglądały przygotowania do finału?
- Trudno powiedzieć, wszystkiego było po trochu, najpierw zaskoczenie bo byłem drugi po teście, a pytania były dość trudne. Duma na pewno też, bo konkurencja była duża, a potem stres, bo była świadomość, że to dziesięciu najlepszych będzie ze sobą rywalizować.
- W kolejnych etapach, z finałem włącznie, uczestnicy mogli polegać jedynie na własnej wiedzy. W trudnych momentach w odpowiedziach pomagała logika czy intuicja?
- Z zasady jestem realistą, dlatego w trudnych momentach w odpowiedziach pomagała mi logika. W intuicję nie wierzę, no chyba, że podpowiada żona. Przed konkursem oznajmiła mi, że wygram dla niej samochód. No i się nie myliła!
- Finał, samochód, trzy usterki, zgromadzona wokół publiczność, na sąsiednim stanowisku z identyczną sytuacją musi poradzić sobie konkurent - dodajmy - zwycięzca ubiegłorocznej edycji Supermechanik AD 2016. Były chwile zwątpienia?
- W życiu zawodowym jestem przyzwyczajony do sytuacji stresujących, dlatego wiem, że nie wolno ulegać emocjom. Muszę przyznać, że była jedna chwila zwątpienia, kiedy zobaczyłem, że program do diagnostyki, z którego miałem korzystać jest inny niż w moim warsztacie. Ale się nie poddałem. Największą trudnością był więc czas jaki potrzebowałem na zapoznanie się z nowym narzędziem pracy. Chwilę to trwało, ale i z tym sobie poradziłem. Myślę, że gdybym miał do dyspozycji znane mi oprogramowanie, naprawa zajęłaby mi znacznie mniej czasu. Najważniejsze, że się udało.
- Kluczyki do nagrody głównej, czerwonego Opla Astra, odebrał Pan w towarzystwie żony. Nasuwa się więc pytanie, kto będzie nim jeździł?
- Tak jak mówiłem przed finałem, samochód chciałem wygrać dla żony. Ona już tydzień przed finałem przygotowała się na ten moment, nawet pomalowała sobie paznokcie na kolor czerwony i umieściła na nich znaczek Opla. To miał być dobry znak dla mnie. Mówiła, że intuicja jej podpowiada, że dostanie ode mnie samochód i to taki, który będzie pasował do paznokci. No i się nie myliła. A ja, jak obiecałem - słowa dotrzymałem, samochód przekazałem żonie i ona nim jeździ.
- Rozmawiamy kilka tygodni po zakończeniu konkursu, więc zapewne wieść o wygranej rozniosła się już po okolicy. Zdobycie tytułu Supermechanik AD to dobra reklama dla warsztatu? Przybyło nowych klientów?
- Owszem, wieść rozniosła się szybko po okolicy. Zdobycie tytułu Supermechanika AD to dobra reklama dla warsztatu, no i klientów też przybyło.
- Za rok kolejna edycja konkursu, choć już pod szyldem nowego właściciela AD Polska, firmy Elit. Wystartuje Pan w nim? Podpowie Pan innym, jak się do niego przygotować?
- Nie wiem jeszcze, ale pewnie tak, bo będę chciał znowu sprawdzić swoją wiedzę. Ja jestem z tych ludzi, którzy lubią wyzwania i nowe sytuacje.